wzięłam na warsztat kolejną ofiarę:
lalka – jak twierdził chiński sprzedawca z Ebaya – jest fabryczną wersją Blythe, tzw. Blythe Factory doll,
z którą nie miałam jeszcze okazji pracować…
długie blond falujące włosy, brak grzywki, mold RBL i kolory oczu (w tym eye chipy w kolorze light green)
sugerowałyby model Matryoshka Maiden:
ale… uwaga! nie dajmy się zwieść pozorom.
po pierwsze – oryginalna Matryoshka Maiden z 2008 roku była lalką z edycji limitowanej (tylko dla sieci Toys 'R Us),
więc z pewnością cena jej „nieoficjalnej wersji factory” nie byłaby tak atrakcyjna jak ta, na którą się skusiłam ;)
po drugie – faceplate mojej lalki ma inny make up – zamiast delikatnych zielonych cieni „na powiekach”
są brązowo-rdzawe, pasujące raczej do make up’u modelu Urban Cowgirl.
podobnie z kolorami eye chipów – jasnozielone tęczówki Matryoshki powinny patrzeć na wprost,
tymczasem w moim mechanizmie patrzą zalotnie w prawo, zaś na wprost patrzą – i słusznie! – błękitne…
i tak dalej, i tak dalej…
nie ma więc sensu szukać podobieństw do oryginalnych modeli
i należy po prostu stwierdzić, że…
lalka jest zwykłym fabrycznym „składakiem”.
pytanie tylko: czy z oryginalnych części, które „przypadkowo spadły” z taśmy produkcyjnej?
czy może nasza Blajtka jest uroczym Frankensteinem zmontowanym z części pokątnie odlewanych na zapleczu chińskiej fabryki?
przyznam szczerze, że od początku stawiałam na opcję nr 2 – czyli TBL (TaoBao Blythe).
po pierwsze – cena lalki. po drugie – szybkie zewnętrzne oględziny i porównanie kilku kluczowych parametrów
(odległość śrubek od skalpu z tyłu głowy, onitowana dziurka na sznureczek, odcinek pomiędzy krawędzią ucha a formatką moldu, itp).
niestety, kupując Factory Blythe na Ebayu nie jesteśmy w stanie obejrzeć jej „na żywo” – nie mamy także żadnej gwarancji,
że na aukcji wisi „real photo” sprzedawanej lalki. tak więc zamiast „factory” możemy dostać zwykłą TBL. no cóż.
po rozkręceniu lalki miałam już 100% pewności – oto TBL.
faceplate był w niektórych miejscach tak cienki, że zadrżałam ze strachu na samą myśl o głębszym rzeźbieniu ust…
i tutaj niestety poczułam się zawiedziona. panuje bowiem opinia, że TBL ze względu na swoją atrakcyjną cenę
świetnie nadają się do ćwiczeń customizacyjnych. teraz przekonałam się, że jednak nie bardzo.
porównanie grubości plastiku TBL z faceplate’ami normalnych Blythe wypada bardzo niekorzystnie
i trzeba mieć naprawdę sporo wyczucia, żeby nie zniszczyć TBL’owej lalki.
no cóż, chciałam się przekonać, jak pracuje się na factory/TBL – to mam ;)
a okazji będzie jeszcze parę, bo w pudełku czeka kilka takich cienkoskórych delikwentek
ta akurat będzie moim prezentem dla małej dziewczynki – jej pierwszą lalką Blythe.
zależało mi, żeby Annika – bo tak ją roboczo ochrzciłam – nie była „słodka” i „śliczna”,
a wręcz przeciwnie – po skandynawsku surowa i zdystansowana do świata,
ale z nutką naturalnej radości życia ;)
oto Annika po przemianie:
fabryczny makijaż został całkowicie starty papierem ściernym, wyrzeźbiłam jej usta, nos, rynienkę podnosową i dziurki w nosie,
odrobinę powiększyłam oczodoły, zmodyfikowałam mechanizm oczu (sleepy eyes i gaze correction),
wymieniłam rzęsy, zrobiłam jej nowy make up,
używając suchych pasteli, kredek i farb akwarelowych oraz tempery.
makijaż utrwaliłam 6. warstwami Mr Super Clear,
a teraz zmienię jej włosy – na jeszcze jaśniejszy blond,
używając gotowego skalpu z modelu Simply Vanilla.
[…] więc zaczynamy. typujemy ofiarę i rozkręcamy jej głowę (=> co wygląda mniej więcej tak: KLIK!) zdejmujemy skalp, wyjmujemy oczy i oddzielamy faceplate od reszty plastikowej czaszki. gąbeczką […]
[…] którą ostatnio dłutowałam [tutaj] , wygląda teraz mniej więcej tak – czyli jak nasza Monchhichi […]
Brawo!
Odkrylam Twoj blog, szukajac wiadomosci o mopsach.
Bardzo mi sie podoba :)
Ja pod wplywem twoich postow tez zakupilam jedna fake a jedna oryginalna blajtke. I rzeczywiscie usta w fake wyszly mi jak u frankensteina:)))) bo ten plastik to jak cement za cholere nie chce sie dac formowac. Jakim narzedziem robisz usta i nos?
Sliczna! Przestała być banalna :)
czyli to jest tak jak myślałam…pod „powłoczką” Factory Blythe kryją się poprostu klony…..ehhh….Custom wyszedł Ci pięknie,szczególnie te kropkowane powieki! :D
Bardzo mi się podoba!
Oh Zazie! Bardzo tęskniłam za Twoimi lalkowymi wpisami :) dziękuję!
zazie, dla mnie to brzmi jak sajensfkszyn ;)
jesteś miszcz :)
https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRF2-4Vi0IkCyU2OVOAA-i20kMr8xSlGvmAicLtiXCp-Uyy7lkdcA Jest pierwsza w nocy. Właśnie przeczytałam całą notkę nie mając pojęcia o lalkach. Ja po prostu lubię mopsy.
powabna wyszła. masz talent.