uwielbiam lalkowe spotkania, choć wstyd się przyznać – rzadko na nie docieram ;)
jednak tym razem – w ramach prób przełamywania narastającego we mnie syndromu dziwaka i odludka – przyszłam.
wpadłam spóźniona, z Orką pod pachą…
o, no właśnie! spotkanie było nie tylko Blythe’owe – a ja przed przyjściem zastanawiałam się, czy oprócz Orki
wziąć jeszcze którąś z moich „metamorficznych” monsterek…
w obliczy pięknych, wyniosłych i eleganckich lalek…
szykownie ubranych, starannie uczesanych…
czarujących w każdym najdrobniejszym szczególe
Orka okazuje się być bliźniaczym wcieleniem mnie samej – w wełnianej krzywej czapce, z miną sieroty, na uboczu… ;)
zawsze chciałam być damą. no ale cóż poradzić…
lubię ładne dziewczęta. sama zaś jestem małym kasztanem.
zdecydowanie bliżej mi do zagubionej middie – Kici
eleganckie piękności onieśmielają
lub budzą we mnie totalne niezrozumienie…
prócz wrażeń estetycznych nie czuję nic…
a Little Apple Doll to moje marzenie…
A gdzie się podziewa Zębiczna Dzidzia? Trochę tęsknię, nieprawdaż.
też mi utkwiło
„lubię ładne dziewczęta. sama zaś jestem małym kasztanem” szczerze żałuję, że nie zdążyłam wymyślić tego pierwsza.