dzisiaj myślę o sobie. co? ano to, że nie podołałabym nawet pracy na kasie w tesco.
o zawodowym pisaniu na zadany temat nie wspominając. i oto przed nami podpunkt drugi:
wrodzony ateizm i sceptycyzm poznawczy a wiara w siebie i swoje możliwości.
chciałabym napisać cokolwiek więcej, ale rozdziera mnie na pół skowyt z gatunku mentalnych
oraz głęboki jak jasna cholera rów mariański własnej niemożności.
dzisiaj płakałam w pracy. żena, nie?
w tesko trudna praca
Zaz, każdemu się może zdarzyć. Ja prawie popłakałam się prowadząc lekcję angielskiego w czwartej klasie podstawówki, później wracałam zaryczana do domu. I co z tego. Najważniejsze to wysmarkać nos i wygrzebać się z dołu mariańskiego.
A tytuł Twojej notki obudził we mnie ochotę na The Cure.
Trzymaj się:*
płakać każdy czasem musi, inaczej się udusi ;)))
http://www.youtube.com/watch?v=QYLDT-PIlsc&ob=av2n
Ja bym chyba nabywała ten specyfik ze zdjęcia w hurtowych ilościach i żarła jak cukierki…
E tam, ja też płakałam nie raz w pracy. I z powodu bólu istnienia i z powodu ludzkiej głupoty. Płacz jest rzeczą ludzką, a jak raz było po mnie widać, że płakałam, moi nieludzcy koledzy z pokoju obudzili w sobie ludzi i koło mnie i moich spraw biegali :D
bu :/