oprócz werbalnego wyżywania się i psychicznego wywnętrzania na blogusiu – robię konkret.
dla siebie. czyli co? badam się. choć tego nienawidzę.
półtora roku temu na badania zaciągnęła mnie Aśka.
kategorycznie zleciła, co mam zbadać i polazłam jak ta krowa na sznurku.
Aśka poszła ze mną po wyniki, sprawdziła co i jak, huknęła mnie profilaktycznie w łeb,
żebym sobie zapamiętała raz na zawsze, a potem poszłyśmy na suszi.
w zeszłym tygodniu sama polazłam. bez sznurka.
upuściłam krew. ekg zrobione. usg we wtorek.
w poniedziałek chirurg obejrzy znamiona na mojej skórze.
to tyle w kwestii walki o jedynie słuszną prawdę we wszechświecie i internecie.
jedynie słuszną i najprawdziwszą prawdą
jestem ja i moje życie.
ps. oraz oczywiście moje durne przekonania na każdy temat,
którymi tak ochoczo dzielę się tutaj ze światem.
jesień przyszła.
Kumok nosi kasztany w mordzie
i zaciesza na maksa.
po pierwsze powinnam wyłączyć komputer.
ale mam tyle deadline’ów, że nie wiem, co najpierw.
ok. powoli. spokojnie.
Zazie, nie chcę żebyś to potraktowała jako atak, ale chciałam Ci zwrócić na coś uwagę. Nie czytam bloga Chustki regularnie, a właściwie to mogę powiedzieć, że byłam tam kilka razy, trochę podczytałam i zapominałam o nim na kolejne pół roku. Czytam za to regularnie Twój blog, bo lubię te mopsowe klimaty, Syda, Waszą lesbijską normalność, przyjaciół i słowa. Gdyby nie Twoje notki, to o całej akcji pewnie bym się nie dowiedziała w ogóle – a tak zajrzałam do Chustki kilka razy. Najpierw kuknęłam dlatego, że po pierwszej Twojej notce podejrzewałam jakieś problemy, a potem – bo zasadniczo człowiekiem jestem i niebywale frustrują mnie pełne napięcia historie bez zakończenia. Nie zostawiłam tam po sobie żadnej myśli, świeczki, ani nawet kropki, bo chociaż trochę zrobiło mi się przykro, to po co miałabym to robić? Mogę myśleć ciepło bez odzywania się. Czytałam komentarze – na początku było w nich bardzo ciepło i przytulnie, a potem rozszalała się fala emocji skrajnych i zaczęło być śmiesznie-strasznie. „Nie znam pani ale panią kocham”, „cicho, ludzie, chicho”, „przestań wtykać nos”, „och, jakże pięknie napisane, dziś w oknie będę palić świecę” et caetera. Zrobiło się żenująco. Zarzucanie sobie nawzajem chujasków, fochy z przytupem, osobiste wycieczki i lęki o sytuację rodzinno-prawną potomka Chustki były niesmaczne.
Sądzę, że może być więcej takich osób ściągniętych cudzym wpisem. Wiem, że blog Chustki sam w sobie ma mnóstwo wyświetleń, ale to Wy, blogerki, przyczyniłyście się do ogólnej paniki. Wiem, że blog jest formą terapii, że jest najlepszym miejscem na zwerbalizowanie i odsączenie złych emocji, strachu, smutku – ale nie rozumiem czemu jest konieczność upubliczniania takiej zawartości. Dla świętego spokoju nas i naszych bliskich niektórych należy po bratersku omijać, a w pewnych sprawach zachować dostojne milczenie. Nie wiem czy w gronie blogowych znajomych Chustki jest teraz osoba, która nic nie skomentowała, ale jeśli ktoś taki się znalazł, to teraz nie musi nic kasować, zamykać hasłem, nie musi się wstydzić co napisał i w jakim czasie. Prawdopodobnie był równie zniesmaczony jak ja tymi przepychankami o bycie bardziej tró przyjacielem i uberfanem.
To jest mój jedyny i mam nadzieję ostatni komentarz w całej tej szarpaninie. Zostawiam go tutaj, bo wszyscy tylko Ci przyklaskują, a ja zupełnie inaczej odbieram to co się działo. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, bardzo nie chcę, żeby to brzmiało jak atak. To tylko szczerość. :)
Tak czasem nawet myślę, że może to była taka lekcja pokazowa blogowego savoir-vivre na wypadek, gdyby coś złego stało się z Chustką nieodwołalnie.
