Czy zaburzenia odżywiania znikają wraz ze zrzuconymi kilogramami?

Jeśli myślicie, że moje chudnięcie z masy-mutant do rozmiarów przeciętnego człowieka to jakiś triumfalny pochód pośród leżących pokotem i konających ze smutku pokus gastronomicznych, złych myśli i zwątpień – to jesteście w błędzie. Fakt, że nie łamię diety, nie grzeszę i nie cheat’uję, ale Ganesha mi świadkiem, ile siły, samozaparcia i nerwów mnie to kosztuje.

Nie przeczę, że opieka profesjonalistów to w zasadzie połowa sukcesu, bo jednak myśl, że miałabym zawieść tyle wierzących we mnie osób zdecydowanie trzyma mnie w pionie. Ale po ponad 2 miesiącach i 20 zrzuconych kilogramach mogę z całą stanowczością stwierdzić coś banalnego w swej oczywistości: ani detoks i dobrze zbilansowana dieta, ani sukcesywne chudnięcie, ani zabiegi wspomagające, ani zajebista opieka Vimedu – nie rozwiązują tego, co mam w głowie, czyli zaburzeń jedzenia.

Moja relacja z żarciem jest totalnie chora, niezależnie od tego, czy jest to żarcie zdrowe i dietetyczne czy najgorszy junk food zaprawiony słodyczami. Teraz, w czasie trwającej terapii ketogenicznej, bardzo mocno czuję swój organizm i chyba po raz pierwszy w życiu nawiązuję z nim prawdziwy kontakt. Dowiaduję się o nim bardzo wielu rzeczy, zaczynam rozumieć niektóre z mechanizmów rządzących moim odżywianiem, na bieżąco obserwuję skrajności, w które nieustannie popadam i płynność granic, które przesuwam w zależności od sytuacji.

Jestem w pełni świadoma tego, że nawet schudnięcie do 65 kilogramów nie rozwiąże automatycznie tych problemów. Wiem, że głębi duszy chyba na zawsze pozostanę grubaską, której jedynym sposobem na poradzenie sobie z trudnymi emocjami jest obżeranie się. Wiem, że muszę przełamać w sobie ten schemat – tak jak terapia ketogeniczna skutecznie przełamała mój oporny metabolizm. Chcę zrobić to sama, a przynajmniej łudzę się, że poradzę sobie sama ze sobą, bez kolejnych miesięcy spędzonych u psychoterapeuty.

Jeśli ktoś z Was, czytających to teraz, przeszedł podobna drogę – wyszedł lub wychodzi z zaburzeń odżywiania, odchudza się lub nabiera właściwej masy, uczy się samoakceptacji oraz nowego sposobu na radzenie sobie z emocjami – dajcie mi proszę znać w komentarzach, polećcie jakieś dobre książki, blogi, kanały na youtube, cokolwiek. Dajcie mi znać, że jesteście i że nie jestem jedyną grubaską na świecie, która już nigdy nie będzie mogła “normalnie” jeść z lęku przed błyskawicznym i niepohamowanym tyciem.

 

 

 

Przyłączysz się? Ciałopozytywnie o życiu, tyciu i chudnięciu

     

 

Subscribe
Powiadom o
guest

35 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Katarzyna Odunuga

Cześć, Twoje filmiki pomogły mi podjąć decyzję o odchudzaniu ketogenicznym. Dziś założono mi rurkę, w Vimedzie oczywiście. Miałam też jedną hydro, druga pojutrze.
Pojutrze też spotkanie z dietetykiem.
Mam pytanie, co jadłaś bezpośrednio po wyjciu z diety? Robiłaś testy nietlerancji pokarmowych? A może testy genetyczne? Napisz więcej albo wrzuć video o tym, co było po wyjęciu rury ;)
Kasia

Lorem Ipsum

ja polecę ci książkę Ericksona „Otoczeni przez idiotów”. pomoże ci chociaż trochę zwalczyć przyczyny bycia „mentalnym grubasem”. a już na pewno nauczy Cię trochę radzenia sobie z przyczyną stresu, negatywnych emocji, które rozładowujesz jedzeniem. tą przyczyną są w moim mniemaniu ludzie. zresztą gdy przeczytasz, zrozumiesz, o co mi chodzi :)

zazie.com.pl

No nie da sie ukryć, że w moim przypadku największe i najliczniejsze frustracje generują otaczający mnie ludzie, ale raczej winy szukam w sobie niż w innych…

Lorem Ipsum

ale tu nie chodzi o obwinianie innych czy tez siebie! wręcz przeciwnie. zresztą – sama zobaczysz, gdy przeczytasz :)

Hanka S

Ale jaki masz plan Zazie, co zrobisz jak opieka profesjonalistów się skończy? Masz zamiar do końca życia być w ketozie? Schudłaś strasznie dużo w krótkim czasie. Myślisz, ze Twój organizm nie będzie chciał tego okresu głodówki nadrobić? Szczerze mówić przerażają mnie tacy specjaliści od odchudzania.
Polecam Ci kanały Martyny Banasiak i Wilczogłodnej. Pooglądaj, może coś dla siebie znajdziesz.

Joanna Zalewska

Czy ja wiem, czy tak „strasznie” dużo, strasznie to by było, gdyby spadło jej 20 w miesiąc. 10 to sporo, ale pamiętaj, z jakiej wagi był start, później tempo się spowolni i się wyrówna, nie ma co lamentować. Poza tym to nie jest przecież głodówka, więc nie wiem, po co siać panikę. Ja też wierzę w ketozę, wielokrotnie się przekonałam, że za moją nadwagę jest odpowiedzialna zła gospodarka węglami, więc po odchudzeniu się, pilnuję się tylko tych węgli, które mają IG poniżej 50. Jojo nie wróciło od 2 lat, a ja – no owszem – musiałam zrezygnować z piwa, winogron, bananów, czereśni, białego cukru, białej mąki i kilku jeszcze ulubionych rzeczy, ale nie musiałam zrezygnować całkiem ze słodkiego smaku – bo to do słodkiego i pustych kalorii mnie ciągnie. Natomiast w diecie opartej na ketozie jest dobre to, że właśnie tej głodówki nie ma, bo jest masa rzeczy, które możesz jeść w pysznych potrawach, nie pilnując za bardzo ilości. Białko z tłuszczem szybciej syci, więc choćby się chciało, to więcej się nie zje. Też mam problem psychiczny, uważam, że do końca życia będę mentalnym grubasem i tak jak alkoholik w abstynencji nie może się napić, tak i ja nie mogę wrócić do poprzedniego stanu żywienia. Ciężko bywa, ale próbuję sobie przetłumaczyć, że po pierwsze: swoje przeżarłam, a po drugie – jestem w nałogu. Od cukru i glutenu. Te rzeczy mi szkodzą, nie są mi potrzebne. Pomaga mi zasada, jaką mają właśnie alkoholicy – rano wstać i powiedzieć sobie: chcę wytrzymać 24 godziny w prawidłowym stylu odżywiania się. I tak co rano. Na razie działa, co tylko chyba może świadczyć o tym, że jestem po prostu w nałogu i tak muszę traktować swoją relację z jedzeniem.

Hanka S

Dziewczyno, zdrowe chudnięcie to jest kilo, dwa na miesiąc. A nie dwadzieścia w dwa miesiące. Ja kibicuję bardzo Zazie, żeby jej się udało zwalczyć swój problem z jedzeniem, ale mam przekonanie, że nie tędy droga. Trzeba być mocarzem, żeby utrzymać się w takim reżimie dietetycznym bez węglowodanów. Nie myślisz, że Twoje podejście to jest ciągła walka ze sobą i zaburzenia odżywiania rządzą Twoim życiem. Normalnie nie myśli się całymi dniami o jedzeniu, nie liczy każdej kalorii, nie przelicza tłuszczów i węglowodanów.

Joanna Zalewska

Normalnie się nie myśli, to fakt. Ale zważ, że piszesz do osoby (osób), które w tym względzie normalne nie są. Czy to tak trudno zrozumieć? Powiedz pijakowi to samo, że ma nie myśleć o piciu, bo myślenie o tym, nie jest zdrowe. To takie proste! Ma nie myśleć i będzie już wyleczony. Serio? Pijak po 20 latach abstynencji łapie się na tym, że chciałby się napić piwa przy grillu. Uzależniony od nikotyny w sytuacji stresowej, nawet po kilku latach niepalenia, ma ogromną ochotę na kilka machów. I z cukrem, glutenem jest tak samo, to są te same mechanizmy. Różnica jest tylko w dostępności i legalności środków uzależniających – cukier i mąka są tanie i powszechnie dostępne. Gdybyśmy były „normalne”, to nie byłoby tej dyskusji przecież. Ja schudłam w pierwszych dwóch miesiącach 17 kilo, ale potem waga już mi tak szybko nie leciała, więc w rezultacie po zakończeniu diety, średnia miesięczna wyszła „zdrowa”, i tak zapewne będzie u Zazie. Mimo skończonej czterdziestki skórę miałam świetną (co jest logiczne, skoro dostarczam białko-budulec). Wyniki też mam super, ogromnie poprawiła się tarczyca. Obejrzyj sobie programy z medycznym odchudzaniem grubasów, chudną pod okiem lekarzy w miesiącu po 20-30 kilo, bo ich waga startowa jest ogromna, organizm nawet tego nie odczuje jako „katastrofę”. Kilo na miesiąc to chudnie szczupła dziewczyna, która przechodzi na dietę, bo z rozmiaru 38 chce przejść na 36, a nie osoby, których waga jest trzycyfrowa. Kiedy ważyłam 102 kilo, to wahania 2-3 kilo na wadze to była norma w ciągu dnia! Więc co Ty za kocopoły opowiadasz. A zwróciłam uwagę na to, aby nie panikować, bo wierz mi – NIE POMAGASZ takimi tekstami. Jeśli ktoś ma problem w głowie, to demotywowanie go fatalistycznym komciem i lamentowanie „olaboga, Zazie, co ty zrobisz, matkojedynoprzenajświentszo, nie pomoże mu, tylko sprawi, że poczuje bezsens jakiegokolwiek działania. Poza tym z Twoich komentarzy wynika jasno, że nie masz do końca czystych intencji. Gdzie Zazie pisała o głodówkach, znasz w ogóle zasady tej diety? Kto powiedział, że na tej diecie (etapie wychodzenia z niej) nie ma węgli? Kto powiedział, że do końca życia trzeba być na ketozie? Ja nie jestem! Jem dużo i smacznie, pilnuję tylko IG, choć nałóg-apetyt cukrowy i glutenowy wraca czasami – pewnie jak u pijaka. Zapach z piekarni i już mam doła, że nie mogę. Tu jest problem, tego się nie wyleczy „słowami”, trzeba się z tym pogodzić, wykształcić sposób radzenia sobie z tym i iść dalej.
W takich komentarzach, jak Twój, to mnie wkurza najbardziej – nie znam się, ale się wypowiem i zdeprecjonuję. Bo tak. Pfff!

zazie.com.pl

Joanna, masz całkowitą rację. Aktualnie zmagam się z odchudzaniowym „efektem plateau” – mimo przestrzegania diety, moja waga od 3 tygodni ani drgnie, a ja już łażę po ścianach z frustracji i niepokoju, co dalej… co dalej… WIem, że nie mogę się teraz złamać, ale taka sytuacja jest strasznie demotywująca. I faktycznie teksty w stylu: „Łeeee, bo za szybko schudłaś i teraz tylko czekać aż pojawi się jo-jo”. Zadziwiające, że takie rzeczy mówią przeważnie osoby, które nigdy nie musiały zmagać się z trzycyfrowym wynikiem na wadze, a z odchudzaniem mają doświadczenia w stylu: „wystarczyło, że w zeszłe wakacje nie słodziłam kawy i już schudłam!”.

zazie.com.pl

Hanka, pisząc o „zdrowym chudnięciu 1 czy 2 kg miesięcznie” – piszesz o zdrowych kobietach, które mają do zrzucenia 5 czy 10kg, a nie 40 tak jak ja! :) I owszem, będąc ZDROWYM CZŁOWIEKIEM BEZ ZABURZEŃ ODŻYWIANIA faktycznie „nie myśli się całymi dniami o jedzeniu, nie liczy każdej kalorii, nie przelicza tłuszczów i węglowodanów”, ale osoba cierpiąca na kompulsywne objadanie się – nie jest osoba zdrową, nie można jej więc mierzyć miarą osób zdrowych. Zauważ, że gdybyś podobną radę skierowała do osoby z cukrzycą, która wymaga stałego monitorowania poziomu cukru i nieustannej kontroli wszystkich spożywanych produktów, to mogłoby się skończyć tragicznie… WIęc nie da się wszystkich mierzyć „jedynie słuszną miarą tego, co JEST NORMALNE”

zazie.com.pl

Joanna, to bardzo ważne dla mnie, co piszesz – zaczęłam stosować podobną metodę – właśnie jak alkoholik: wytrzymać najbliższą dobę bez obżerania się. I wtedy nie myślę kategoriami „już nigdy nie zjem pizzy! life sucks!”. Natomiast na tym etapie diety mam zabronione jakiekolwiek formy „słodkiego” – nawet te zerokaloryczne, bo ponoć one także uaktywniają procesy insulinooporności.

