xtra xmas

rok w rok – od tylu już lat – wciąż dajemy się złapać na to samo.
poddani premedykacji z użyciem sztucznego śniegu i anielskich włosów z folii aluminiowej,
wstępnie otumanieni migotaniem światełek i blaskiem bombek, a na finał skutecznie znieczuleni
dźwiękami kolęd w wykonaniu mniejszych bądź większych gwiazd tefauenu –
idziemy prowadzeni na sznurku przez wydane naprędce w pierdyliardach egzemplarzy
gazetki reklamowe hiper-, super- i megamarketów oraz wszelkich arkadii, magnolii, starych browarów,
złotych tarasów, złamanych ….ów i reszty wiszących kurhanów.

i co z tego, że nigdy w życiu, będąc przy zdrowych zmysłach, nie przyszłoby mi do głowy
wieszanie sobie w oknie podświetlanego renifera czy stawianie na komodzie glinianego domku
napiżdżającego kominem wonne aromaty choinki i owoców leśnych.

teraz – poddana podstępnie tej mentalnej eutanazji – gotowa jestem nie tylko na renifera,
megaskarpetę mikołaja i fosforyzującą gwiazdę nad sedes, ale także komplet talerzy z motywem gwiazdy betlejemskiej,
mini-jezuska z melaminy oraz 5 sznurów (4+1 gratis) lampek choinkowych,
którymi zapewne mogłabym zelektryfikować całą kubańską wioskę. ale raz się żyje.
cały rok człowiek haruje jak wół, to teraz ma święte prawo obłożyć się – panie! – tymi dobrami z geanta i auchana,
tym jadłem i napitkiem z gazetek promocyjnych, tym śledziem w śmietanie, śledziem w oliwie, śledziem w sałatce ziemniaczanej.
i świętować, panie! świętować. a co, nie stać mnie?!

nie stać. nie stać mnie na tracenie czasu, energii i całkiem znośnego nastroju
na ów żenujący gruppensex hipermarketowy, na te obleśne macanki dóbr wszelakich
i niesmaczne przewalanki z udziałem kobiet, starców i dzieci.
typowa polska rodzina świętuje głównie w sklepie. to tam błyszczą im z zachwytu oczy,
z emocji płoną policzki i serce łomocze z wysiłku, gdy pchają ten koszyk, tę taczkę ziemi obiecanej,
ten kontyngent eldorado anno domini 2010 – wprost do kasy. gdzie płacą tymi swoimi bonami, kuponami,
grouponami, świstkami z sodexho czy uciułanymi z gazetki punktami.
i wychodzą na swoje. ooo, jak oni wychodza na swoje, panie! nogami do przodu. uyebani jako żywo.
wszak 20 zeta piechotą nie chodzi. a polak na swoje wyjść musi. ma to po tatusiu i mamusi.
mops świąteczny
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x