Kremówka, absolutnie nie odbieram tego jako atak :) Jako osoba nie biorąca udziału w całej tej jatce masz faktycznie obiektywny stosunek do sytuacji i zwróciłaś uwagę na ważną rzecz.
Tak, to prawda. Wszystkie (jako blogerki) jesteśmy winne tego zamieszania – zarówno te histerycznie krzyczące, jak i te kategorycznie uciszające.
Blog Chustki od samego poczatku swego istnienia wzbudza skrajne emocje u czytelników i niejedna taka akcja miała już tam miejsce. Ale za każdym razem była – na pewnym etapie – ucinana przez samą Aśkę. Ja nigdy nie mieszałam sie w te akcje, nie czułam potrzeby dyskutowania o jej sprawach na forum publicznym, bo znam ją osobiście, prywatnie i kontaktujemy się nie poprzez bloga. Zawsze wychodziłam z założenia, że „jej blog – jej sprawa”.
Teraz jednak, kiedy Aśka była w szpitalu i nie była w stanie zaprowadzić porządku i ukrócić tej histerii, a ja nie mogłam juz dłużej patrzeć na to, jak ta czy inna osoba wyciera sobie Aśką za przeproszeniem gębę – postanowiłam wyrazić swoje zdanie. Ale nie w komentarzach na blogu Aśki czy którejkolwiek innej osoby biorącej udział w tej hucpie – ale na swoim własnym Zazowym.
Wyraziłam swoje zdanie i nie przewidywałam dalszej dyskusji, wyłączając od razu komentarze pod owa problematyczną notką. Oto był mój głos w dyskusji na moim prywatnym podwórku.
Jednak wieść rozniosła się po światłowodach lotem błyskawicy i juz wkrótce mogłam podziwiać na cudzym blogu notkę na temat kłamliwej i podłej Zazie wraz z pełnym cytatem mojego tekstu i linkiem do mojego bloga.
Posypały sie na mnie gromy w komentarzach na tamtym blogu. Olałam sprawę. Nie wypowiedziałam się ani słowem. Wróciłam do siebie, na bloga, żeby uporac się z zalewem szamba, które czytelnicy tamtego bloga postanowili rozlać u mnie…
Być może od początku powinnam milczeć w tej sprawie. Tak byłoby bezpieczniej i bardziej „strategicznie”. Ja potrafię zaciskać zęby, ale tylko do pewnego momentu. Potem zaciskam juz tylko pięści i otwarcie mówię, co mi leży na splesniałym i podłym serduszku.
Osoba, która zacytowała mnie na swoim blogu, skarżąc się czytelnikom, jaka jestem podła i zdradziecka wobec Aśki, skoro niszczę tak piękną akcję pomocową – zapomniała niestety dodać, że po pierwsze nie chodziło mi o akcje pomocową (w której sama na początku wzięłam udział i sama do inicjatorki akcji pisałam, wyrażając swoje uznanie), ale o to, co zaczęło się dziać WOKÓŁ Aśki – na płaszczyźnie werbalnej, psychologicznej, międzyludzkiej. Bo co innego pomagać, a co innego urządzać „festiwal” z cierpiącą dziewczyną w tle: „Ona umiera! umiera! umiera! i nic tego nie zmieni!”, a potem: „Powspominajmy jaka była zajebista” oraz „Ona jednak nie umiera, bo przeczytała co tu piszemy i się wściekła”, a nastepnie: „No dobra, żartowałam, wcale nie przeczytała, bo jest półprzytomna po zabiegu, kiedy zainstalowano jej kolejną torebunię” oraz „Dobra, słuchajcie, kasujemy te notki, nie było żadnej stypy, ok? Bo Aśka czuje się lepiej i jednak wychodzi ze szpitala” …………
tyle w wielkim skrócie.
o ile milczałam na temat kolejnych doniesien na temat stanu zdrowia Asi, nie zapalałam świeczek, nie kupowałam pomarańczowych chustek, itp. – o tyle czytając teksty w konwencji jak powyżej: nie wytrzymałam nerwowo i wyrzygałam się z obrzydzenia na własnym blogu.
i za to dostałam w łeb. bardzo mocno.
łącznie z całym pakietem maili do Autorki owego bloga, w których jestem obrażana jako osoba niepoczytalna z uwagi na swoją depresję i branie leków. że o byciu kłamliwym, podłym i złym człowiekiem nie wspomnę.
ale to taki folklor blogowy…
Witaj Zazie!!
Dziękuję Ci bardzo że ubrałaś w słowa to co już dawno zamierzałam powiedzieć , „byłam uczestnikiem tamtych wydarzeń” , czytałam notki, komentowałam…….. w którymś momencie wymknęło sie to spod kontroli….przyznaję . Rozpętała się z tego afera na kilka wpisów moim zdaniem nieco podkręcona przez histeryczne wpisy samej właścicielki bloga. Niby była zła , zbulwersowana , ale nadal pisała o tym mając pretensje że inni komentują , próbując wyrażać swoją opinie na ten temat, inny punkt widzenia.
Ja osobiście napisałam przeprosiny , bo tak mnie wychowano. Jak uważam że robię coś źle to przepraszam ( chociaż w żadnym z komentarzy nie obraziłam ani Chustki ani Piotra ani też nie kpiłam z zaistniałej smutnej sytuacji). Niestety żaden z moich komentarzy nie został przepuszczony przez właścicielkę bloga — no bo po co najlepiej winę zwalić na kogoś kto nie ma możliwości sie bronić ( moderacja komentarzy) a samemu stać się ofiarą……
Tylko chyba kasowanie miało trochę inne powody niż upragniona „cisza i kultura” . Bo może jakimś przypadkiem Piotr faktycznie przeczytałby te wszystkie notki wypisywane przez właścicielkę rzeczonego bloga ( zresztą trafnie zacytowane i pozbierane ze wszystkich wpisów) i byłoby trochę głupio……
A tak wszyscy „winni” dostali klapsy na dupę , wredne maile ( z wyzwiskami ) i brak możliwości polemiki i obrony.
Także Zazie nie tylko Ty wyszłaś obolała z tej „imprezy” najważniejsze że organizator ma się dobrze …………i w wielkim pocie czoła i z jeszcze większym stękaniem odpisuje na maile dotyczące pomocy Chustce…..
> Patti, dobrze, że przeprosiłaś, bo nieźle dawałaś czadu ;)
Rozumie że wg Ciebie to ja ponoszę winę za tamto wydarzenie, że tylko Ja Jedna tam byłam , komentowałam itd. Czyli to był teatr jednego aktora……….szkoda że tak to widzisz……..a tak na marginesie cóż ja takiego „czadowego ” tam pisałam co by obrażało kogokolwiek……….no cóż trudno sie bronić jak nie ma sie do czegoś odnieść…………pokasowane wpisy , komentarze ….to najlepszy sposób żeby komuś dowalić beż możliwości wyjaśnień………..ale ja nauczona doświadczeniem na szczęście mam to wszystko skopiowane …………….
Dziewczyny, pozwolicie, że się wtrącę: – mam zdecydowanie inny obraz sytuacji niz teraz przedstawia ją Autorka wiadomego bloga, zwalając całą winę na swoich czytelników i komentujących, co uważam za cios poniżej pasa i zwykłe obrażanie ludzi, którzy dali sie ponieść histerycznej fali emocji zapoczątkowanych przez notki Autorki w tym, a nie innym tonie.
rozliczanie teraz poszczególnych nicków z tego, co napisały pod wpływem emocji nie ma większego sensu. liczy się to, co Autorka bloga robiła i robi, czyli: manipuluje zbiorowymi emocjami, podbija bębenek – raz histerycznie, raz na wesoło, raz groźnie, raz pouczająco – wodząc wszystkich za nos, jednych besztając, drugich nagradzając, trzecich wyrzucając za drzwi. jak pani w przedszkolu z grupą 5-latków.
ps. i naprawdę proszę o zakończenie dyskusji na ten temat :) jest bezcelowa. zwłaszcza że na wiadomym blogu wszystko zostało pokasowane, poukrywane i pozamiatane. znów jest miło, salonowo i ąę bułkę przez bibułkę. i niech tak zostanie.
boże, Patti, ja Cię wkręcam :))) nie mam pojęcia, co tam pisałaś! w ogóle mnie to nie obchodzi!
wróciłam ze sklepów z perfumami imbirowymi i zielonymi balerinami z przeceny. słońce świeci. idę spać.
pozdrawiam wszystkich.
perfumy imbirowe?!!! dawaj linka! :))))
http://www.origins.co.uk/products/3902/Bath-Body/Category/Fragrances/index.tmpl?cm_sp=Gnav-_-Bath&Body-_-Fragrances&77tadunit=ef65a051&77tadvert=6931855725&77tkeyword=ginger%20essence&77tentrytype=s}&cm_mmc=google-_-search-_-brand-_-ginger%20essence&gclid=COH6rcPN0LICFUELfAodKFUAiQ
ale mi dobrze. nie mogę się nawąchać.
i jeszcze dostałam stosik freebies. uwaga: krem na spuchnięte i zmęczone oczy :)))
chyba nie ma ich w Polsce… :(
nic to, w październiku będziemy w Walii, więc może gdzieś trafię ;>
Zazie przepraszam ale muszę się do tego odnieść co napisała w odpowiedzi schronienie.
No to skoro nie czytałaś to skąd wiesz że dawałam czadu???? Ja naprawdę cholernie źle się z tym czuje ze ktoś oskarża mnie o bóg wie co i próbuje wszystko zwalić między innymi na mnie.
Patti, oczywiście możecie to sobie wyjaśnić ze Schronieniem :)) ale na moje oko to ona raczej żartobliwie odniosła się do tego, co sama napisałaś: „byłam uczestnikiem tamtych wydarzeń, czytałam notki, komentowałam…” i nie chodziło tu o jakieś konkretne wypowiedzi konkretnych osób.
przyznaję, że ja przeczytałam wszystkie komentarze z tamtej hucpy, ale nie byłam w stanie zapamiętać, kto i co pisał oraz czy dawał czadu czy nie. jak juz pisałam: komentarze w dyskusji były tylko POCHODNĄ notek autorki bloga. i to właśnie o notki mi chodzi, a nie o same komentarze. gdyby notki miały inna formę, inny nastrój, inne emocje – to i komentarze miałyby zupełnie inna postać.
przestrzeń każdego bloga to strefa wzajemnej interakcji piszącego i komentujących. więc pewne rzeczy nie biorą się z sufitu. żeby odezwały się nożyce, trzeba najpierw uderzyć w stół.
Zazie Dziękuję Ci bardzo ! Bardzo wazne jest dla mnie to co napisałaś . Zamykam temat.
P.s. Ale chociaż u Ciebie troszkę mogłam sie obronić.
no cóż, moderacja komentarzy na wiadomym blogu działa bardzo wybiórczo. to też jest przykre. najpierw podkręcić zbiorowe emocje, puścić wolno komentarze i pozwolić na eskalację nastrojów ludzi, a potem wszystkich opierdolić, zwalić winę, usunąć notki i skrupulatnie moderować komentarze, nie dając ludziom szansy na wybrnięcie z niefajnej sytuacji.
dla mnie jest to zwykłe manipulanctwo i podjudzanie ludzi do ekstremalnych reakcji, a następnie robienie akcji palenia czarownic i kneblowanie ust niewygodnym komentatorom.
cyrk na kółkach w nobliwym mieszczańskim salonie.
bądźmy szczerzy, ta kobita pochowała Chustkę za życia i publikowała fragmenty jej starego, zahasłowanego bloga. uznałam to za przesadę, wystarczy że sie panoszy u Chustki. to w ogóle dziwna osoba. szczególny przypadek.
fakt faktem, że ma swoich wiernych wyznawców, którzy stoją pod „amboną” i robią meksykańską falę, raz w prawo, raz w lewo, raz na wesoło, raz na smutno – zgodnie z ruchem wskazówek wyroczni, głusi i ślepi na wszystko.
no cóż, można tylko stwierdzić ten kuriozalny fakt i iść dalej, bo przecież walczyć się z tym nie da. a publikowanie fragmentów cudzego zahasłowanego bloga uważam za zwykłe świństwo, które tylko potwierdza moją tezę, że „pod publiczkę” owa pani jest gotowa na wszystko. nawet na pochowanie kogoś za życia.
Zazie, jestem zupełnie z zewnątrz i nie wiedziałam o tych przepychankach. Jeśli myślimy o tym samym blogu na którym działy się te śmieszne rzeczy, to po pierwszej notce autorki rozumiałam jej intencje, choć faktycznie były trochę niezgrabnie wyrażone. Potem zaczął się wielki bajzel, kasowanie notek i niej i u Ciebie (komentarzy nie przeglądałam zbyt wnikliwie, więc nie wiem jak to było), zamykanie dostępów i ogólna kaszana. Post obsmarowujący szczęśliwie mnie ominął.
Na bezinteresowną podłość i głupotę w internecie nie ma siły, szczególnie że sytuacja wymaga większej siły woli w zachowaniu dobrych manier i klasy. Ludzie którzy w realu nigdy by nie robili zbiegowiska mając bloga fascynują się możliwością wywierania wpływu na tłum. Ktoś kto nie zwróciłby Ci uwagi że zachowujesz się niewłaściwie tu będzie drwić publicznie, a pewnie i wysmaruje wiadomość prywatną. Dlatego najlepiej czasem nie widzieć zbyt wiele.
Mnie też to ciężko przychodzi, żeby czasem nie puknąć jednego z drugim w pusty łeb. Mam za sobą dziesiątki bezproduktywnych facebookowych flejmów, co do których jestem pewna, że zupełnie inaczej skończyłyby się w realu. Jestem już tym zmęczona, że ludzie są takimi idiotami, dlatego mam strategię: jak ktoś napisze bzdurę jednorazowo, albo jest to bzdura umiarkowana, to zdarza mi się podjąć dyskusję albo i nie, dla świętego spokoju. Jeśli bzdury cięższego kalibru się powtarzają, to z osobami które nie są głupie podejmuję dyskusję, a dla niereformowalnych, często epatujących swoimi jedynie słusznymi poglądami lub dalszych znajomych odznaczam subskrypcję. A jak mi ten ktoś umyślnie wchodzi w paradę, przez wysyłanie zaproszeń do grup typu „tak dla całkowitego zakazu aborcji”, to usuwam całkiem. Zupełnie dobrze mi się żyje bez kontaktu z takimi ludźmi. Polecam omijanie głupoty ludzkiej, nie ma co się dobrowolnie wystawiać na stres i złość. Zresztą naprawdę myślę, że gdyby u Chustki coś znowu poszło źle, to tym razem ona się trzy razy zastanowi, zanim coś napisze po takim przelewaniu emocji i smrodzie który pozostał.
Zachować milczenie byłoby bardziej strategicznie i mądrzej po prostu. Nie da się publicznym wyrzygiem na czyjś temat zahamować samonapędzającej się machiny, taki wyrzyg służy tylko zaognieniu sytuacji. Przez długi czas miałam problem z zastosowaniem tej wiedzy w praktyce, ale ostatnio się udało kilka razy i chyba jestem szczęśliwszym człowiekiem. ;)
Ciekawy blog, nie dawno tutaj trafiłam z bloga Chustki.
Co do badań to bym się tylko zastanowiła nad tym czy nalezy je nazywać profilaktycznymi, profilaktyka to zapobieganie, a badania wykrywają chorobę a nie zapobiegają. Wiem, czepiam się niuansów;) Ja wolę zapobiegać niż się badać. Pozdrawiam i będę tutaj zaglądać;)
badania były kontrolne.
a profilaktyczne to było huknięcie mnie w łeb przez Aśkę, żebym sobie zapamiętała na przyszłość.
co do zapobiegania to ja wiem, że powinnam sie wziąć za siebie, ale tooo taaaakieeee truuuudneeeee…
http://badoo.com/0150535193/
klick klick.
Ponętne ciało Pani Violetty ;>
Pani Violetta nie dodała żadnych zainteresowań…bo pewnie takich nie posiada. Tak jak i męża, mercedesa i pracy. I rozumu. I pewnie można by tak długo wymieniać czego tej chorej babie brak. Zazie…pozdrawiam.
„Ma ochotę poskakać w kałużach z mężczyzną” – to jakaś metafora? :>
Odezwala sie California Mountain Snake….dziwne, gad za kierownica mercedesa…tu juz nawet mentosy nie pomoga, smierdzi….
…ja tez mam dziecko, męża i mercedesa, ale nie mam tak (dzięki Bogu) nasrane jak ty i chroń mnie Boże przed takimi ludźmi jak ty, a Ty Zazie miej wyjebane na takich ludzi. wierna czytaczka
Zazie, śliczny banerek. Bardzo fajnie dopracowałaś swoją stronę, tylko w wyszukiwarce książek „szukaj” wyświetla się jakoś podwójnie. A może, to tylko u mnie? Jestem, nie komentuję, bo i po co? Rób swoje Zazie, bo jesteś w tym naprawdę świetna. Pozdrawiam cię serdecznie.
potwierdzam, że wyświetla się podwójnie :) sama nie potrafię tego zmienić, więc muszę się uśmiechnąć do Ukaszka, który zawsze mnie ratuje z wordpressowych opresji :)
właśnie, badania :)) ja dostałam wczoraj zaproszenie ma cytologię, o mało z krzesła nie spadłam z wrażenia, ze NFZ tak o mnie dba :))
chciałam napisać coś o mopsie i kasztanach, ale przeczytałam komentarze! jeszcze się komuś nie znudziło?
Nie karmcie trola. Zazie, serio- szkoda Twojego czasu i emocji na szarpanie się z idiotami.
O rany zazie masz u siebie trolla …… najlepsza metoda, nie reaguj, nie komentuj, zaniknie nie karmiony :)
ale widzisz Zaz, że niewiele osób tak naprawdę rozumie co przez ten cały czas mówiła i mówi sama Aśka – zajmijcie się sobą, swoim życiem, swoimi sprawami, swoim zdrowiem. tacy wierni czytelnicy, ale nic nie dociera, nic :(
oj doprawdy ,nie przesadzaj,prawda w oczy kole,a Ja mam swój styl i dobrze mi z nim
faktycznie, zakłuło mnie w oczy to, co zobaczyłam. Masz swój styl, trzymaj się go mocno i się nie puszczaj! Zwłaszcza przez internet!
zazdrościsz,?internet kłamie,w rzeczywistości to jestem ok,mam dzieci męża i mercedesa-a praca to oaza
jestem dobra w tym co robię,macie coś do pielęgniarek?nawet nie wiesz w jakich okolicznościach możemy się spotkać,w szpitalu np?i jestem w tej komfortowej sytuacji że wszystko będzie zależało ode mnie nie od ciebie
o słodki jezu! chroń mnie, panie boże, przed takimi pielęgniarkami!
w tym momencie sama sobie wystawiasz świadectwo: jako człowiek i jako pielęgniarka.
widać zatem, czym się kierujesz w pracy. i z pewnością nie jest to profesjonalizm.
słodki Jezu-jaka ty nie kumata jesteś!doprawdy ha ha ha ,Lesbijki przecież do kościoła nie chodzą więc jakim prawem powołujesz się na Jezusa?
ojej, faktycznie. pomyliłam się. miało być „szatan”, co nie? :>
Violetto, kochana, idź robić obiad albo go jeść… nie wiem, idź robić coś, cokolwiek, byle nie tutaj, dobrze?
styl no tak , pani ma. niezaprzeczalny.
futrzaku a ty jaki masz styl?że niby lepszy,że niby lepsza jesteś?zjedz mentosa nim otworzysz paszczę
ja styl? żadnego. ale nie wchodzę do czyjegoś ogródka i nie pluję jadem.
a jako pielęgniarka wstydziłabyś się tak zachowywać.
gratuluje mercedesa. ja nie mam.
nie smak minął-zjadłam mentosa
Tuszę, iż zjadłaś co najmniej dwa, droga Violetto… Jeden mentos nie sprostałby temu chlewowi w Twych ustach, który nam tu wcześniej zaprezentowałaś w całej obrzydliw… – tfu! – okazałości.
„Ja jestem najważniejszym i bodaj jedynym moim problemem: jedynym ze wszystkich moich bohaterów, na którym mi naprawdę zależy” (Gombrowicz). Dobra tradycja:)