są dni, kiedy kompletnie jest mi wszystko jedno. przywieram wtedy bezpiecznie
do jednej ze ścianek czasoprzestrzeni i tak sobie trwam od niechcenia,
niezdolna do głębszych poruszeń świadomości, nieczuła na większość bodźców.
żyję sobie wtedy powoli z leniwie przymkniętymi oczami i w myślach liczę
upływające godziny. nie cieszy nic. prawie nic. defaultowy wyjątek od reguły
stanowi jak zwykle ta królewska para: gruby precel i chudy koleżka.
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl