Cộng hòa xã hội chủ nghĩa Việt Nam

2010-05-23

niedzielny obiad w delcie rzeki czerwonej

kiedy Quentin je, budzą się demony. słońce gaśnie, niebo zasnuwa się chmurami, a na ziemię spada kwaśny żrący deszcz…

kolory bledną, cichnie gwar. ludzie w popłochu udziekają do swych norek, bud i dziupli. zewsząd słychać tylko jęk przerażenia…

tymczasem Quentin je. nic go nie powstrzyma. ciężkie krople deszczu dudnią o blat stolika i rozbryzgują się w drobny mak

żywioły szaleją, zrywa się gwałtowny wiatr, z oddali dobiega ryk Wielkiego Smoka, który – zbudzony mlaskaniem Quentina – ruszył do ataku…

nasz winowajca – uznawszy, że deszcz zanadto rozwadnia mu zupę – porwał swe koryto i schronił się w klasztorze Bun Ca

lecz gniew bogów jest srogi. deszcz zamienia się w grad. drogami całej prowicji płyną rwące rzeki. znikąd ratunku.

Zazie i jej Gruba Sajgonka domagają się ukarania winowajcy

który z wojowników ruszy do klasztoru Bun Ca, by wywlec stamtąd Quentina i wejść w posiadanie dodatkowej porcji sajgonek?

do ataku rusza Emi. po spacyfikowaniu Quentina, ma jednak problem z powrotem na jasną stronę mocy

niezłomna siła woli i lata praktyki w klasztorze Koszalin okazują się jednak silniejsze niż meteorologiczna rozpierducha Quentina

tymczasem pandemonium trwa. eskimosi mają ponoć kilkadziesiąt określeń na różne odmiany śniegu…

nasza prowincja powinna wypracować równie rozbudowaną systematykę i nomenklaturę

dla bujnie rozwijające się ostatnimi czasy dziedziny opadów atmosferycznych

siąpi, mży, dżdży, kropi, pada, leje jak z cebra. napierdala.

deszcz zbliża i łączy ludzi. Zazie aż posikała się z radości na tę okoliczność. Quentin z miną winowajcy siedzi związany i pokutuje.

pies ma nam za złe. miało być śniadanie na trawie, a jest na plutonie.

równie niezadowolona jest Knix, której zamokły landrynki w kieszeni.

deszcz powoli ustaje. nasza prowincja na powrót nabiera kolorów.

wychodzimy na główną ulicę. znów jest nam wielkomiejsko – idziemy na shopping!

jaki portfel, taki szoping. Quentin chce neseser z wężowej skóry, Syd buciki do golfa, a Zazie szczerozłote adidaski

jaka metropolia, taka 5th Avenue. po prawej Prada, po lewej Vuitton, a pod stertą tekturowych pudeł Armani i Versace.

jaka Paris Hilton, taki ozdobny pies do towarzystwa. tutaj – pierdząca i bekająca perełka.

dziewczyny, szybko! u Xiao Pinga rzucili świeże Diory!

Milan Fashion Week to przy tym festyn dożynkowy pod Morągiem!

klęska urodzaju. rwący potok dobrobytu.

o, nowa dostawa kolekcji Chanel na wiosnę-lato 2012!

Knix próbuje zachować zimną krew, ale widać jak z ekscytacji drżą jej kolana…

Pe nie kryje entuzjazmu i jednym rączym susem przeskakuje trotuar, by dokonać zakupu nowej garsonki w pepitę.

a po szopingu – relaksujący drink w jednym z praskich mini-barów…

 

komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x