Joanna Zalewska

Bu, mój drugi komć został oznaczony jako spam? :)) Śmutno mje.
A tak serio – Olgo, kiedy byłam w fazie redukcji wagi, też oczywiście nie jadłam „słodkiego”, żadnego. W sensie żadnych słodzików (nie lubię tego gorzkiego posmaku, a jedyny odpowiednik smakowy cukru ksylitol nadal był węglem, który był wtedy dla mnie zakazany – cola light była dla mnie profanacją, więc odstawiłam całkiem). Nie jadłam też żadnych owoców. Ale co śmieszne – to pomidory i papryka czerwona to były dla mnie wtedy najsłodsze owocki. :)) A po 6-7 miesiącach odstawienia cukru w ogóle – zjedzony kawałek ciasta na wielkanoc zmulił mnie po jednym kęsie, bo był tak słodki – wszyscy twierdzili, że ciasto jest normalne. Do dzisiaj zostało mi picie herbaty bez cukru, co było wcześniej nie do pomyślenia, bo słodkie napoje po posiłkach to była u mnie norma. Co też wszystko mi potwierdziło, że biały cukier jest normalną substancją uzależniającą. Miałam wszystkie etapy jak alkoholik. Ale da się, naprawdę da się wyjść z tego nałogu, tylko najważniejsze – trzeba wytrwać. Jest ciężko, wiadomix, ale ta zasada 24 godzin pomaga skreślać dni kolejne dni w kalendarzu, a przybliża do celu – czyli bycia wolnym od potrzeby scukrowania się. Szukałam też bezpiecznych i pożytecznych sposobów na zaspokajanie głodu emocjonalnego – robiłam sobie domowe spa – kąpiel w wannie ze świecami, malowanie, odnawianie mebli – to uwielbiam, a do tego ręce zajęte. Owszem, pewnie terapia jest pomocna i przewidywałam takową, gdybym zaliczyła upadek. Nie lubię sportu, więc endorfiny pozyskiwałam z basenu (bo akurat pływać lubię i nie uważam tego za sport). Podsumowując – jestem z Tobą, przeszłam to, podobne przyczyny, podobna waga (a nawet gorsze BMI, a jestem niższa od Ciebie), ale obecnie ważę 68 kilo przy wzroście 159 cm wzrostu i choć to lekki nadmiar, to uważam, ze w moim wieku (44) i z dużym cycem, tak będzie ok i od zakończenia diety nie przekroczyłam 70 kilo, obecnie jem prawie wszystko (poza produktami powyżej 50IG). Mocno, mocno trzymam kciuki i kibicuję!

zazie.com.pl

Joanna, nawet nie wiedziałam, że Disqus odsiewa komentarze, które uzna za spam – właśnie coś tam poprzestawiałam w panelu i mam nadzieję, że już będzie OK! A propos słodkiego smaku, to ja mam teraz taką schizę, że czerwona papryka wydaje mi się „napakowana cukrem” :D Ja byłam (i nadal jestem) totalnie uzależniona od cukru, ale po tym detoksie, który przeszłam – łącznie z hydrokolonoterapią, podczas której wypłukano mi z jelit całe złoża Candidy – mój apetyt na słodkie jakoś dziwnie ucichł. I oby tak zostało jak najdłużej. Podobno na wybicie Candidy pomaga też olejek z oregano, który zamierzam stosować. A co do dostarczania sobie przyjemności innych niż jedzenie, to cały czas szukam, próbuję, sprawdzam… Ale cały czas czuję, że wszystko jest substytutem. Co najsmieszniejsze: substytutem substytutu, bo przecież jedzenie także nie zapełniało tej emocjonalnej pustki i mentalnego głodu…

