a teraz wisienka na tym depresyjnym i rozpływającym się torcie:
ECIE-PECIE w pełnej tapecie i z głupią miną jestem w gazecie…
czyli: „elegancka i pełna praktycznych porad” (jak styczniowy numer magazynu „Olivia”)
radzę czytelniczkom: jak spłukać się doszczętnie, kolekcjonując lalki Blythe ;)
[oraz: tak, wiem. wyglądam na tych zdjęciach jak 60-letnia ofiara
pompowania twarzy spulchniaczami do wędlin i podrobów…]
styczniowy numer Olivii pojawił się w kioskach dopiero dzisiaj,
więc nie będę aż taką zołzą, żeby w dobie kryzysu prasy papierowej
wrzucać tutaj pdf’a. poczekam grzecznie jeszcze chwileczkę ;)
ale małą. tymczasem mały foto-teaser:
tak, wiem, że jestem gruba. grubo za gruba. o jakieś 20 kilogramów.
tak, widzę też, że nie powinnam pozwalać stylistce Olivii, by ubierała mnie w falujące fiolety zapinane pod szyję,
bo wyglądam w nich jak własna babcia. oraz że – nie używając na co dzień podkładu, fluidy czy innych mazideł –
w ciężkim fotograficznym makijażu wyglądam i czuję się jak manekin z Gminnych Domów Towarowych.
porażka.
w lalkowy artykule Katarzyny Świerczyńskiej towarzyszę słynnym Laloushkom Marty Hryniak,
co jest dla mnie szczególnym wyróżnieniem – no bo bądźmy szczerzy:
Laloushki to znana marka i profesjonalny concept-store, zaś o lalkowych kolekcjach Marty pisze nawet Harper’s Bazaar,
a ja? ja jestem anonimową kolekcjonerką lalek, zbieraczką osobliwości i kompletną amatorką z hoplem na punkcie Blythe.
… no dobra, wystarczy tej kokieterii, o mnie też kiedyś napiszą w Harper’s Bazaar. albo w czymś tam.
do tego czasu zdążę schudnąć ;) oraz wyjść z depresji.
bo naprawdę nie jest łatwo, kiedy siedzisz w czarnej dupie rozpaczy…,
a w twoim domu pojawia się profesjonalna ekipa zdjęciowa, żeby ci robić zdjęcia
naprawdę – mili, serdeczni ludzie; którzy nie chcą zrobić ci nic złego, tylko po prostu wykonują swoją pracę
zgodnie z zapotrzebowaniem i specyfikacją „zamówienia” z redakcji czasopisma dla pań „Olivia”
a redakcja czasopisma dla pań „Olivia” życzy sobie, żebyś była ładna, atrakcyjna i wesoła
i naprawdę nie jest istotny fakt, że na co dzień nie szpachlujesz się
centymetrową warstwą tapety oraz nigdy w życiu nie prostowałaś włosów…
oto Olivia daje ci szansę, żebyś choć przez chwilę wyglądała atrakcyjnie –
zgodnie z wyobrażeniem o atrakcyjności redakcji. to znaczy redakcja wie,
na podstawie rozmaitych przesłanek, jak wyobrażają sobie atrakcyjność
czytelniczki czasopisma dla pań „Olivia”.
więc sorry, Zazie, nie możemy pokazać, że masz pryszcze, podkrążone oczy
i cerę koloru brudnej szmaty do podłogi. nie pokażemy też, że dzień w dzień
chodzisz w rozciągniętych dresach upierniczonych sosem ze spaghetti.
– Przepraszam cię, kochana, wiesz jak jest… To nie ja o tym decyduję… – tłumaczy mi przemiła stylistka Dari.
– Nie no, spoko, czuję się zajebiście… – odpowiadam i biorę głęboki oddech.
