Jeśli ktokolwiek sądził, że stworzę – tu na blogu – jakąś sensacyjną prozę, atencyjną gównoburzę albo wiwisekcyjną orgię z udziałem osób trzecich (wymienianych z imienia i reszty parametrów) celem publicznego oczerniania ich i wystawiania na lincz w komentarzach – to się, przepraszam, pomylił.
Piszę tutaj tyle, ile uznaję w danej chwili za stosowne i jedynie po to, by pomóc samej sobie – nie zaś po to, by komukolwiek dostarczyć pożywki do fermentów i spekulacji. Piszę, ponieważ jest to jedyna dostępna mi forma komunikacji ze światem, z ludźmi, z samą sobą. Nie umiem gadać, płakać nie mam już siły, a w tekstach pisanych “do szuflady” potrafię jedynie ziać ogniem i kląć.
Nie potrzebuję niczyjego pozwolenia, by tutaj pisać. Nie uznaję też żadnej cenzury w wyrażaniu własnych emocji. Szanuję cudze dobra osobiste, nikogo nie wskazuję palcem. Dlatego wszystkich życzliwych, którzy w mailach zalecają mi daleko idącą ostrożność, pragnę uspokoić i wskazując im drzwi – zapraszam, wypierdalać! – życzyć miłych chwil gdzie indziej.
Znudziło i zmęczyło mnie bycie miłą.
Oraz: przestało mi się to opłacać.
’To moje królestwo, tu ja jestem księżną’ i niech tak zostanie, a jak sie komus nie podoba – w prawym gornym rogu jest krzyżyk ;)
dokładnie tak <3
Mój jest ten kawałek podłogi :]