raport z pola bitwy – odc.2

2003-09-25 – Je pense, où je ne suis pas, donc je suis où je ne pense pas… – wymamrotał sierżant Lacan, pochylając się nad menażką pełną gorącej grochówki. Słysząc to, porucznik Zaz podskoczył radośnie: – A więc JA jestem wszędzie!!! W tej samej chwili kaprawe oczy Lacana przebiły go niczym dwa nagie miecze. Porucznik Zaz zmieszał się trochę...

pisanie tej magisterki

2003-09-20 to wojna. Wojna, którą toczę sama ze sobą, z chaosem rozbieganych myśli i twardą materią słowa pisanego, która nijak nie chce uformować się w dyskurs naukowy, przybierając raz po raz kształt pamfletu, pure nonsensowego żartu czy dadaistycznej układanki. Jak mam produkować teoretyczno-krytyczne wersety na temat mojej Ukochanej (od czasów liceum) Prozy Pewnego Pana, gdy...

wiedziałam, że do tego dojdzie!

2003-09-19 pisanie magisterki jest tyleż interesujące, co wyczerpujące, frustrujące i satysfakcjonujące zarazem. terminy mnie gonią, promotor się o mnie wypytuje, ja unikam promotora, omijając Wydział szerokim łukiem, nie wiem, może panie z dziekanatu już mnie dyscyplinarnie skreśliły z listy studentów albo uznały za zaginioną.Well…, ja nie chcę być wieczną studentką! I pomyśleć, że udzielałam się...

myślałam, że wyrosłam już z liceum

2003-09-18 ale dzisiejszej nocy okazało się, że raczej niekoniecznie. Well. Ech, co mi tam! To jeszcze dalej pojadę dalej i zacytuję Świetlickiego (ech, kto z nas nie miał fazy na Świetlickiego?) Po zdjęciu czarnych okularów ten świat przerażający jest tym bardziej. Prawdziwy jest. Właściwe barwy wpełzają na właściwe miejsca. Wąż ślizga się po wszystkim, co napotka....

krąg

2003-09-17   herbata od Whittarda, ciasteczka Walkersa, dlugo poszukiwana książka i pierscionek małej dziewczynki. A posrod tego – TRZY PARY CIEMNYCH OCZU. jestesmy z lasu

mrauk

2003-09-16 Miska winogron. Na uszach Pizzicato Five. W kubku mocna kawa. Jestem uzbrojona. No dobra, panie Ingarden! Wyłaź Pan z nory, będziem walczyć! Grr. apdejt1: ilosc kofeiny na kazdy gram mojego ciala przekracza dopuszczalne normy. Żołądek boli od kawy. I dalej chce sie spac. De Saussure jest nudny jak Rysiek z Klanu. apdejt2: yerba mate...

tak sobie myślę

2003-09-13 że poprzednia notka zabrzmiała tak jakoś strasznie powaznie. Hym, no tak. W zasadzie tak. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, o czym mówię, co mam na myśli, o czym kazdego dnia staram się zapomnieć, co męczy mnie w złych snach. Ale póki co – nich bedzie chociaz śmiesznie. Bo w moim zyciu jest smiesznie. Nie doświadczacie...

po tym wszystkim

2003-09-12 co widziałam i przeżyłam, czasem myślę, że naprawdę nie pozostaje mi nic innego niż śmiech. jestem stańczykiem. albo kukiełką na jednej nodze. patrz jak skaczę. spójrz w moje smutne oczy.

jak Zazie kawę parzyła

Otóż: postanowiłam uraczyć Lucy aromatyczną kawą z archaicznej nieco zaparzarki. Wyszperałam gdzieś ziarnistą arabikę o aromacie orzechowym, odpaliłam młynek elektryczny (pamiętający jeszcze okres gierkowskiej prosperity) – już wtedy o mało mnie w kosmos nie wystrzeliło, bo młynek działał jak wiertarka udarowa, ale ziarno przemieliłam dzielnie. Równocześnie nawoływałam Lu, żeby towarzyszyła mi w kuchni, to będzie...

Scroll to top