but the after-taste was sour

2010-06-08

jeśli dziś jest wtorek, to jesteśmy w tajlandii, jutro wylatujemy na barbados, a w weekend lądujemy na maderze.
zależy co bardziej nam leży. och, słodkie życie w słowach i folderach. jak tak dalej pójdzie, to niedługo się zjaram
na heban tym tropikalnym słońcem albo nabawię żółtej febry na jakimś wypasionym narracyjnie survivalu.
zupełnie na marginesie celebruję w głowie słowo „pieczołowitość” i marzymi się metodyczne, dokładne i pełne pietyzmu
składanie rzeczywistości. jak ubrań w kostkę, jak origami, jak rąk do modlitwy. czy można się tego nauczyć?
syd mówi, że noł czens, że dla mnie odpada. bo rozpierniczam przestrzeń na miliard dryfującyh potem bezładnie w powietrzu kawałków.
co słychać? powtarzający się motyw z 'jackie cane’ hooverphonic, to wiecie takie tu-du-dum-tu-du-dum do minuty-czterdzieści
i dalej po tym bezsensownym refrenie. takie tu-du-dum-tu-du-dum. dlaczego rzeczy nie mogą pozostać
po prostu ładne, bez rozwinięcia, które pozbawia je tego smutnego, lekkoszczypiącego w język i niepokojącego posmaku.

komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl
 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x