strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Trzy dni leżenia plackiem w łóżku, w większości bez przytomności. Po 2 dniach na łożu boleści odwołuję wszystko, co ostatnio pierdoliłam na temat życia i reszty spraw. Jednak rację mają matki, ciotki i babcie: najważniejsze jest zdrowie. Chcę swoje z powrotem!
Kumok nie odstępowała mnie na krok, cały czas leżała ze mną w łóżku, pomiędzy moimi nogami…
ale dziwne, że wcale nie przychodziła się przytulić ani nie interesowała się mną szczególnie – zupełnie jakby wiedziała, że i tak nie ma ze mną kontaktu…
Jeśli ktoś by się pytał, to nie: nie wypoczęłam, ani nie wyspałam się jakoś szczególnie. Nie wiem, co ja w zasadzie robiłam przez ten czas, bo nawet na prysznic nie miałam siły. Ale już nie śmierdzę, wykąpałam się i wrzucam focię, zrobioną z odpowiedniego profilu, lekko zblurowaną, w ciepłym świetle, że: o patrzcie, choruję tak jesiennie, stylowo, nastrojowo i w kolorze dyni.
PS. właśnie przescrolowałam instagrama i dupa z tym wszystkim, bo w mojej pościeli nie leżą obok mnie dynie, zeschłe liście i lampki choinkowe… Czyli chuj w bombki strzelił, zasięgów nie będzie
ale tak serio: jestem strasznie wymęczona i słaba, już przytomna, ale nadal chora na nie wiadomo co…
teraz już musi być dobrze, tylko się wyspać, dojść do sił.
strona główna > codziennik > mopsy > kumok > miszur > czuczu
Obserwuj Mopsiki Zazie: