w chmurach

2010-08-29
nie lubię myśleć o lataniu. bo teoretycznie się boję, mam paranoję, schizę i takie tam. teoretycznie.
bo w praktyce po prostu wsiadam do samolotu, a w momencie wzbijania się w przestworza trzymam kurczowo Syda za rękę.
potem zamieram z zachwytu i niczym glonojad przysysam się do szybki, gdzie tkwię aż do lądowania,
namiętnie pstrykając zdjęcia moim kieszonkowym wysłużonym aparacikiem…
Poznań z lotu blaszanego mecha-ptaka…

niebo malowniczo usrane barankami

wzbijamy się coraz wyżej

i wyżej

suniemy ponad chmurami 

ziemia na horyzoncie! zieleń na wyspie jest mocna i soczysta

a chmurki bardziej mleczne

pola i lasy układają się w malownicze mozaiki

i obrazy Kandinsky’ego

pstrykam te puzzle, nie zważając na upapraną szybę samolotu

tracimy wysokość, a ja chwilowo tracę ostrość…

i znów ją odzyskuję

geometryczny porządek

oraz idealne proporcje

jesteśmy coraz niżej…

i niżej… aż w końcu lądujemy z łomotem na płycie lotniska w Bristolu.

witamy w Walii – krainie walecznych kobiet i skrzydlatych mężczyzn puszczających wiatry…
nie owijając w bawełnę:   siedzący tuż za nami walijski jegomość widoczny na powyższym zdjęciu przez bite dwie godziny lotu uporczywie pierdział.
jego towarzyszka zabijała mnie wzrokiem, a gość przy oknie kichnął. RAZ. jeden jedyny raz. po prostu kichnął.
a mnie – odpornej na wszystkie zarazy, epidemie grypy i jesienne katary – momentalnie zapaliła się w głowie czerwona lampka.
– zaraził mnie, dziad jeden, fakinszit!!!
nie inaczej. dwa dni później obie z Syd padłyśmy jak długie.

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

[…] TUTAJ ;) i tak oto kocham podniebne wycieczki i niebo malowniczo usrane barankami, zaokienne układanki przestrzenne pól i lasów oraz tysiąc światłocieni pór dnia i […]

Scroll to top
1
0
Would love your thoughts, please comment.x