– Ale nie rób dziwnych min, skup się! – zagaja fotograf, a ja mam ochotę się rozpłakać.
twarz mnie szczypie od tłustego fluidu, który spływa ze mnie pod gorącym światłem reflektorów.
pocę się z nerwów, bo wiem, że wyglądam jak Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej.
panikuję, nie wiem co mam robić, więc nalewam sobie z lalczynego dzbanuszka
prawdziwą herbatę (rozlewając po lalczynym stole)
i ją sobie wypijam :)
– Dzióbek! – myślę – Tylko dzióbek może mnie uratować!
po czym szczerzę się do własnoręcznie ulepionej z modeliny kanapki z żółtym serem i pomidorem
Syd robi mi zdjęcia komórką
ja robię zdjęcia Syd
obie wiemy, że to, co się tutaj wyprawia, to jakiś sen wariata…
– Uśmiechnij się! No uśmiechnij! – zachęca fotograf tonem nie znoszącym sprzeciwu,
a ja czuję, że zaraz kurwa umrę, no normalnie umrę. Padnę trupem na środku tego całego cyrku.
– Śmiej się! Szeroko! – woła fotograf i próbuje mnie rozśmieszyć, na co ja robię coś kurwa takiego:
i czuję, że to koniec. absolutny koniec wszystkiego.
mam ochotę przepraszać fotografa, stylistkę, oświetleniowca i producentkę,
że jednak nie, japierdolę, do widzenia, to się nie uda.
przepraszam, wybaczcie, żegnajcie.
jestem wielka jak wieloryb i czuję to każdym centymetrem kwadratowym mojego ciała.
i wy, ekipo profesjonalistów, doskonale to widzicie i jesteście załamani, ale co macie począć,
jest zlecenie i trzeba je zrobić: sfotografować wieloryba tak, by przypominał złotą rybkę.
ale to się nie uda, sami zobaczcie.
nie rozpoznaję sama siebie. nie wiem, kim jest ta stara pudernica na zdjęciu.
czy możemy już przestać? błagam.
Miszur po 4 godzinach nadal nie wie o co kaman…
i nie może zrozumieć dlaczego nie jest w centrum zainteresowania…
Kumuś raz po raz posyła mi pełne wyrzutu spojrzenie…
wytarmosiłabym to moje dziecko najsłodsze, ale mam na sobie cudzy sklepowy ciuch z metką, ryj umazany grubą warstwą tynku
i włosy wyprasowane żelazkiem. mam ochotę wytarzać się o kanapę – tak jak zwykle w akcie zabawowej desperacji robi to Kumok…
to może ja wam jednak pokażę swój warsztat lalkowy?
No i pokazuję, ale te zdjęcia nie wchodzą do sesji. Robi mi je Syd.
oto moje lalki – rozmontowywane, piłowane, szlifowane, modelowane i rzeźbione –
przemalowywane, rerootowane i całkowicie unikalne OOAK (One Of AKind).
uwielbiam dłubać w ich wielkich głowach, modyfikować mechanizm zmiennokolorowych oczu,
dźgać je szpikulcem, torturować dremelem, peelingować papierem ściernym i wygładzać „magic spongem”.
a potem malować, cieniować i cudować z ich wyglądem na wszystkie sposoby.
i o ile zazwyczaj mam cholernym problem z utrzymaniem uwagi nad jedną rzeczą – lalki są absolutnym wyjątkiem!
mogę siedzieć nad nimi godzinami, dłubać, przerabiać, szyć ubranka, budować mebelki, tworzyć pokoiki…
nigdy więcej sesji zdjęciowych do magazynów dla pań!!!
—————-
a oprócz tego cieszy mnie bardzo, że tematy lalkowe zataczają coraz szersze kręgi,
wkraczając na oficjalne salony (i saloniki prasowe) i że mam w tym swój mikroskopijny udział.
mnóstwo dziewczyn i kobiet w Polsce kolekcjonuje różnego rodzaju lalki (Barbie, Tonnerki, Monsterki, dollfie BJD)
szyjąc dla nich przepiękne stroje i przesłodkie ubranka, budując domki i mebelki, tworząc przecudne miniaturowe światy –
są niesamowicie zdolne, kreatywne i własnoręcznie wyczarowują prawdziwe cacka.
więc, moi drodzy, zapamiętajcie, że kobiety w Polsce zajmują się nie tylko dekupażem, sutaszem i scrapbookingiem.