zazie.com.pl

Hanka, znam Wilczogłodną, ale nie do końca zgadzam się z jej poglądami na wiele spraw… Martynę Banasiak sprawdzę, dzięki! A co do kwestii, że schudłam „tak dużo w tak krótkim czasie”, to jednak nie zapominajmy o tym, że startowałam z wagi 100kg, a w przypadku tak ogromnej otyłości (w stosunku do mojego wzrostu) kilogramy początkowo lecą naprawdę szybko. Co do ketozy, to ta ketoza żywieniowa była tylko „na rozruch” mojego odchudzania – teraz jestem na diecie radykalnie niskowęglowodanowej i prawdę powiedziawszy, taki styl żywienia się sprawdza w moim przypadku…

Justyna Markiewicz

Pewnie, że nie jesteś sama, nie pomylę się bardzo jeśli powiem, że problem dotyczy 90% populacji. Wystarczy popatrzeć co się dzieje na wszystkich naszych rodzinnych imprezach lub zwykłych spotkaniach towarzyskich. Wystarczy spojrzeć na statystki otyłości i nadwagi, która galopuje z każdym rokiem.
Jako ludzkość zajadamy się, jemy ciagle i wszystko.
Nie ukrywam, że też walczę z tym dziadostwem, wszystko jest podszyte żarciem. W robocie ciastki i torty, na ulicy apetyczne witryny i zapachy, no do chuja.

Jest jednak coś co mega mi pomaga. Odkryciem dla mmie były filmiki na YT Dr Roberta Morse’a, który w prosty sposób wykłada te tematy.
Nasz organizm jest fantastyczny i ma niewyobrażalny potencjał samoleczacy i samoregenuracy mnie to mega zajarało. Mam ambicje aby nie mieć już problemu z zatokami czyli nabiał out, nie mieć już problemu z trądzikiem czyli zwierzyna out, nie mieć już problemu z szyjkami zębowymi czyli full detox in.
To mnie trzyma na powierzchni, ta właśnie myśl aby nie wpakować się w chorobę typu cukrzyca rak czy inny chuj bo wiem kurwa na 100 procent, że wszystko jest oparte na żarciu.
Także mega Wam ludzie polecam filmiki dr roberta morsa i czytanie o prawidłowej filtracji nerek, że nasze szczochy powinny być ciemne i zawierać osad metaboliczny, że skóra jako nasza „trzecia nerka” nie powinna wywalac żadnych syfow bo to znak że limfa nie pracuje.
No nikt nas tego nie uczył.
Trzymam mega za Ciebie kciuki i za siebie też:)

betula

Ja aktualnie jestem na diecie pudełkowej i działa może nie jakoś super na gubienie kilogramów (-3 w miesiąc), ale dyscyplinująco-nie pocieszam się jedzeniem ani nim nie nagradzam, nie podżeram między posiłkami, nie jem przy nocnej pracy. Nie mam pojęcia, czy uda mi się to utrzymać, jak przejdę z powrotem na samodzielne żywienie. Zdecydowanie nie jesteś sama…

zazie.com.pl

Kiedyś moja przyjaciółka zafundowała mi całkiem smaczną dietę pudełkową na 2 tygodnie, ale ciagle bolał mnie brzuch i miałam jakieś sensacje jelitowe… :(

Bogna Wilk

Ja też chętnie poczytam… mam podobny problem z jedzeniem.

zazie.com.pl

Bogna, a jak sobie aktualnie radzisz?

Anonimowo

Czytam i jakbym o sobie czytała. Mam nawet Olga na imię! Nikt nie jest w stanie zrozumieć osoby chorej na te odnogę zaburzenia odżywiania niż osoba, która boryka się z tym samym. Mam potrzebę skontaktować się z Tobą i powymieniać udrękami. Jeśli chcesz – skomentuj mój komentarz. Trzymaj się!

Dietetyczny

Ciężko jest schudnąć te 30 kilogramów. Wiem to z doświadczeń mojego znajomego.

