malownicza okolica, fotogeniczny pałac, przepyszne jedzenie – wszystko prawda. ale w Wiechlicach i tak najfajniejsi są ludzie:
tutaj naprawdę przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi. jest cudownie rodzinnie :)))
dzieci, mopsy, dorośli i mniej dorośli ;)
W jak Wielki Wakacyjny Wypoczyn Wiechlicki
a teraz wchodzi Quentin – (prawie) cały na biało.
i Czmuda na włościach!
Syd jak zwykle prześliczny :*
i Kostek bardzo fotogeniczny :)
ostoja spokoju i dobrej łagodnej energii Matka Joanna od Wszystkich Czmudów i postrzelona Panna Dziedziczka
Szef Wszystkich Szefów i Czmuda Wszystkich Czmudów w jednej osobie – z ułańską fantazją i czerwonym obuwiem
o tak, o! – i już wiemy, po kim nasza Czmudka odziedziczyła ten życiowy rozmach ;)
Paula i Josh ;)
Quentin chyłkiem przemyka z kiełbasą, Ruda właśnie kiełbasę pożarła, a Tofik rył sobie w ognisku w poszukiwaniu ziemniaków…
chyba z daleka widać, że Quentin nie prezentuje się zbyt zdrowo. być dwa razy chorym podczas jednego urlopu? gratulujemy!
najlepsze ziemniaki z ogniska!
Zaziei ryby głosu nie mają
a Kostek wpiernicza visolvit! mniam!
Syd, Ruda Flądra i jej osobisty Dust Eater
Quentin w kucki robi pulpety z błota
Toficzek roweruje rekreacyjnie
ludzik marynarski
i Miszur jako kierowca tira
Miszur składa u Rudej wniosek o adopcję
lody, cukierki, rozpusta!
i rozgrywki Osadników, podczas których Quentin pluje jadem i miesza ludzkość z błotem
profesor Jan Czmuda zaleca daleko posuniętą rozwagę w podejmowaniu decyzji strategicznych
i tłumaczy Sydowi reguły gry
kalambur deserowy: nóż w wodzie
i Ruda zarządzająca podwójną kawę i ciasteczko dla Mariana
a tu Marian płacze, bo ciasteczko się zjadło.
Ruda pstryka focie na naszą klasę
Tofik popiernicza wyczynowo i slalomem pomiędzy krzaczorami
a potem odpoczywa
i zadaje szyku oazową fryzurą
ja się gapię. w niebo. w przestrzeń. w cokolwiek.
summertime sadness. depresja nie mija. nawet w wakacje. nie ma urlopu od własnej głowy.
sznurujemy latawce i puszczamy na wiatr.
powitanie słońca na opak.
takie tam, hollywoodzki uśmiech Czmudy i okulary Chanel
Miszur nie ma depresji. Miszur jest super cool.
a Kumeczek jest kochana :*
Quentin śledzi trendy w internecie
Czmuda zdalnie steruje Sputnikiem
Quentin pije lekarstwo. strasznie gorzkie. aż musiał sobie coca-colą rozcieńczyć.
Kocham obłoki… przelotne obłoki… tam, ot tam… te cudowne obłoki!
tymczasem temperatura rośnie…
Kostek i Janek nie zastanawiają się zbyt długo.
hooop! plusk! boom!
Janek chodzi po wodzie ku uciesze Kostka
stoję z boku i przyglądam się krystalicznie chłodnej wodzie.
cieszę się radością dzieci.
a gdy dzieciaki opuszczają basen…
już szykują się kolejni mali mistrzowie w pływaniu
tymczasem Quentin szcza na grządki
a Syd daje nura!
i się cieszy.
i wtedy wchodzi Czmuda: cała na biało.
zrzuca szlafrok, zakłada osprzęt i przygotowuje się do pobicia swojego życiowego rekordu
trzyyy-czteeeee—ryyyyy!!!!
i dalejże – młócić wodę odnóżami!
