vivat tel-aviv!

2010-06-14

co jak co, ale z lansem u nas na bakier. wszyscy już byli, widzieli, słyszeli, jedli – a my zazwyczaj nie wiemy, gdzie dzwonią.
ostatnio kiedy kolejna osoba powiedziała mi, że była na przepysznym humusie w Telawiwie, i spotkała tam Józia, Miecia i Jadwigę,
odrzekłam lekko zdziwiona: – A co wy tak latacie do tego Telawiwu, przecież sezon polski już się chyba dawno skończył…?
och well, zdarza się. nie śledzę nowinek. nie bywam na otwarciach. w wypomadowanym tłumie młodzieży staję się aspołeczna i źle życzę bliźnim.
docieram, o ile w ogóle, gdy wszyscy zjedli już deser albo dążyli się zatruć ;)

zatrucie w Tel-Avivie zdecydowanie nam nie grozi. wszystko świeże, smaczne, zdrowe i koszerne.

a w weekend coś dla nas – opcja dla tymczasowo upośledzonych ekonomicznie: płacisz 20 pln i jesz, ile zmieścisz ;)

Quentin oblicza w pamięci swoją masę atomową i mnoży ją przez ilość łyżek humusu, mango chutney i pasty z zielonego groszku,
po czym dzieli przez rozmiar swojej nowej sukienki z lajkry i cekinów. Zazie wpiernicza pitę, a Kumok zdruzgotany odmową otrzymania
należnej sobie porcji, próbuje wyskoczyć przez okno. tymczasem Syd fotografuje całe zajście.

smakuje tak, jak wygląda. naprawdę. polecam. idźcie, jedzcie i bądźcie szczęśliwi.

I humus.  nie za kwaśny, nie za gorzki, nie za mdły. lecz w sam raz.

Zazie zmiata z talerzy swoich i cudzych. Kumok obrażona, po próbie ucieczki i rozgnieceniu pupką truskawki na podłodze, nie chce z nami gadać.

lato na kwaśno i słodko – lemoniada z miętą i arbuzada z cytryną.

 

 

 

 

komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x