tak mniej więcej od października życzliwi powtarzali mi: „poczekaj do wiosny, na pewno odżyjesz!”
no więc poczekałam. i osrało mnie mokrym śniegiem od stóp aż do głowy.
o ile mnie pamięć nie myli – w marcu 1991 roku pierwszy dzień wiosny
świętowałam w pełnym słońcu i w letnich ciuchach. dzień wagarowicza, klasa siódma be.
przebrana byłam za Sindbada Żeglarza, a koleżanka z ósmej be – Daria – za jaskiniowca i szła boso.
tyle ode mnie w kwestii globalnego ocieplenia… ;/
tylko uważaj na ten żółty!
Dreamed I was an Eskimo
my mama cried Nanook, a-no-no
Nanook, a-no-no
and she said, with a tear in her eye:
watch out where the huskies go
and don’t you eat that yellow snow!
tymczasem – osrana śniegiem – wsiadam do tramwaju, a tam…
jestem prostakiem i oczywiście skojarzenia mam fekalno-fetyszystyczne.
stoję w kolejce na poczcie. ugotowana. zaparowana. zmierzwiona. zastygam w stuporze.
tymczasem kolejka się drze i buzuje z oburzenia.
nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy mają siłę i ochotę na awanturowanie się o to,
że trzęsąca się starowinka chyłkiem zakradła się do okienka bez kolejki.
wielkie mi rzeczy. i raczej zabawne.
analizując to jakże frapujące zajście, doszłam do wniosku,
że awantura była wynikiem społecznej frustracji – koniec końców trzęsące się starowinki
za każdym razem wykazują się ponadprzeciętnym sprytem,
a lotności strategicznego myślenia mógłby im pozazdrościć sam Napoleon!
apdejt: po odebraniu przesyłki starowinka zażądała rozmowy z Głównym Kontrolerem poczty,
ale nie standardowo przy okienku, tylko na osobności! :)
kolejka zagotowała się ze złości.
wiwat starowinki z Ochoty! :)))
. . .
wracając do domu, widzę – o, but! but z lewej nogi!
i myślę sobie: – ranyjulek, jak można zimą zgubić buta?!!
ja rozumiem, zgubić czapkę czy rękawiczki, ale but?! serio?!
ale zaraz sobie przypominam, że nie dalej jak tydzień temu – podczas wyjazdu w Alpy –
zgubiłam kurtkę. puchową kurtkę.
tę, w której przyjechałam i w której miałam śmigać po stokach i szczytach.
więc jednak można.
Miło Cię znów czytać :*
Cieszę się, że jesteś. Bardzo było mi brak wiadomości o Tobie i mopsach, które uwielbiam.
w marcu jak w garncu, a kwiecień plecień, bo przeplata, trochę ZIMY, trochę lata.
czyli wszystko w normie, a upał w pierwszy dzień wiosny to anomalia.
Zimę to ja uwielbiam, wiosną się zawsze katuję, po prostu, ale nawet ten żart uważam za słaby. Proszę mi to to za oknem roztopić.
No nareszcie………..
Yay Zazie wróciła! W sumie daleko nie poszła bo była cały czas na Twarzowej Książce na szczęście. :D
Oj tak… też czekam na to wiosenne odżycie i co? Dupa za przeproszeniem…
fajnie, że znów jesteś tu.
gumofilc!
Alpy też nie pomogły? :(
ja już nie daję rady
osiągnęłam maksymalny stan wqrfienia na pogodę i chyba ekspolduję, albo szlag mnie trafi
jedyne dobre z tego pierwszego dnia tfuwiosny, że Ty się odezwałaś :)
Dobrze Cię znów czytać.
Dwa dni temu pojechałam w półbutach do Wro. Pogoda ładna, słonko świeci… wracałam w brei po kostki, osypana śniegiem, z niecenzuralnym mruczeniem pod nosem. Tyle w kwestii wiosny, która miała przynieść SŁOŃCE i CHĘĆ do czegokolwiek. To już wolałam grudzień.
a mówi się „głupi jak but z lewej nogi” i jaki wdzimy? no jaki? LEWY!! :D