strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
zatroskany Miś Miszur zwrócił się do mnie z pytaniem, czemu Małe Czuczu szcza na pieluchy i sra po kątach – zamiast jak normalny człowiek i każdy szanujący się pies – kucać pod krzakiem i czynić swe powinności
mina Misia wyraża dezaprobatę, lekkie obrzydzenie i cień pogardy dla zwyczajów defekacyjnych Czuczełka
Misiu najwyraźniej zapomniała, jak sama – w okresie szczenięcym – wykazywała daleko posunięty brak kumacji w dziedzinie tzw. treningu czystości” (+ kolejny dowód na Miszurzą fantazję fekalną)
A teraz sama nastaje na moje malutkie osrane i oszczane Czuczełko, które nie widzi żadnego problemu w zesraniu się nam do łóżka! (ponieważ w hodowli bardzo ładnie nauczyło się wypróżniać na szmatki i ręczniczki)
– Misiulek się zaraz porzyga! – histerycznie wrzasnął Misiu, wychodząc na spacer.
Miszurek tak dzielnie maszeruje przez trawiaste połacie, ale może pamiętacie, jak bardzo była przerażona na swoim pierwszym spacerku?
tymczasem Miś Miszur wraca ze spacerku i wściekle fuka na wylegujące się w łóżku Czuczełko
no ale co zrobić z bobasem, który jeszcze nie dorósł do finalnego szczepienia?
niestety Misiu nie pozostawił nam wyboru: – Misiulek żąda podjęcia stanowczych kroków!
No dobra, Misiulek ma trochę racji – Czuczełko roznosi nam dom na strzępy!
Dlatego skrupulatnie przeliczyliśmy dni żywota Czuczełka i o dziwo wyszło na to, że…
w zasadzie to dziś już można zaszczepić gówniaczka!
Oto niezbyt szczęśliwe Czuczełko zapakowane do nosidełka
pragnę zwrócić uwagę na te delikatne gumowe poduszeczki łapkowe – wciąż miękkie, delikatne i nieśmigane!
Dumna Matka Zazie i jej mały mopsi pieróg
niesiony z dumą i szczęściem niczym trofeum!
Unieruchomione w nosidełku Czuczełko stanowi dla Misia bezpieczny obiekt węchowej ekploracji
Niestety: – Śmierdzi dzidziusiem! Ohyda! – zawołał Misiu, odwracając się z obrzydzeniem.
Mały dzidziuś trochę się boi łomotu pociągu i całym ciałkiem mocno przywiera do Mamy:
a Mama miętosi czule i szepcze do uszka jakieś uspokajające pierdolamento dla dzidziusiów
Miszur jest coraz bardziej zażenowana całą tą sytuacją:
No ale przecież musi zawieźć małego śmierdziela do doktora celem zaaplikowania kujki szczepionkowej w duponszcza oraz utemperowania narowistego charakteru Małego Gumadła
Oczywiście wcześniej Miszur „włączyła myślenie” i wnikliwie przestudiowała wszystkie dostępne na fejsbuczku publikacje medyczne dotyczące szczepionek
a następnie stwierdziła, że: – Chrzanić morgellony, autyzm, depopulację i mikroczipy! Mały musi srać na podwórku!
– Nie martfcie się o małego, gorzej już nie będzie! – uspokajała Miszurek.
a następnie z miną wytrawnego pasażera demonstrowała Czuczełku swoje przebogate doświadczenie
w korzystaniu z komunikacji miejskiej
Przejęci wbjaniem igły w nasze Małe Gumadło – nie robiliśmy żadnych zdjęć u weterynarza.
Stres odpuścił nam dopiero, gdy dotarliśmy do domu
i uwolniliśmy Małe Gumadło z uwięzi nosidełka. patrzcie na tę dupeńkę i tłuściutkie nóżki!
Jeśli myślicie, że wizyta u weta i szczepienie zrobiły na Czuczelku jakieś większe wrażenie, to się mylicie…
po powrocie do domu Czuczu przystąpiło do swych standardowych szczenięcych aktywności
Tymczasem Misiu straciła już wszelka nadzieję:
i wpierdala ciasteczka, no bo co jej pozostało…
sytuacja odrobinę poprawiła się wieczorem
kiedy Małe odpadło i zasnęło
Misiu łaskawie pozwolił Małemu dotykać swojej Dobrej Łapy,
a potem nawet przytulić się do swego cudownego ciałka!
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: