to smutne, że niektórzy nie potrafią żyć bez medialnej blogowej wrzawy.
niech się dzieje, cokolwiek! ale niech się dzieje. byle tylko unicestwić tę dojmującą pustkę i ciszę wokół siebie.
byle tylko coś zawrzało i rozgrzało tę smutną wczesnojesienną atmosferę.
dramatycznie napompowane wpisy, teatralne gesty, biesiadne klimaty stypy, zamiatanie potem na kacu pod dywan.
a potem podchody, donosy, oburzenia, łzy, histerie, cytaty, panika, publiczne polemiki, pospieszne sojusze,
szukanie kozła ofiarnego i zbiorowe odsądzanie od czci i wiary. hell, yeah!
– oto twoje pięć minut: niech cię zobaczą! tańcz! tańcz! tańcz!
co za żałosna telenowela na oczach klaszczącego i tupiącego z emocji tłumu.
gdzie się w tym wszystkim podział ów szlachetny cel, w imię którego
nawoływano do powszechnego zjednoczenia sił?
spadł gdzieś na samo dno, zdeptany butami podskakującej w tancbudzie gawiedzi,
targany niczym kukiełka w te i wewte:
„umiera, nie umiera! nie umarła, tylko powstała i się wściekła, a nie sorry – żartowałam!
dobra koniec zabawy, kasujemy notki! nie było! nie było!”
boże. widzisz i nie grzmisz.
podczas gdy ważne rzeczy dzieją się gdzie indziej.
dobre uczynki należą nie do jednej najgłośniej krzyczącej, lecz do kilkuset osób, które pomogły.
normalnie. po cichu. nie szukając poklasku. nie wymachując histerycznie pomarańczową chustką.
naprawdę subtelny niuans.
ale nie wierzę, że tylko ja go widzę.
że tylko ja się brzydzę.
„Litość jest spontaniczna, ponieważ najmniejsza przerwa,
najmniejsze wyrachowanie, najmniejsze jej osłabienie,
które miałoby służyć czemuś innemu, unicestwia ją całkowicie,
a nawet przekształca w coś przeciwnego – w okrucieństwo…”
Knud Ejler Logstrup, After the Ethical Demand,
tłum. S.Dew, M. van Kooten, Arhus 2002, s.26
I ja, milcząca dotąd czytelniczka, chciałam wyrazić wsparcie i szacunek dla Ciebie, Zazie, za to co robisz.
Za milczenie (i odwagę mówienia, gdy to konieczne) za odmowę, niezgodę i upór.
Może powiesz – jak w wiadomym wierszu – że to nie wymaga wielkiego wysiłku, że to kwestia smaku.
Wydajesz się słaba, z wrażliwością à fleur de peau, a jesteś niezłomna i jest w Tobie zwyczajna, niemodna, ludzka przyzwoitość.
Czytałam całą tę historię z rosnącym przerażeniem, ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
Byłam świadkiem tamtych zdumiewających wolt i pospiesznych porządków, nie mam słów. Zresztą, co miało zostać powiedziane – już zostało i nic tego nie zmieni.
Zazie, przywracasz mi wiarę w ludzką przyzwoitość.
Może taki głos jak mój niewiele znaczy, ale czasem nie można milczeć i musiałam wyrazić moje wsparcie dla Ciebie. Poza tym, mam wreszcie pretekst, by się przełamać i napisać parę słów a nie tylko czytać Cię i czytać :)
Chciałabym, żeby cała ta historia nie miała miejsca. Chciałabym znów czytać u Ciebie Schulza (białe od żaru i oszałamiające dni letnie – i wstrząsający Twój tekst), Sylwię Plath, a nawet Baudelaire’a i jego 'Peintre de la vie moderne’. I oglądać transfigurację zwykłego w niezwykłe w wielkim teatrum lalek. I żebyś poczuła spokój.
Wszystkiego dobrego dla Ciebie!
Myślę, że wiele osób – z tych cichych pomagaczy właśnie oraz bliższych znajomych – wyrobiło sobie o tym wszystkim odpowiednie zdanie. I kasowanie etc. niczego tutaj nie zmaże… Tylko wirtualny świat można zmienić. Prawdziwy żyje swoim życiem.
to prawda. w tej całej szopce nie uczestniczyły osoby bliskie Joannie – nawet te z blogosfery.
najgłośniej niestety krzyczeli Ci, którzy znają Chustkę wyłącznie wirtualnie.