Doktor Fit

Zaburzenia odżywiania nie mają tak naprawdę nic wspólnego z nasza wagą, a jedynie psychiką – tak myślę

Doktor FIT

Zaburzenia odżywiania nie mają tak naprawdę nic wspólnego z nasza wagą, a jedynie psychiką – tak myślę

flawia

Zazie, czytam Cię od lat, nigdy nie komentowałam.
Byłam na Metabolic Balance u tej samej „słynnej” pani dr od doktoratu o rybach. Pani ta nawet próbowała mnie oszukać, dając mi tylko 5 spotkań zamiast 10, które były w cenie programu. Po MB przytyłam prawie dwa razy tyle, potem był Gaca, dietetycy. I teraz w wieku 33 lat, uczę się jeść. Zgodnie ze sobą, z odczuciami z ciała. Żadne diety, ketozy, srozy – to nie pomaga na stałe. To, co robisz teraz jest mieszanką tego, że masz to za darmo, ludzie w Ciebie zawierzyli i Cię kontrolują. Nie ma czegoś takiego jak potrzeba oczyszczania wątroby – jesteś inteligentna – wątroba to narząd, który sam się detoksykuje – to jego zadanie! Hydrokolonoterapia – to samo, wypłukujesz z jelita grubego mikrobiotę…Cały czas wierzyłam naukowcom, dietetykom wszelkiej maści po studiac, kursach, sympozjach. O ja pieprzę. Lubiłam mieć fakty, badania itp.
Ale zdradzę Ci sekret – to nie działa!
Nie działa.

Wiesz co działa?
Uważność. Na siebie, na świat, na innych. Nauka zdrowych nawyków, sluchanie brzucha i nie nakręcanie się. Nie jesteś mentalnym grubasem – co to w ogóle ma niby znaczyć? To są tylko myśli – nie istniejące obiektywnie rzeczy. Nie jesteś swoimi myślami i ocenami. Poczytaj na insta profil antydieta.
Długo mi zajęło zrozumienie tego, a jestem dopiero na początku, z otyłością kliniczną, odchudzać zaczęłam się jak miałam 65 kg przy wzroście 166cm, bo „czułam się gruba”. A dziś mam ponad 100kg. Nie dałabym sobie za darmo włożyć rurki do nosa, bo wiedziałabym, że za mnie nic taka rurka nie załatwi. To samo operacja żołądka, u mnie nie jest nawet rozciągnięty, bo ja dużo na raz nie wciskam.
Warto siebie samą pogłaskać po głowie. Popracować nad sobą. Gdybyś chciała pogadać itp. to podaję mail, nie musisz publikować tego komentarza. Wierzę, że czytasz to i się nie zgadzasz, ale jestem przekonana, że przypomni Ci się ten komentarz za jakiś czas. Wtedy możesz napisać :-)
Ściskam Cię mocno.

Just

Ja mam ten sam problem co Ty. Obzeranie na tle emocji. Zagluszam je i jestem w nalogu. Obecnie trwa cukrowy cug. Potem bede chwile „czysta” by gdy cos nie pyknie znowu zrec slodycze. Stalo mi sie to po ciazy. Nie wiem jak z tego wyjsc. Chcialabym chodzic na mitygni jak w AA bo ja siw czuje jak alkoholik. Na razie mam diete na msc od swietnej dietetyczki. I ja Ci polecam. Kopalnia wiedzy. Nazywa siw Małgorzata Lenartowicz i pisze bloga Qchenne Inspiracje.

Just

Z Lublina :) i dalej zre slodycze napadami. Do ulewki. Borze sosnowy…… Krece sie jak cpun jakis, szukam pretekstu by pojsc do sklepu i zaje*****ac sie czystym cukrem. I tak juz drugi rok mi zlecial.

Lorem Ipsum

ja polecę ci książkę Ericksona „Otoczeni przez idiotów”. pomoże ci chociaż trochę zwalczyć przyczyny bycia „mentalnym grubasem”. a już na pewno nauczy Cię trochę radzenia sobie z przyczyną stresu, negatywnych emocji, które rozładowujesz jedzeniem. tą przyczyną są w moim mniemaniu ludzie. zresztą gdy przeczytasz, zrozumiesz, o co mi chodzi :)

Ella-5

A dlaczego chcesz to zrobić sama, skoro widzisz więcej i lepiej? Sięgnęłaś po profesjonalną opiekę dotyczącą „somy”, to dlaczego nie sięgniesz po pomoc dla „psyche” ?
Pozdrawiam

Ella-5

Rozumiem, ech. Trzymam kciuki, więc.

Scroll to top
35
0
Would love your thoughts, please comment.x