sztorm, tumult i spienione fale
i… jeeeest! nowy rekord!!!
teraz już tylko relaks!
i czary z mydła.
euforia małych ludzików.
chlorofilowy paluszek Fruit Ninja ;)
Latający Czestmir ;)
i Bianka czarodziejka mydlana
Wystarczy jedna słomka
Wystarczy trochę mydła
I już cię nie ma w domu
Już lecisz jak na skrzydłach
Do miasteczka, gdzie nie znajdą cię rodzice
Do miasteczka, co ma nazwę Bańkowice
W Bańkowicach, w Bańkowicach po ulicach chodzą takie niańki
Co dorosłych, co dorosłych ludzi uczą puszczać z mydła bańki
W Bańkowicach mieszka trębacz, trębacz zdolny niesłychanie
Który z trąby puszcza co dzień rój mydlanych baniek.
W Bańkowicach, w Bańkowicach straż pożarna stoi nad sadzawką
Każdy strażak, każdy strażak puszcza bańki strażacką sikawką
W Bańkowicach mieszka doktor niezwykle uczony
Który bańki z mydła stawia przeziębionym…
może po prostu nie powinnam tak dużo myśleć o bezsensownych, nieproduktywnych i dołujących rzeczach…
może powinnam się odciąć. zamknąć wewnątrz mydlanej bańki. i takie tam inne pierdolety podstarzałej baby z depresją…
„być wesołym. dużo jeść.” trzymać się prosto. być zadowolonym z siebie. cokolwiek, byle utrzymać się na powierzchni życia.
dać się nadmuchać radością życia
zastanawiam się, co ki kiedy poszło nie tak. i dlaczego teraz mam to wszystko w głowie.
acha, żeby było wszystko jasne. a przynajmniej nieco mniej różowe.
wcale nie byliśmy na wakacjach. po prostu przenieśliśmy swoje firmy i biura na dwa tygodnie
w milsze okoliczności przyrody.
całymi dniami napierniczaliśmy.
niektórzy radośnie. inni mniej.
ja jestem mniej. nadal.
aczkolwiek się wyspałam.
escitalopram chyba nie działa. niestety.
Ale piękne zdjęcia… ach!
nie wiem co mi się bardziej podoba, zdjęcia, to co one przedstawiają, czy Twoje komentarze pod nimi:)
uwielbiam świat widziany Twoim obiektywem, ubrany w Twoje słowa :***
trzymam kciuki, żeby deprecha mimo wszystko poszła w pisssduuuu :) w tak sprzyjających okolicznościach przyrody. ale tak jak napisałaś 'nie ma urlopu od własnej głowy’.. ostatnio 'działałam’ w podobny sposób, trochę jak podgniłe truchło, aczkolwiek na wyjeździe. tylko mojej rodzinie i znajomym pojęcie depresji,przynajmniej w praktyce, jest obce. zbieram się w sobie, żeby odwiedzić na początek psychologa. pufff, damy radę. pozdrawiam
Wszem i wobec oświadczam, że Twa depresja jest bezpodstawna-masz takie Czmudy, Quentiny, Tofiki, Miszury, Kumoki, obłoki, bańki, hamaki, trawe, pałace i baseny-kurde blaszka-you are so fucking lucky! No i masz oczywiście sympatię moją i innych wiernych czytelniczek:)
może jeszcze tabsy nie zdążyły zadziałać pełną parą (ja też z tzw. cita clubu).
dobrze, że masz tyle dobra wokół siebie. to wiele znaczy.
Miszur w czapce wygląda jak rasowy hamerykański raper, a że zacytuję ”Czmuda” w szlafroku kojarzy mi się z damską wersją Hugh Hefnera :].
Powiedzieć, że Wam zazdroszczę, gratuluję i że było piknie to mało!
Wspaniałe foty, bajeeeczne!
Qrfa mać, chyba was nie lubię już. z zazdrości.
hehe, też pozazdrościłam po tych fotkach