siadam do pracy. rzecz jasna robię sobie kawę o poranku. ale jestem tak pobudzona,
że oczywiście o niej zapominam. kawa stygnie. płoną mi policzki i trzęsą się ręce.
powinnam raczej napić się melisy, żeby okiełznać ten kociokwik w głowie.
robię wszystko jednocześnie, bojąc się, że umkną mi pomysły, słowa i skojarzenia.
nie lubię tego. kilka projektów naraz, skakanie z tematu na temat, z tekstu na tekst.
i nieokiełznana czasoprzestrzeń wokół, która jak zwykle leci mi z rąk.
macie jakieś własne opatentowane sposoby na wewnętrzny spokój,
zenistyczne skoncentrowanie i metodyczne wykonywanie jednej czynności po drugiej?
podzielcie się. pomóżcie.