– obiecywałam, liżąc swoje rany i opatrując Twoje; sprzątając pobojowisko, zbierając do kupy wszystkie rozpierdolone w drobny mak kawałeczki naszego codziennego teatrzyku. Nigdy więcej nie będzie takiego lata, gdy rozglądamy się za wysokimi dachami i mocnymi drzewami; drzemy prześcieradła i pleciemy sznury; zamawiamy w restauracjach ostatnie posiłki, które i tak znikąd nie nadchodzą. Przeczekujemy nawałnicę, aż w końcu wszystko rozchodzi się po kościach, a my staramy się zapomnieć wszystkie te miejsca i nigdy do nich nie wracać. Mijają miesiące i faktycznie, zdarzenia nie miały miejsca, nic nie zaszło. Zobacz, żyjemy. Wszystko w porządku. To się nigdy więcej nie powtórzy.
Tymczasem nadszedł kolejny lipiec.
Nad horyzontem błyska się i słychać szczęk żelaza…*
___________________________
* Świetlicki, Filandia
Zazie a robiłaś badanie pierwiastkowe włosa?