dzisiejszy rejs rozpoczynamy łagodnie i spacerowo. zadowolona sadowię się obok syd na rufie i doznaję błogostanu…
płyniemy z prędkością prawie 8 węzłów. siła wiatru 16 węzłów, a pod nami 70-metrowa głębina.
łódka jaka jest – każdy widzi. piękna, szybka i zwrotna.
sąsiednia załoga nie próżnuje i pracowicie smaży się w słońcu
na horyzoncie – całkiem malowniczo i dosyć monumentalnie…
no i cóż: ja płynę, ty płyniesz, on płynie…
my płyniemy, wy płyniecie, oni płyną… nuda, panie!
za mało adrenaliny? ihaaaa!!! turlamy się z łomotem na prawą burtę!
nasz dyżurny wywrotowiec urządza żeglarskie rodeo. łódź jest wyjątkowo dzika i narowista.
jedna ręka dla jachtu, druga ręka dla aparatu.
aaaaaaaa!!!! zwrot przez dziób! dwieee ręęęceeee dlaaa jaaachtuuuu!!!!
po zwrocie przez dziób i pionowym lądowaniu na jednej z burt – mesa wygląda tak.
jednak po tygodniu żeglowania nie robi to na załodze większego wrażenia. gdy wokół wszystko fruwa, wystarczy mocno się trzymać.
albo olać sprawę i iść spać…
pirat pod obcą banderą ;)
jest pięknie, tylko rzuca mną po pokładzie jak szmacianą lalką. pal licho przetrącony nos i stłuczony łokieć, byle tylko obiektyw nie został kontuzjowany ;P
ihaaa!!! zwrot przez sztag. i pandemonium w mesie ;)
jeśli szukacie na tym zdjęciu pionów i poziomów, to powiem tak: właściwy pion i poziom trzyma… ruchoma kuchenka.
jedyna w miarę stabilna pozycja „rozporowa”, która utrzymuje mnie w miejscu bez konieczności używania rąk.
aktualnie siłą wyjęto z nich aparat i nie wiem, co z nimi teraz zrobić…
łódka w poziomie, syd w pionie, a ja pokręcona.
nasz dzielny skipper postanawia zaprowadzić w końcu prządek.
i znów jest malowniczo :)
i spokojnie
przybijamy do brzegu. piony i poziomy wracają na swoje miejsca. świat odzyskuje pełną harmonię ;)
ciąg dalszy nastąpi, a jakże ;)
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl