do lekarza poszłam.

ale dla normalnych. takie-tam, podstemplowanie książeczki zdrowia.
pani dohtur nawet mnie nie dotknęła stetoskopem , mniejsza o to.
Piękno tkwi w szczegółach.

Owa pani dohtur ma umowę z naszą instytucją – przyjmuje pacjentów (czyli pracowników) i bez żadnych palpacyjnych brewerii wystawia nam zaswiadczenia.
Pani dohtur jest OK, ale pani pięlęgniara – okaz! (jeszcze nie wiem czego, ale jest zjawiskowa, fenomen mentalny!)

Miejsce, w którym pracuję związane jest z pewna grupą mniejszości… kulturowej, etnicznej, whatever…
Mniejszości bardzo specyficznej i…. (nie wiedzieć, albo i wiedzieć czemu)problematycznej dla wielu osób.
Istnieje nawet specjalne określenie na tych, którzy „nas” nie lubią (i bynajmniej nie jest w stylu „jesteś gópi i masz fszy”), ale nie będę w necie propagować żadnych haseł tudzież agitować tudzież…. whatever…

Dialog w gabinecie pani dohtur był jednak piękny:
[pani dohtur (która nas lubi i my ją lubimy) zwraca się do swojej podpory-ostoi-pielęgniary]:
– a widziała pani ich budynek? ogromny, cały biały, otoczony wysokim murem…

[pielęgniara się krzywi na samą myśl, a pani dohtur kontynuuje]:
– ochrona…, policja…, bramka z wykrywaczem metalu…., chronią się dobrze!

[pielegniara spode łba]:
– jak są tacy niedobrzy, to niech się chronią! ten, kto jest dobry, nie musi się tak chronić…

[pani dohtur rzuca wymowne spojrzenie swej towarzyszce, a do mnie uśmiecha się przeprasząjaco…]:
– to wspaniałe miejsce…, niesamowita atmosfera…
[ja przytakuję, bo swoją drogą to jest naprawdę świetne miejsce (nie, szef nie czyta mojego bloga ;P)] [tymczasem pielegniara zawzięcie smaruje coś w ksiażeczkach zdrowia pracowników… i komentuje dane osobowe!!!]:
– co tu pisze? N……! Pfff! czy to jest polskie nazwisko?! chyba widać, że nie! [z dezaprobatą i pogardą] [przy następnej książeczce myli się kilka razy i prawie ciska nią po stole]:
– no ja nie mogę! te nazwiska tak mnie rozpraszają! o, tutaj…. [i literuje kolejne nazwisko] no co to za nazwisko?!

* * *

a potem pani pielegniara opowiadała mi o tym, co widziała rano:
– … przy Rotundzie patrze, a tam z dzwigu zwisa jakiś facet i nóżką macha, rączką macha… a pod spodem takie poduchy dmuchane rozstawili, a ten się buja… i zejść nie chce, tylko się do skoku sposobi…., wariat, życie mu niemiłe…

ciekawe jak miał na nazwisko? bo jeśli tak, jak „my”, to się pani pielęgniara dziwić nie powinna…
Nikt by nie chciał, no nie?

2003-12-11

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x