wystarczy w mroźny wieczór zabrać Zazie do czekoladziarni….
kupić jej gorącą słodycz w filiżance i ręcznie wyrabianą pralinkę…
nie mija 5 minut, a Zazie przysysa się niczym glonojad do szyby
zapytana o swoja odwieczną dietę, bije się w wątłą pierś i zaklina, że od poniedziałku
oczywiście, że jej wierzymy :D
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl
komentarze na facebooku