– już? mogę zaczynać?!
khe… khem… jako Niespecjalnie Piękna, lecz Bardzo Nieśmiertelna Królewna Syrenka Nindża
z tego oto miejsca pod moim ulubionym śmietnikiem na Starej Ochocie,
skąd czerpię nieskończoną moc inspiracji i wzruszeń estetycznych – z okazji mych 35 urodzin
uroczyście dziękuję Mamie i Tacie, Babciom i Dziadkom, mleku w proszku Bebiko oraz Vibovitowi,
dziękuję Polsce Ludowej, socjalistycznym krajom ościennym, edukacji wczesnoszkolnej
i wypełnionym niezjadliwymi cukierkami różowym zegarom z plastiku od dzieci z bratniego ZSRR…
którą z roztargnienia zgubiłam, przełażąc nocą przez ciasne okienko piwniczne]
Matce Naturze dziękuję za mocne włosy w twarzowym kolorze oraz niewielkie uszy –
reszty parametrów nie będę się czepiać, bo generalnie powinien zadowolić mnie fakt posiadania
dwóch sprawnych rąk i tyluż nóg na chodzie, ale wiadomo jak jest. do wymiany poszłoby wszystko,
a szczególnie głowa, która jest moim najsłabszym ogniwem.
tym bardziej dziękuję karbamazepinie, klomipraminie, fluoksetynie, fluwoksaminie,
sertralinie, wenlafaksynie i paroksetynie – choć dokładnie nie wiem za co.
ta notka, pełna zabawkowych muchomorów, słodkich ciastek i drinków z parasolką –
powinna być wesoła. dokładnie taka jak Zazie i jej laleczkowy świat z kolorowego plastiku, konfetti i baloników.
bez ciemnej epoki natręctw, obsesji i depresji. bez strachu. bez krzyku. bez koszmarów.
bez długich lat walki z chaosem w głowie. bez wojny domowej i polowania na czarownice.
bez złego czasu, gdy jak ćmę do ognia ciągnęło mnie wszędzie tam,
gdzie nigdy i pod żadnym pozorem nie powinnam się znaleźć –
w ekstremalnych sytuacjach, z nieodpowiednimi ludźmi,
pośród katastrofalnych i tragicznych splotów wydarzeń,
w rejonach rzeczywistości, których nigdy nie powinnam była poznać.
tak, dramatyzuję, ale wolno mi.
it’s my party and I’ll cry if I want to.
dziękuję też samej sobie –
że się nie dałam i starałam się tak mocno, że o mało nie pękłam,
że nie pierdolnęłam tym wszystkim i nie uciekłam wpizdu,
że nie narobiłam nieodwracalnych w skutkach głupot, które miałam w planach
oraz że tysiąc razy się odważyłam, a tysiąc pięćset powstrzymałam.
paradoksalnie – niczego nie żałuję. zdarzyć się mogło, zdarzyć się musiało.
gdyby nie to wszystko, być może nie byłoby mnie tu i teraz.
a dla mnie jest tylko to, co teraz: jasna bańka wypełniona miłością.
żyję. żyjesz. żyją. żyjemy.
nic innego się nie liczy.
chcę żeby było prosto, szczerze, bezpiecznie i z serca. banalnie i dobrze. spokojnie.
dlatego przepraszam, ale muszę stawać w poprzek drogi i iść dokładnie tam, gdzie chcę.
przepraszam wszystkich, którzy liczyli na to, że w wieku 35 lat będę u szczytu uniwersyteckiej kariery naukowej w dziedzinie poetyki i teorii literatury
lub jeszcze lepiej – będę żyła z pisania książek. no jakże mi przykro, nic z tego ;)
aktualnie wpierniczam wełnianą truskawkę przy pomocy szczypców chirurgicznych od Ani
od Syd, Rodziców i Dżidżi dostałam tę oto wymarzoną lalkę :)))
a od Posłańca Uczuć najczystsze i najsłodsze wyrazy miłości! ♥
zamierzam świętować swoje 35 urodziny przez cały tydzień :)
tak, wiem, że jestem stara i gruba, ale lubię się bawić w księżniczkę.
zwłaszcza, że przez 25 lat byłam Kopciuszkiem chowającym się w ciemnej piwnicy.
a jak postanowiłam – tak uczyniłam: urodzinowa mini-imprezka w Posłańcu Uczuć!
(tydzień wcześniej świętowałyśmy wspólnie z Syd i po sąsiedzku nasze wrześniowe urodziny)
ja i Tajemniczy Bywalec Posłańca
z dawnych przyjaźni zostali przy mnie tylko najwytrwalsi: Feniksu, Bianuszku i Astridu.
teraz mam też Posłańca i najlepszych na świecie sąsiadów
Posłańcowe dzieci – czyli radość i energia w najczystszym wydaniu
i Moncziczi – mój ognisty kolorowy ptak, który macha skrzydłami, krzesając kolorowe iskry
wszystkie Żanetki świata
o, a tu Grażynka – wiadomo, wariat! jedyny w swoim rodzaju zwariowany wariat,
który obdarował mnie PRUKĄJCYM SZLAMEM PLANKTONA !!!!
one tańczą dla mnie
a ja – cała w amarantowej szmince – całuję je wszystkie po kolei i uwielbiam! ♥
stoję i czerpię energię. jest mi dobrze.
„bez złego czasu, gdy jak ćmę do ognia ciągnęło mnie wszędzie tam,
gdzie nigdy i pod żadnym pozorem nie powinnam się znaleźć –
w ekstremalnych sytuacjach, z nieodpowiednimi ludźmi,
pośród katastrofalnych i tragicznych splotów wydarzeń” – mogłabym się podpisać pod tą częścią Twojego życiorysu :) a na pewno obalić flaszkę martini, uwielbiam. Widać, że dobrze się bawicie, serdecznie pozdrawiam :)
dobrze wiemy, skąd ta nasza wytrwałość;)
Zazie, jakie masz okulary? Marka, model, cokolwiek, a najlepiej jedno i drugie. Jeśli można :)
trochę siara, bo to Ray Bany – ale tylko te oprawki były w stanie stabilnie utrzymać na moim nosie dosyć grube szkła (tj. -4,5 dioptrii). noszę je od ponad 3 lat i naprawdę wieeeeele wytrzymały bez większych uszczerbków ;) więc polecam
a model to: RB 5184 5014 52_18 145
od wewnątrz są białe z czerwonymi napisami, o takie:
wcale nie jesteś niespecjalnie piękna.
a – i byłam na tej imprezie telepatycznie i tańczyłam z nimi dla Ciebie. nawet tam siebie widzę w postaci smugi astralnej ;)
nasze ciała astralne tańczyły razem i jadły ciasto z ektoplazmy :*
Zazie ucałowania, Wszystkiego dobrego!
dziękuję, Mar! :*