przed nadchodzącym wielkimi krokami poniedziałkiem trzeba się jakos skutecznie znieczulić –
najlepiej w osiedlowej knajpie o wdzięcznej nazwie "baryłka":
rzucanie na oślep, gdzie popadnie, w szale rozpaczy, przez łzy.
wszak to pożegnalna impreza bianuszki, która wybywa na stypendium norweskie. w czerwcu co prawda, ale juz płaczemy.
bianuszka próbuje nas przekupić oscypkiem, bryndzą i piwem. ale nie dajemy się zwieść, o nie…
zakochany kundel, czyli metafora tęsknoty.
kasia próbuje ratować sytuację, ale nadal pozostajemy nieugięte.
wspólnie próbujemy przekonac bianuszke, ze to naprawdę zły zły zły zły pomysł z tą norwegią. bardzo zły.
miszczyni łapie doła. z kim teraz będzie robic suonia pod trzepakiem? ;(