to była dziwna noc. planowałam się nie upić.
ale się jednak upiłam. i to gruntownie. czystą wódką.
chyba nawet tańczyłam. czy coś w tym stylu.
tej nocy wydarzyło się coś jeszcze.
musicie wiedzieć, że zasadniczo jestem niespotykanie spokojnym człowiekiem, kwiatem lotosu i niewzruszoną taflą jeziora,
która przyjmie w swe odmęty absolutnie wszystko i momentalnie wygładzi lustro wody jak gdyby nigdy nic.
mam dużą pojemność na czynnik ludzki, podwójnie wzmocnioną odporność na bullshit
i wysoki próg wytrzymałości interpersonalnej.
dopóki się nie wkurwię.
zazwyczaj czarę przelewa jedna kropla, która dotąd mozolnie drążyła skałę.
a kiedy już moja miarka się przebierze, na dół leci lawina ostrych kamieni.
oberwać może absolutnie każdy.
i tak oto w sobotni poranek – na lekkim kacu – podjęłam ostateczną decyzję…
– wracam na freelance.