Post jaki umieściła pewna osoba na swoim blogu był dla mnie żenujący …..grafomania pisana nie wiadomo po co, pod przykrywką oswajania śmierci….Bardzo dobrze, że to zostało posprzątane.
zostało posprzątane, ukryte, jak gdyby nic się nie wydarzyło… ech ;)
Moje zdanie dokładnie wyraziła Pru. Samego dobrego życzę Zia.
Przepraszam Cię bardzo, rozstałam się z rozumem na chwilę. Samego dobrego ZAZIE oczywiście.
dziękuję! :) ściskam serdecznie
Pomogłam po cichu, czytałam po cichu. Doskonale odnajduję się w Twoich słowach, zniesmaczona tą przedwczesną stypą. Jestem wdzięczna tej osobie za zorganizowanie akcji z prezentami, przynajmniej coś mogłam zrobić. Natomiast cała reszta była obrzydliwa. Najpierw ktoś sam bierze udział w igrzyskach a potem kiedy zdaje sobie sprawę że popełnił falstart ucieka, chowa się, wybiela, zaciera ślady, szuka winnych wśród gości ale broń boże nie widzi belki w swoim oku. To jest o-brzy-dli-we!
Dziękuję że tupnęłaś nogą! To było potrzebne.
sama wzięłam udział w tej akcji i mailowo dziękowałam organizatorce za ten pomysł i skrzyknięcie wszystkich do działania. i na ten temat złego słowa nie powiem – nigdy. bo pomoc jest ważna, konkretna i masowa.
ale to, co działo się WOKÓŁ – na płaszczyźnie blogów, żałobnych wpisów, biesiadnych styp, podkręcanych histerycznie emocji i zbiorowej manipulacji… tego nie byłam w stanie znieść.
działać – metodycznie, w skupieniu i po cichu – POMAGAJĄC – to szlachetne.
ale nakręcać tłumy, podbijać bębenek i żonglować ku uciesze czytelników informacjami o życiu i smierci – to obrzydliwe.
dzięki za wsparcie!
Z ust, czy raczej spod palców wyjęłaś mi te słowa. Nie tylko Ty widzisz i nie tylko Ty się brzydzisz. Dobrze, że to napisałaś. Pozdrawiam!
dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym odosobniona :) dzięki!
Nie tylko Ty widzisz, nie tylko Ty się brzydzisz – zapewniam Cię. Ale nie wszyscy mają odwagę głośno o tym mówić.
a nawet jeśli mówią, to i tak zostają zakrzyczani przez tłum ;)
wszyscy mają udział w tej wrzawie, im bardziej się odcinają jako ci oburzeni tym bardziej mają udział.
Dziękuję Zazie za te słowa. Nie tylko Ty się tym brzydzisz… I dziękuję Asi, że trafiłam tu kiedyś dzięki Niej. Fajnie tu u Ciebie :) Pozdrawiam :)
dzięki za wsparcie :) i zapraszam do lektury także w czasach (chwiejnego) pokoju i zawieszenia broni w blogosferze!
wszyscy mają udział w tej wrzawie, im bardziej się odcinają tym bardziej mają.
to prawda. ale nie potrafię milczeć, kiedy mnie coś oburza i zniesmacza.
mnie czytanie uspakaja i słuchanie muzyki.
Pozdrawiam.
mnie uspokaja mopsia łapa na mojej twarzy i mopsie prosiakowate ciałko na moim brzuchu ;)
Obserwuję tę wrzawę, czasem czytam jakieś fragmenty, nie na tyle regularnie, żeby się zorientować, gdzie aktualnie trwa wojenka i kto ją z kim prowadzi.
Tylko, że to wszystko już zostało opisane w psychologii tłumu i innych książkach.
W gruncie rzeczy bardzo to przewidywalne, ale nie jest przez to mniej smutne.
To mój pierwszy komentarz w tej sprawie i raczej ostatni.
Po prostu chciałam wyrazić Ci wsparcie i chyba szacunek, że nie wytrzymałaś i napisałaś to, co napisałaś
Zgadzam się z Tobą.
To się oddalę, smażyć konfitury, bardzo uspokaja, polecam.
też bym posmażyła, ale nienawidzę stać przy garach – choć liczę na to, że kiedyś to się zmieni…
póki co – smuci i przeraża mnie psychologia tłumu, a język na usługach demagogii wzbudza we mnie wsciekłość.
to tyle.
nie chcę tego bardziej rozdrapywać, bo i tak przysłowiowe „dziecko z kąpielą” już dawno zostało wylane :(
dzięki za wsparcie! :)
pysznych konfitur!
„hell, yeah!” ty się masturbujesz tym angielskim??? czy to tylko tłumacz google? :)