[…] moją pierwszą i bezwarunkową reakcją była jak zwykle myśl: „umrzeć, wyjechać, nie zareagować” – zwłaszcza, że nadal mam w pamięci tę moją widowiskową katastrofę w czasopiśmie dla pań „Olivia” [klik!] […]
Najpierw napisałam własny komentarz, teraz dopiero zaglądam tu.
Tak jak pisałam, czuję niedosyt. Ale rozumiem, że w krótkim tekście do tygodnika nie da się umieścić wszystkiego :-)
Ojej, to miał być wpis dotyczący artykułu w Polityce i niego właśnie się odnosi…
[…] moją pierwszą i bezwarunkową reakcją była jak zwykle myśl: „umrzeć, wyjechać, nie zareagować” – zwłaszcza, że nadal mam w pamięci tę moją widowiskową katastrofę w czasopiśmie dla pań „Olivia” [klik!] […]
p.s. Zazie, trafiłam na Twój blog dzięki Chustce…, no I tak już zostało:)… Mieszkam przy pl. Narutowicza I czasami wędrując uliczkami Starej Ochoty wypatruję Ciebie/ Was. Przesyłam dużo kolorowych uśmiechów, pozdrowień I wszystkiego naj!
śliczne fotki!
wyglądasz pięknie, przepięknie! To nie tapeta, prostownica, czy ciuchy – to Ty:-)
zajebiscie wygladasz:) I zupełnie nie wiem dlaczego jestes w stosunku do siebie az tak krytyczna. Zaz, ja brałam przez dwa lata efectin. Utyłam na nim 20 kg. Jak odstawiłam to zwyczajnie mam wrazenie , ze wszystko co mialam w nadbagazu wysikałam. Teraz wspomagam sie lekuchno czasem afobamem, bo mam nerwice lekowa. Waga spada nadal I czuje sie lepiej. Jeszcze raz powtorze, jestes piekna I bosko sie prezentujesz:)
obozuniu, na effectinie też się tyje?!!! jezuuu, nieee. lekarz mnie zapewniał, że to wina seroxatu, a na effectinie nie ma takich akcji. załamałam się niniejszym… ;(
A nie załamuje sie dziewczyna. Przeca Olga to całe branie lekow, to droga do zdrowienia, a nie cpania przez całe zycie. Przyjdzie czas, ze odpusci Cie choroba. Ja mocno w to wierzylam. Bardzo chcialam byc zdrowa. Nie zyc w bance mydlanej. Ja mam oczywiscie tylko depresje, oraz nerwice lekową. Tylko i az. Wiem ,ze kazdego dnia moze przyjsc moment ,ze nie wstane z wyra. Ale walcze. I uwierz mi ,ze odstawienie lekow bylo najtrudniejsze. Udalo sie. Mysle ,ze dasz rade. A jak odstawisz, to przestaniesz tyc i nagle odzyskasz dawna wage. Bez diety, bez zadnego problemu. Trzymam za to. Dzielna jestes i boska:)
Trzym sie.
jesteś piękna. :)
Zazulku dobrze Ci w tej pełnej tapecie. Tylko Miszur taka smutna…
Rzeczywiście na stronie gazety wyglądasz dużo mniej korzystnie niż wskazują na to pozostałe zdjęcia, a wskazują na to, że jesteś piękna :)
Od niedawna odwiedzam Twojego bloga, ale już jestem oczarowana. Te lalki, ich oczyska, to światło, rekwizyty, pozy, ubranka, po prostu magia. Podziwiam Twoją kreatywność i pracę nad nimi! Brawo!!!
Mam tą gazetę :)
Piszesz o tyciu, jakby to było najgorsze nieszczęście na świecie i muszę to skrytykować jako zwyczajnie płytkie podejście
Zazie, przestań piep…yc o swoich kilogramach i grubości bo Ci swoje zdjęcie przyślę !!! (to groźba) .
