muzyka przeciwko ukąszeniom

2010-06-11

kolejnym etapem mojego opatentowanego przez lata i niezawodnego kiełznania fazy neurotycznej jest tradycyjnie – tarantella.
nie potrafię wytłumaczyć, czemu słuchanie tej właśnie muzyki wpływa na mnie tak kojąco i ożywczo zarazem.
od pierwszych dźwięków kręgosłup prostuje mi się jak struna, puszczają zaciśnięte pięści, rozpościerają się ręce.
sceptyczna z natury, nieskłonna do przyjmowania czegokolwiek – z religią na czele – na tak zwaną wiarę,
w tej jednej kwestii zaczynam się łamać.

Jak podają źródła historyczne, w prowincji Apulia co najmniej od późnego średniowiecza
znany był taniec o dźwięcznym imieniu tarantella. Niejasne jest pochodzenie samej nazwy.
Wywodzi się ją już to od miasta Taranto, stolicy prowincji, już to od tarantuli,
jednego z występujących tam jadowitych pająków.  Czym tedy była tarantella u swych źródeł?
Czym był ów taniec przepełniony nierzadko erotyzmem i frenetyczną zmysłowością?
Tarantella bezpośrednio i nierozerwalnie związana jest z niezwykłym fenomenem kulturowo-religijnym włoskiego Południa,
znanym jako tarantyzm. Najwięcej informacji o historycznej formie tarantyzmu zawiera „Magnes, sive de arte magnetica”,
XVII-wieczny traktat medyczno-filozoficzny niemieckiego jezuity Athanasiusa Kirchera.
Zauważył on zadziwiającą zbieżność pomiędzy rodzajem ukąszenia a muzycznymi środkami aplikowanymi choremu.
I tak, osoba ukąszona przez tarantulę o melancholijnej naturze stawała się nieruchawa i śpiąca,
z kolei pokąsany przez tarantulę o cholerycznym usposobieniu stawał się pobudzony i skory do wybuchowych zachowań.
W zależności też od rodzaju ukąszenia, chory reagował entuzjastycznie na pewne kolory.
Wyleczenie ukąszonej osoby, zwanej tarantatta, wymagało – oprócz utrafienia w odpowiednią barwę –
odnalezienia właściwej melodii, która mogła stać się skutecznym lekarstwem na chorobę.
Melancholików zatem leczono głośnym dźwiękiem trąbek i różnego rodzaju bębnów,
cholerykom natomiast aplikowano kojące melodie wykonywane przez skrzypce, cytry, gitary i lutnie.
Przy pomocy tańca, jak powszechnie wierzono, można było usunąć z organizmu, czyli po prostu: wypocić śmiercionośny jad.
D.Czaja [Tygodnik Powszechny 12 (2802), 23.03.2003]

tak więc na trawiącą mnie od środka truciznę działa chłodna surowica z bieli i błękitu:

oraz łagodne dźwięki nieśmiertelnej i ukochanej Tarantelli Del Gargano.
zawsze sądziłam, że najpiękniej na świecie spiewa ją Marco Beasley z włoskiej L’Arpeggiaty


dziś jednak – zupełnie przypadkiem – trafiłam na wykonanie Pino De Vittorio z Cappella della Pietà de’ Turchini:



i teraz już sama nie wiem…

a Wam – które?

komentarze ze starego bloga zazie-dans-le-metro.blog.pl

 

 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Scroll to top
0
Would love your thoughts, please comment.x