zastanawiam się, czy kiedykolwiek zacznę to odczuwać i przeżywać.
czy w końcu poczuję ogrom tego lęku, przerażenia i obrzydzenia.
czy wreszcie zacznę o tym mówić bez nawiasów z półusmiechów i cudzysłowów z ironii.
czy kiedyś będę umiała nad tym zapłakać. wykrzyczeć to. wyrwać z siebie.
nie czuję nic. nic nie czuję.
wszystko inne czuję podwójnie, potrójnie i po wielokroć.
ale tego jednego – nie czuję wcale.
pamiętam wszystko, nie czuję niczego.
odtwarzam w myślach minuta po minucie, szczegół po szczególe, klatka po klatce.
wiele razy próbowałam o tym opowiadać. przyjaciołom, na terapiach, jakkolwiek.
ale nie umiem inaczej, jak tylko z drwiąco-kretyńskim uśmieszkiem psychopaty
przyklejonym do twarzy, na luzie, jak gdybym streszczała komuś fabułę taniego filmu
z dużą ilością krwi.
wyczytałam gdzieś, że zespół stresu pourazowego (PTSD)
lubi się zagnieździć w płacie czołowym mózgu.
tak jak ADHD.
oj dana, dana – ależ jestem jestem zjebana.
[…] historii, z roku na rok robiąc na mnie coraz mniejsze wrażenie. choć jednak nadal – kiedy pieczołowicie zapisuje tę datę w moim czarnym notesiku traum [TU] – odruchowo wstrzymuję oddech, zaciskam powieki, […]
był pewien pan, co płat czołowy naprawiał przy pomocy szpikulca do lodu. przez oczodoły ;)
Tak tak i mu jeszcze Nobla dali za to…brawo !!!
A tak nie na temat, to chciałam powiedzieć "Jak tu ślicznie!!!!!!!!!!"
To kiedyś odpuści. Wcześniej czy później. Na pewno.
do serca przytul psa :)
po prostu napisz co się stało…wywal z siebie…
to nie takie proste, by wywalić z siebie. nie mieści się w oknie wpisu i za ciężkie na klawiaturę
o, tu też można komentować…. ja się nie boję żadnych opowieści… nie mówienie nie pomaga chyba też co?
jak wyżej – czasem mówienie już nie pomaga. szkoda słów. życie stygnie ;)
poza tym – teraz chcę być jasna. słoneczna. czysta. tak właśnie chcę.
a o czym mowa? mie nie muffiłaś
takto. od kilku lat już nie mówię. to chyba nie pomaga. a ludzie się boją takich opowieści…