Przystojna laska jesteś i tyle :-))
Pięknie wyszłaś! Extra wyglądasz w tej długości włosów ;-)
Bardzo urodziwa Ciebie kobita :-)
Zdjecia zajebiste !
Gratuluje !
WOW! To musiało być niesamowite przeżycie!
Szalenie się cieszę, że pojawiła się kolejna taka publikacja w „poczytnym” magazynie.
Zazie – masz tam w domku tyyyyle cudów, że spokojnie na kilka artykułów by wystarczyło, tylko i wyłącznie o TOBIE i Twoich bajecznych zbiorach :D
Trzymam kciuki by Harper’s Bazar wreszcie się ocknął!
Wyglądasz SZAŁOWO!
Widzę na zdjęciach że ciągle jesteś na diecie. Picie i jedzenie tylko w symbolicznych ilościach;) Fajna sesja, dużo masz tych szpargałów co to nawet się nie domyślam do czego mogą służyć.
to oprócz TS (gdzie znajome blogerki) muszę jeszcze Olivię kupić :))
ale fajne zdjęcia, z filiżanką – my favourite!
Brawo i gratulacje!niech wreszcie wszyscy dowiedzą się,że Lalki są nie tylko dla dzieci :) świetna sesja!
a ja, Droga Pani Zazie- uwielbiam, uwielbiam tę fotę z książkami w tle. total. cudo!!!
mnie rozpierdolił Miszur w koronkowych gatkach. ona po prostu nie rozumie, dlaczego jej nikt mejkapu nie zarzucił na twarz.
gratuluję wejścia na salony prasowe. takie elganckie, powabne wejście to jest. dostojne. zwłaszcza w szkarłatnej bluzce ;)
mój R zobaczył Twoje zdjęcie z filiżanką w moim fb fidzie właśnie i spytał, who is this girl with a tea cup?. lubi lalki i kastomizuje je.
so did Cindy Sherman, odparł na to R.
padłam i kwikłam :))))
I. like. R :)
czy wyjdę na total ignoranta jeśli powiem, że mi się Twoje zdjęcia z wystawy Cindy Sherman też z Zaz skojarzyły????
Super Zazie wyglądasz! dopiero teraz podczaiłam ten wpis
huehuehue
Cindly rulz! i Zaz też!
No na zdjęciach pozagazetowych zdecydowanie fajniej, bo po Twojemu, z dziobem i filiżaneczką :)) Na gazetowych jak nie Ty!
Zazie, Zazie – jesteś piękna!
Piękna.
Jesteś Piękną Kobietą!
Mnie MUSISZ uwierzyć:)
Łał. Olivii nie czytuję, ale z okazji tejże okazji jutro śmignę i zakupię.
Wyglądasz odlotowo, chociaż Miszur i tak jest naj_naj :)
Kurde, Zazie, pierdolisz waćpanna z tymi kilogramami. Jesteś lachon, ja heterobabon Ci to mówię :).
zazie, Ty Olivię pozwij, za wredotę, a naczelnym i jedynym fotografem niech tam zostanie Syd i niech się uczom, jak się robi zdjęcia pięknej kobiecie!!!
a z czego, że tak spytam nieśmiało, kobieto chcesz schudnąć???
Widzę, że Twoja kariera weszła na właściwą ścieżkę :)))
Łomatkoboskoczestchowsko!!!!
Pikna kobieta z Ciebie!!!! Te zdjęcia niegazowe – cudowne. Focie słitaśne , dziubkowe!!! Co Ty od siebie kobieto chcesz?!!! W łeb Cię palne jak nic!!! Jak będziesz narzekać na swój wygląd,
Zgłaszam się na drugą żonę chociaż mam męża:))))
A Oliwię zara raniutko zakupię:))
Całusy Patti
niegazetowe miało być!!!!
Brawo Zaz :)
I chcę powiedzieć, że masz śliczne włosy.
Mopsiątko w koronkowych majatch rules! :]