strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
cud! stał się prawdziwy cud!
w piątek wieczorem, w przeddzień wigilii, panowie robotnicy stwierdzili, że przed świętami dadzą nam już spokój
i ogłosili tymczasowe zawieszenie broni. czyli że jak bardzo chcemy, to se możemy posprzątać dla niepoznaki, zanim oni znowu przyjdą i nabałaganią.
i powiem Wam, że nigdy nie byłam tak szczęśliwa mogąc umyć podłogę. i to po wielokroć.
gdyż tynk ma tę cudowną właściwość, iż wżera się w rzeczywistość na tyle głęboko, by raz za razem odradzać się tuż po kolejnym myciu podłóg i sprzętów.
w późnowieczorny piątek zdążyłyśmy jeszcze dopełnić rodzinnych powinności,
wpadając w wigilię wigilii na śledzia i sękacza oraz dokonując zrzutu prezentów.
samą wigilię planowałyśmy rzecz jasna spędzić we cztery (my + mopsy). bo tak ;)
sobotę rozpoczęłyśmy wizyta pod Halą Banacha, gdzie w strugach deszczu zakupiłyśmy odświętne ingrediencje.
resztę dnia pochłonęło sprzątanie, mycie podłóg, układanie, mycie podłóg, przywracanie do stanu używalności, mycie podłóg. [ja]
krojenie, gotowanie, doprawianie, przygotowywanie, zmywanie. [syd]
około 23.00 mieszkanie zaczęło wyglądać w miarę normalnie i w miarę świątecznie.
do wigilijnego stołu zasiadłyśmy o 23.30 ;)
takie tam, buziaczki pod jemiołą.
i naprędce sklecone fiki-miki-świąteczne-stroiki.
oraz Kumok czekająca na Mikołaja.
oraz Miszur, która – pobawiwszy się już wszystkim we wszystko – także straciła cierpliwość…
– Maaamaaa…. a kjedy psyjdzie Miikoouaaaj…?
– A byłyście grzeczne?
– A co to ma do rzeczy, ja siem pytam?! No mamo?!!
– Cekaj, Miffur! Faraf znajdem tego Mikołaja! Za fsiarz go wyciongnem!
– Wuaaśnieee, niech daje pjezentyyy ra Misuuuraaa! Sipkoooo!
– Dzie jesteś, Mikołaju, cieciu jeden?!
Kumoczek jak zwykle postanowiła przekopać się przez kanapę do Narnii, by uzyskać tamże odpowiedzi na wszelkie dręczące ją pytania
– Nie ma dziada! Faraf mnie szrag trafi!!! Psiakref chorera, dopadne skubańca!
– Dawać mnie tu Mikołaja!!!
– Tejaz ja! Tejaz jaa!!! – zapiszczała Miszur, wskakując na kanapę i turbując Kumoka.
teraz Miszur przekopuje się do Narnii. oszaleć można.
– Nie ma… Nie ma… – szlocha Miszur.
– Miszur, a byłaś grzeczna?
– Yyyy… Cio…?
– Misur zafse gfefnaa!!! Daj pjezenta!
– No daj… Pjezenty dja Mifuraaa… Sloch…
– Kumoook! Zjób coooś!!!!
no dobra, Mikołaj przyszedł. dalej było już tylko lepiej.
święta, święta – czyli leżenie pod choinką.
i spanie pod jemiołą.
– A może Mikołaj psyjdzie djugi jaz do Miszuja?
świąteczny poranek – rodzinne męczenie, dręczenie, masowanie i turlanie Kumisia
duuuużo drzemek z Sydem
dużo kawy, dużo lalkowania, dużo malowania Humbrolami. oraz dwa palce sklejone na amen Kropelką.
oraz rozległe rany po rozłączeniu syjamskich paluszków.
działania w toku. pod naszym łóżkiem rośnie kamienica von Burkhardtów.
święta, święta. i już po. wieczorem drugiego dnia świąt z rosnącym podnieceniem przygotowuję się
na jutrzejszy powrót panów robotników. nauczona doświadczeniem i boleśnie doświadczona pyłem –
opakowuję dokładnie cały dom plastikiem. hello, dexter morgan!
oto siła obsesji – nie przedrze się żaden pyłek!
wszystko opakowałam! wszystko! VIVAT AMBALAŻ !!!!
Zazdroszcze Ci tych mebelkow ….a trzydziestka na karku :))))))))))))całuski dla K&M :***
a to własnie taki wpis na jaki czekałam od przed świąt !
kochane M&K od razu nastawiają pozytywniej do życia mimo braku dalszej chęci egzystowania…
ahh…. więcej Kumoka i Muszura, a świat będzie piękniejszy :))