here comes the sun

od końca zeszłego lata przez moje niebo przetoczyły się wszystkie burze i deszcze sezonu, stalowoszare wody i rozpacze jesieni, śnieżne nawałnice ciężkich myśli i sople pod paznokciami. here comes the sun, little darling. moje skrzydła wracają zza siedmiu mórz.    

there’s nothing wrong

są takie chwile, kiedy paroksetyna, wenlafaksyna i reszta wszelkiego gówna po prostu nie pomaga. nie działa. i już. to są te zwykłe, codzienne chwile, w których chce nam się płakać, bo we własnym mniemaniu zostaliśmy zranieni, odtrąceni czy co tam sobie jeszcze wymyślimy. bo oczywiście nie mamy racji, o czym świat nas zaraz chętnie poinformuje...

Nie śpię, bo trzymam się za głowę

a raczej: nie śpię, bo przytrzasnęłam sobie szyszynkę drzwiami od kredensu. kilka tygodni temu coś mi się poprzestawiało w głowie, przemeblowało i zaklinowało – skutkiem czego: przestałam spać. trzymam kredens. lub kredens trzyma mnie. w kleszczowym uścisku. Co robić, droga redakcjo? Jak żyć? Jak spać? Pomóżcie, dobrzy ludzie, napiszcie – jak śpicie, gdzie, jak długo,...

FAQ

WordPress w telefonie złagodził nieco moją awersję do pisania. Biały pusty ekran notebooka ostatnio kojarzył mi się już tylko z dokuczliwym przymusem napisania tekstu, najlepiej dobrego tekstu, bo do takich przwyczaiłam moich klientów. Teraz jest inaczej. Od słów oddziela mnie Mariański Rów i mur z żelazobetonu, w który wstydliwie drapię obgryzionym z nerwów paznokciem. Wielogodzinne...

last day before the world ends

przestałam już liczyć niewykorzystane szanse, zmarnowane okazje, złamane słowa, niedotrzymane obietnice, dawno przeterminowane dedlajny oraz inne zaprzepaszczone możliwości. czas przecieka mi przez palce, a przestrzeń ciężko zastyga wokół. wszyscy już pobiegli, tylko ja zagapiłam się i zostałam. tam, w tym szarym i cichym bocznym pokoju z dzieciństwa, którego okna wychodzą na ścianę sąsiedniego budynku. nie...

ground control to major Tom

każdego dnia powinnam być gotowa do wyjścia na powierzchnię i brodzenia w rzeczywistości. bez żadnego punktu podparcia, falując w nieważkości, z przesuniętym punktem ciężkości w stronę nieokreśloności. przeraża mnie to na tyle, by zawczasu zaniechać wszystkich ruchów. i czekać. czekać, co nastąpi. siedzę ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, patrzę na przelatujące przez moje niebo planetoidy....

powiewy i zaniepokojenia.

lekko i nieznacznie powiało wczoraj wiosną. wraz z niepokojem. gdyż wiosna jest jasna i prześwitująca, niczego się przed nią nie ukryje. a ja wciąż wolę się schować w ciemnych zakamarkach zimy. ryć sobie tajne korytarze pod powierzchnią szarych poranków i stukotać skrycie pod przykryciem popołudniowych ciemności. więc z ulgą powitałam dzisiejsze za-śnieże-nie. choć w moim...

składnia. zapadnia.

Był zezowaty, nie wiodło mu się, zmarniał. Znając przyczyny, wcale nie ubolewał. Od czasu kiedy na pożegnanie z niechęcią zatrzasnął odrzwia wysokiej uczelni, która w niczym nie zaspokoiła jego wewnętrznej udręki, pozbył się wszelkich rojeń o świetnej przyszłości i urągając życzliwym przepowiedniom najbliższych i znajomych, utknął w samym sobie, skrzętnie zajęty porządkowaniem cennego zbioru: istotnych...

forgive/forget. keep calm and go fuck yourself

ależ jestem biedna i bezdennie głupia. ależ mam zadrę w serduszku, kolec w paluszku i otwarty parasol w dupce. ależ sobie znalazłam powód do rozmyślań, roztrząsań i analiz. ależ to wszystko jest puste, pozorne i niewarte uwagi. racja. święte słowa, mario. czynię to i niniejszym postanawiam zaniechać wszelkich szkodliwych czynności myślowych. po prostu: życie to...

Mountain Ash, Rhondda Cynon Taf

Mountain Ash – po walijsku: Aberpennar – leży w hrabstwie Rhondda Cynon Taf, hen daleko gdzieś w głębokich dolinach południowej Walii: dzikość serca, zdziczenie obyczajów, deszcz, mgła i matowa zieleń poranków.   zawsze chciałam mieć okna wychodzące na rozległą górę. po to, żeby wszystko inne wydawało się małe i nieważne.     stoję w samych skarpetkach...

Scroll to top