generalne porządki. czyli: wszelka zmiana musi zostać pozamiatana.

jako prawdziwie chujowa pani domu mam taką zasadę, że wszelkie reformy i rewolucje w moim życiu lubię sobie przypieczętować gruntownym sprzątaniem w domu i w obejściu. ot takie, paniczne podbijanie bębenka w rytm “ojezu-ojezu-co-to będzie!” celem jeszcze gruntowniejszego rozpierniczenia dookolnej rzeczywistości.     i tak oto sprzątam. to znaczy: zlikwidowałam trzypiętrową piramidę pudeł z akcesoriami...

życie i śmierć Ciasteczkowego Potwora

kilka dni temu powiedziałam sobie, że żadne jedzenie nie jest warte cierpienia, jakie przeżywam od wielu miesięcy w związku ze swoją dramatycznie rosnącą wagą. i tak jak trzeźwiejący alkoholicy proszą w zaprzyjaźnionym barze, by pod żadnym pozorem nie sprzedawać im alkoholu – tak ja niniejszym proszę was na wszystko, Dziewczyny Posłańcowe, abyście nigdy i pod...

enough is enough. no more bullshit.

I portray what larger women represent to me. I focus on their fullness and femininity, as a form of protest against discrimination set by media and by today’s society. What larger women embody to me is simply a different form of beauty. [fullbeautyproject.com] wiecie co? mam dosyć. ulewa mi się. po kokardę mam już pierdolenia,...

gruba kobieta kontratakuje

naiwnie postanowiłam rozpocząć nowe ulepszone życie oraz wyrobić w sobie szlachetne i zdrowe nawyki. na dobry start upiłam się w weekend i zarwałam noc, ale mniejsza o to. liczą się chęci. zwłaszcza że postanowiłam chodzić spać przed północą, no dobra – o północy. lub tuż po północy. oraz wstawać wcześnie rano, tak tuż przed szóstą...

jagody goji – drogie, śliczne i toksyczne.

łkałam ostatnio na blogusiu, jak głęboko mnie upokorzyła oraz gwałtownie sponiewierała trwająca przeszło tydzień grypa żołądkowa, w ramach której zaliczyłam: spazmy na łazienkowym dywaniku, nirwaniczne omdlenia i majaczenie, konwulsje na sedesie i jodłowanie wprost z trzewi do plastikowej miski. och, no nie byłabym sobą, gdybym zataiła przed światem tak malownicze sceny rodzajowe, jednak winna wam...

oh zazie, fatty boom boom!

odkąd, wraz z tegoroczną wiosną i dużą dawką paroksetyny, wyszłam z trwającej niemal rok depresji – znów zaczęłam malować oczy i rozpuszczać włosy, a kupiwszy sobie pół tuzina czarnych spodni (zdolnych pomieścić parostatek, orkiestrę dętą oraz mnie samą) oraz tyleż samo czarnych bluzek o powierzchni co najmniej spadochronu – zaczęłam także bez większych problemów wychodzić...

Ochota na wiosnę. wiosna na Ochocie.

po tej wiośnie obiecywałam sobie więcej niż wiele oraz dużo. tymczasem nadeszła, a ja nie zdążyłam jeszcze otrząsnąć się z zimowego kurzu, który osiadł na mnie grubą warstwą. dosłownie. grubą. jak się czuję, będąc cięższa o 10kg niż w minionym maju? powiem wprost:   zajebiście chujowo. tymczasem leżę i hejterzę.   na trawie, a jakże....

Blood Sugar Sex Magik

odebrałam wyniki badań. mogłyby być lepsze. cóż, sama na nie zapracowałam. na pytanie, czy w wieku 35 lat można stanąć na rozdrożu, pośrodku ciemnego znajdując się lasu, i zastanawiać się: czy lepiej iść krótką trasą w dół ku miażdżycy i cukrzycy, czy może lepiej skręcić w znacznie dłuższą i krętą ścieżkę biegnącą pod górę –...

Master Cleanse [Lemon Detox Diet] – dzień 9

          dzień 9. czwartek.   daleka jestem co prawda od podziwu dla własnego superego, ale! w sytuacji, kiedy trzy osoby bez serca i bez duszy – czyli Czmuda, Quentin i Syd – siedzą tuż obok przy stole i wpierniczają najlepszego ‘chińczyka’ w mieście, a ja udaję, że “mnie to nie dotyczy...

Scroll to top