I don’t belong here

When you were here before, couldn’t look you in the eye. You’re just like an angel, your skin makes me cry. You float like a feather, in a beautiful world I wish I was special, you’re so fucking special. nie mam już siły na to wszystko.  But I’m a creep, I’m a weirdo. What the...

Mein liebster Feind

sny mam coraz gorsze, coraz cięższe, coraz straszniejsze. pełne bólu, przemocy i upokorzenia. pogrążam się. obmyślam pokutę. sama dla siebie jestem największym i najokrutniejszym wrogiem.   you throw stones.  can you see that I am human, I am breathing? but you don’t give a damn. can you feel my heart is beating? can you see the...

you might as well keep dancing if you’re not gonna run

  albo dopadło mnie jesienne przesilenie, albo naprawdę przesadziłam z robotą. od tygodnia dzień w dzień siedzę po nocach, śpię po 4 godziny na dobę, weekendów ostatnio nie miewam. chyba się nieco zmęczyłam. odpocznę dopiero koło czwartku. albo i nie odpocznę, tylko wezmę kolejne zlecenia. znacie coś dobrego na wzmocnienie? przybór energii i sił witalnych?...

strzelaj albo emigruj (wewnętrznie)

I tip on alligators and little rattle snakers but I’m another flavor – something like a terminator ain’t no equivocating – I fight for what I believe why you talkin’ bout it? nigdy nie byłam miss publiczności ani najmilszą uczennicą w klasie. nie oczekujcie ode mnie zbyt wiele ;) nie mam ochoty na polityczną poprawność,...

jak ekspresowo posprzątać mieszkanie i zawiesić łyżkę na nosie

dwa tygodnie nieobecności w domu poprzedzone okresem ostrego zapieprzu robią swoje: nasze mieszkanie pod koniec sierpnia wyglądało jak – nie przymierzając – lej po bombie. bałagan to jedno: fruwające wszędzie ciuchy, książki, papiery, ścinki materiałów, miniaturowe mebelki, dziesiątki lalek i kolekcjonowanych przeze mnie pierdół, mopsie kłaki i kubki po herbacie. ale czarna podłoga – to...

Lady Luck, I need a little light

wiecie, co? podwoiłam dawkę escitalopramu. sama. i… nic nie wybuchło! jest lepiej. jest dużo lepiej. po trzech tygodniach balansowania na granicy łez z byle powodu – z apogeum w dniu, kiedy umówiona na pracowe spotkanie, najpierw wpakowałam się w korek, potem pomyliłam autobusy, a potem rozpłakałam się na środku ulicy i chciałam wracać do domu,...

summertime sadness, czyli: koniec balu, panno lalu

pociemniało. zagrzmiało. obwieściło wszem i wobec koniec lata. oto apokalipsa i wygnanie z raju. nie chcę tak bardzo, że gotowa jestem iść w tę burzę jesienną i własnym ciałem powstrzymać jej napór.     koniec balu, panno lalu. księżniczka pojechała do pałacu i dostała jeszcze większej depresji. ot, paradoks jednostki chorobowej F33.1      ...

nic wielkiego.

nie mam siły. na nic. chciałabym się poddać, ale to przecież nie w moim stylu. muszę przeczekać. przeczekać i utrzymać się na powierzchni. póki co nie odpisuję na maile, smsy i wiadomości – to nie dlatego, że mam was gdzieś albo że leżę już nieprzytomna z głową w piecyku gazowym. nie odzywam się, bo nie mam...

songs about frustration and anger

poranki są jasne, słodkie i przejrzyste… pełne mopsich buziaczków, tulenia i wierzgania nóżkami o zapachu kukurydzianych chrupków   potem idę do kwatery głównej Ochoczo: gdzie wre praca twórcza… tyle że nie w moim wykonaniu.   ja piję kawę za kawą, herbatę za herbatą… i zastanawiam się… co jest ze mną nie tak. co jest ze...

faster flamaster

it’s official: niniejszym przestałam ogarniać. nie panuję już nad czasem i przestrzenią. mam tyle roboty, tyle rozpoczętych projektów i tyle deadline’ów, że nic tylko położyć na podłodze i czekać na zbawienie. albo na coś, co mnie przejedzie, rozgniecie i rozwałkuje ku pokrzepieniu serca. tak, wiem, że to chwilowe. iże za 2 dni znów będę wierzyć,...

Scroll to top