strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
nie udziela nam się nastrój, nie imają się nas porządki z myciem okien, wycieczki do hipermarketów
do plebejskich rozrywek naszych świnek morskich zaliczyć można między innymi wywijanie drągiem obosiecznym
ustanawianie rekordów w planie pięcioletnim na kopanie drugiej linii warszawskiego metra
kopanie odbywa się nie tylko przednimi kończynami mopsa, ale także mordą, uszami i oczami –
Kumuś znosi Miszurowy czyn społeczny ze stoickim spokojem i niewzruszoną godnością osobistą
cokolwiek spotka mopsa – mops to zaakceptuje. lecz najpierw spróbuje to zjeść. jeśli się nie uda – trudno.
– plllffffffy! pffflllyyyyy! pfffffffyh!
Miszurowi tym bardziej to nie przeszkadza i z pełnym zaangażowaniem żre kolejne porcje piachu
dokładnie wytrzepując resztki z uszu i spomiędzy swoich zabawkowych ząbków
tymczasem Syd aktywizuje ruchowo Kumoka – niech się dzieciak porusza, może trochę schudnie
maua gjuba jiba z pełną ufnością zbliża się do morza – jest fajne, spienione, kto wie może nawet słodkie…
ale szybko przekonuje sie, że jednak to nie to. Gjuba Jiba jest stworzeniem zdecydowanie lądowym i ciepłolubnym.
tymczasem Miszur – bez żadnych sygnałów ostrzegawczych! – wbiega do morza PO SZYJĘ!!!
Kumok też przestraszyła się brawurowej akcji koczkodana i po wyłowieniu Miszura z morza – ukarała malucha
– wziomć tom gupiom maupke na plaże, to siem czuowiek tylko nabiegać musi i nadenerwować…
skołatane nerwy mopsa najlepiej koi przeżuwanie suchego badyla
oraz pełne głębokiej zadumy wygrzewanie mopsiego duponszcza na słoneczku
Miszur też skołatał nerwy nazbyt długim siedzeniem w miejscu owinięty przez matkę kocem
ale stacjonarne kojenie nerwów jest nudne. Miszur kombinuje kolejne scenariusze przygód zapierających dech
w wyobraźni już przekopuje się podmorskim tunelem na drugi brzeg, wysadza w powietrze statek na horyzoncie
Kumuś pije. albo nurkuje w swoim kieszonkowym baseniku. tego także do końca nie wiemy.
co myśli sobie matka Zaz – tego też nie wie nikt… nawet Zaz, bo nie nadąża.
tymczasem wiatr wieje. morze szumi. piasek nagrzewa się słońcem.
Orunia. to ja ;)
najszlachetniejszy mopsi profil z wylizanym noskiem.
cholera, zaczyna się robić nieco nudno.
impas fabularny przełamuje jak zwykle niezawodny Miszur, galopując w tę i nazad z badylem w paszczy
oraz bez badyla. w tych samych kierunkach.
oraz znowu z badylem. tym razem popisując się przed Kumokiem,
biedny Kumiś. mimo mopsiej tabletki przeciwbólowej (carprodyl) – plecki bolą, nóżka drętwieje,
chciałoby się biec, galopować, skakać. chce mi się płakać…
moja najukochańsza gjuba jiba wraca poleżeć na kocyku…
bardzo smutny biedniutki ukochany mops mamusi.
zwyrodnienie krążków międzykręgowych dotyka nawet młode psy.
tak, kochanie. wiem, że boli… pomasować, pogłaskać, powygrzewać plecki na słoneczku. mocno ukochać Kumusia :*
moja najsłodsza włochata buzia :***
Miszur nie wytrzymuje zbyt długo bez Kumoka. bieganie bez starszej siostry nie ma sensu.
ponieważ nie chcemy, aby kłopoty z kręgosłupem Kumusia „wyłączały” ją z naszych wycieczek,
Kumuś bardzo lubi swoje nosidełko – widać, że przynosi jej wyraźną ulgę ;)
Miszur zawsze chce robić to samo, co Kumok. więc – ciociaaa, na rączki!!!
idziemy brzegiem morza, oddychamy sobie wiatrem, słońcem i szumem fal…
samotni plażowicze
Kocham obłoki…uciekające obłoki… tam… tam… tamte cudowne obłoki!
wiatr kocha chustke Quentina. Quentin nie kocha wiatru, bo mu czapkę ów mierzwi.
albo Miszura, który nagle zaczął bać się fal i postanowił wejśc na najwyższe drzewo w okolicy, czyli głowę Quentina.
nasza mała grubiutka baletnica ;)
z brzuszkiem jak bębenek do poklepywania :)
plaża. czas przecieka nam przez palce. przestrzeń snuje się przed oczami…
nagle ciszę przerywa Zaz.
prezentując osobliwe asany jogiczne.
tymczasem syd uparcie trenuje mopsy w biegach przełajowych, cały czas po cichu licząc na odchudzenie ich.
bursztynek, bursztynek… Syd znalazła go na plaży ;)
komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl