ileż razy można sobie powtarzać, przekonywać się,
wpychając palec w ziejącą ogniem ranę?
otóż wiele, wiele razy.
i z każdym kolejnym przyjmować to do wiadomości jeszcze głębiej,
godząc się pokornie na istniejące status quo –
coraz mocniej uświadamiając sobie, że nic oraz nigdy.
dobra, w porządku.
nie szkodzi, nic się nie stało.
jest OK.
nic nie wiem. nic nie wiem.