strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
szłyśmy sobie niedzielnie zielonymi polami trawy. i oto nagle ona:
najsłodszy pierożek świata, tylko nieco większy i z innym nadzieniem:
trzymiesięczna buldożka angielska we własnej przesłodkiej i mięciutkiej osobie!
– Ceeeeś, śfinko Piggy! – wypiszczało Małe Coś w kolorze karmelu i bitej śmietany.
– Cześ, Grubasko… – mruknęła Kumok od niechcenia. Gdyż zajęta była. Czymś tam.
– Jestem Bezunia! – z dumą oznajmiło tłuste kajmakowe ciasteczko z pianką.
– Kumok, uszanowanie… Miło mi… – burknął Kumok niepewnie. Bo co to niby ma znaczyć?
Następna siostrzyczka? Kolejna adopcja serca? Świetnie, pugafaka! A żarcie to niby z nieba spada…
– No nie bońć taka! Buziaczek dja Bezuni! – napraszało się Małe, podstawiając mordę pachnącą sikiem i mlekiem.
– Are… are… ja nie zawieram znajomości na uricy! – bronił się Kumok ostatkiem sił.
– Beza bedzie puakać, wjeees? – chlipnęło otyłe niemowlę.
– Upsi-dejzi, nie puacz! Daj tego ryja! – spanikował Kumiś, który bardzo nie lubi, kiedy malutcy płaczą. Gdyż sam Kumiś także jest malutki.
– Juuuuhuuuuu!!!! Kumok ma dziefcyne! Kumok ma dziefcynee! Zakochana paaaraaa!!! – rozdarła paszczę nadbiegająca Buła.
– To niepjawdaa! Niepjawdaaaa! Kłaaamieeees!!! – zawyła zawstydzona Bezunia,
a Kumok świńskim truchtem jęła popierdalać na z góry upatrzoną pozycję.
– Zaaakochaaanaaa paaaraaaa!!! Kumok i poczfaaaraaaa!!! – piłowała ryja Bułka, podczas gdy umykający Kumiś zderzył się centralnie z otyłym niemowlęciem,
które z rozpaczy zaczęło wirować wokół własnej osi i drzeć się wniebogłosy.
Ta oto scena ukazała sie oczom nadciągającego Miszura.
Co??!! Szok! Rozpacz! Zdrada! – oraz – Miszur, to nie jest tak jak myślisz!!!
– A mas!!! – otyłe niemowlę grubą szkitką wymierzyło sprawiedliwość Bułce.
– Aaaapppffffff… – upadającej na ryja Bułce wyraźnie zabrakło ciętej riposty.
– I tejaz Bułka otscekaj to! Bo ciem psewałkujem z bułki na racucha! – zasapało grube niemowlę.
– Zlobie z ciebie faworka! Albo keksa! To beńdzie potfornośc olaz masakla!!! – emocjonowała się cukierniczo Beza.
– Aje fajnie… Aje Bułka dzidziuś… Mieńciutka… Śmieldzi szczochem! LOVE!!! – i tak nienawiść ustąpiła miejsca miłości.
– I ty… Bułka? – zaszlochał Miszur, pojawiając się w kolejnym nieodpowiednim momencie.
– Pjoszem paniom, ja nic nie zjobiłam… A guuu guu… – czarował Grubasek w pozycji wiernopoddańczej.
– Aaaaa… Hahahahaha! Buła, psestań! Jesteś niedobjaaaa! – kwiliło ze szczęścia Grube Niemowlę, przebierając w powietrzu łapkami.
– Pjoszem pani! Pobujać Bezunię! Pobujać, pjoszę!
– A tejaz po buniu podjapaaać…. Aaaa….. Baa… baaa… baaaa…
– Naaa… nananananananaaaa…. Naaa…. Nanananananaaa… Luli luli laaaaaa….
– Tiru-riru, fafa-rafa, baf siem, cholera!!! – wnerwiła się Bułka. Gdyż wnerwiają ją takie dyrdymały. Cimci-rymci.
– Dziewczynki, Bezunia jest jeszcze malutka… – delikatnie zaczęła Syd.
– Oddawaj jooom!!!
– Polwaanieee chsaaaa szez czuowiekaaaa!!!
– Lozbój w biały dzień!!!
rozdarły ryje „dziewczynki”.
– Pocaujcie mnie fpiente, patafiany! – grała im na nosie Bezunia.
– Wasa mama mnie kocha najbajdziej na śfiecieeee… – rozmarzyło się Grube Niemowlę.
– I da mi cukerky… I pończki… I kieubase podszuszanooom… – fantazjowała Beza.
– Pjaaaawdaaaa, pjoszem paniooom??
– No dobla, telas siem z wami rosprawiem… – fuknęła złowieszczo Gruba Dzidzia.
– Dooo aaataaakuuuuu!!! – zapiszczała i poturlała się w strone mopsów.
Co prawda dwa razy przewróciła się o własne nóżki i raz o Bułkę, ale nie bądźmy drobiazgowi.
Dotarła w końcu do celu, gdzie zamierzała urządzić mopsom jesień średniowiecza i zimę co zaskoczyła drogowców.
– Juuuhuuu!!! Będzie solówa! – ucieszył się Kumciu i pobiegł zająć dogodne miejsce w sektorze dla VIPów.
po drodze Kumiś nabył jeszcze przegryzkę i poprykując z ekscytacji żwawo udał się na upatrzone miejsce
WTEM! coś pokrzyżowało mu plany.
tym czyms była piłeczka, wobec której żaden Kumok nie może pozostać obojętny…
pozbywszy się innych konkurentów do piłeczki – Kumok stanęła oko w oko z Bezą…
na ratunek Kumokowi przybiegła żądna odwetu Bułka, ale Bezunia powstrzymała ją jednym ruchem ciężkiej łapy
– Jeden klok napsód i padas na dziób, Buła! – zagroziła Beza i bynajmniej nie był to żarcik.
Ale zuchwałość Bułki nie zna granic. Nie było to jeden krok naprzód, lecz dumny przemarsz pod nosem Bezy.
Zemsta Grubego Dziecka była bolesna!
Ale Bułka nie pozostawała jej dłużna i wprawnym kłapaniem dzioba z powodzeniem stosowała taktykę piranii!
– Ojtam, ojtam! W dupe ciem uglyze i skońcom sie popisy!
– Maaamoooo! One siem znuf napiernicajom…
tymczasem Kumok – korzystając z bitewnego zamieszania i celowego zaangażowania uwagi matki w akcję – postanowiła sprawdzić, co Mama Bezy nosi w torbie. Czyli: gdzie som ciasteczka?!
– Ty, Beza! Pac co ona robi! – syknęła Buła, która nie byłaby sobą, gdyby przepuściła okazję do podgrzania atmosfery.
– Kumok… zjadłaś moje ciastka…? – zaszlochała Beza.
– Pjoszem paniom!!! Pani da ciastkooo!
Tymczasem Buła zadawała szyku przed nowym gościem: – O, ceść! Hehe… Bążur… Ładna pogoda… Ho ho… Co za fspaniała piescocha… tudziez… kolcatka…
Każdy pies w okolicy chciał bowiem na własne oczy zobaczyć stado pierożków
biegających na swoich krótkich krzywych nóżkach…
– O, taka jestem! Zglabna! O, pac! Lobie Mackenzie! Naranana nanana nanaaa….
– To choc, jesce raz sie ponapiernicamy!
i tak bez końca :)
——————————————————————-
archiwalne komentarze z zazie-dans-le-metro.blog.pl