przez przypadek i mimochodem: Kayah

2006-07-01 szłam sobie obejrzeć cośtam i nagle widzę – a raczej słyszę – Kayah. O-o – dziwię się, bo wokoł jakieś weekendowe rodzinki z balonikami, watą cukrową i piwem w plastikowych kubkach. śpij kochanie, śpij… – a jeden z drugim wpieprzają smażoną kiełbasę z papierowych tacek. a Kayah wstrząśnięta, ale nie zmieszana, spiewa dalej i uprawia...

kiedyś – dziewczęta z nowolipek. dziś – lachony z tarchomina.

          wracają przez miasto na ten swój koniec świata, robiąc w metrze oborę towarzyską i chlew międzyludzki…           maugosia tańczy na rurze, a syd pobiera symboliczne opłaty co łaska od pasażerów metra…           bianuszka szuka nowych rynków zbyt(k)u towarzyskiego, a zaz z miną zblazowanej królewny żuje owocówkę…           ojakajajestem… sama nie wiem. przemyślę to jutro…...

To nie był sen

ale raczej „widziadło przedsenne”. Czarna, połyskująca bryła czegoś, co roboczo nazwałam „kamieniem z gwiazd”, zamajaczyła się przed moimi oczami, a raczej pod na wpół przymkniętymi powiekami. Leżała na białym, kwadratowym talerzu z porcelany, takim na jakim serwowane jest sushi (nigdy w życiu nie jadłam prawdziwego sushi, ale jeśli jest serwowane na talerzu, to na pewno...

dziwniej.

Nie jadłam śniadania, nie jadłam obiadu, wypiłam kilka herbat. Przed chwilą, gdy kroiłam makowiec, a on się strasznie i złośliwie kruszył, a ja w pośpiechu (czemu w pospiechu?) zjadałam te kawałki, kawałeczki, okruchy, pomagając sobie paluchami na linii talerz-przestrzeń-usta (palce w buzi, pięciolatka!), to wtedy… zrobiło mi się strasznie żal samej siebie (co zdarza mi...

Bądź odważna w punkcie G

Hym, ja nie wiem, co to znaczy (choć domyślam się… mrrr…;>), ale ta wymowna fraza (wręcz – sentencja!) przyśniła mi się dziś nad ranem! Niniejszym ogłaszam, że poszukiwani są interpretatorzy i egzegeci (a raczej – INTERPRETATORKI i EGZEGETKI) tej gnostyckiej niemalże formuły. BĄDŹ ODWAŻNA W PUNKCIE G 2003-12-26

pisze dzis obsesyjnie, kompulsywnie, niezdrowo i nadmiernie

tak jakbym wymiotowała. nie patrze na syntaxe i inne perwersje, które zazwyczaj mnie kręcą. dzis połykam litery, przewracam sie o najprostsze słowa, zawadzam rękoma o znaki diakrytyczne. mam gdzies. mam gdzies to, jak pisze. gdzies mam to coś, co powinnam zwymiotować, czego powinnam sie pozbyć. gdzie? PS. z serii pytań „GDZIE ?!” : gdzie podziała...

kochany pamiętniczku

minęło raptem kilka godzin od mojego ostatniego wpisu. tak, wiem ze atmosfera przedswiateczna i tak zwana ludzkość w obłędzie, ale mnie to nie dotyczy. nie żebym z ludzkościa mieć do czynienia nie chciała, bynajmniej, a nawet wrecz przeciwnie – bardzo bym chciała, ale że mi jakoś nie wychodzi, przeto jest mi skurwysyńsko przykro, o czym...

zastanawiam się.

co prawda rzadko mi sie to zdarza i zazwyczaj po-nie-w-czasie, ale tym razem ulotna chwila refleksji meczy mnie nieustatnie od prawie dwóch dni… (a swinie to podobno…, słyszeliscie o tym?!) mniejsza o to. koniec roku sie zbliza, o ile dobrze widze. Wypadałoby pozamiatać kąty, powymiatac spod dywanu te wszystkie wstydliwie przemilczane kwestie, powyciagac te wszystkie...

jest 6.30… Zaz, nie dbasz o siebie

już dawno przestałam Cie prosić o wyjmowanie z plecaka czapki i rekawiczek, własciwie to nie wiem co mnie jeszcze trzyma na nogach, w normalnej sytuacji powinnam sie juz dawno była rozłozyc na jakies zapalenie płuc, albo coś równie gustownego. to swietnie, ze tak szybko nauczyłas sie jesc raz dziennie (własciciel niejednego kundla byłby ci wdzieczny...

Scroll to top