mała maggie i wielka miłość na drzwiach

naszło mnie ostatnio na muzyczne wspomnienia [ klik! ], a ponieważ mam ich wiele i obawiam się, że niebawem zabraknie wolnych klasterów pamięci w moim mózgu – postanowiłam je tutaj sukcesywnie zapisywać. i tak na przykład, w roku 1984 – kiedy miałam 6 lat, chodziłam do czwartej grupy przedszkola przy ulicy Trockiej 4, potrafiłam już...

that’s ok. my will is good.

ósma klasa podstawówki. lato, niemal koniec roku szkolnego. dyskoteka w sali 308. przyszłam tylko dlatego, że miał być na niej pewien wojtek. nikt, absolutnie nikt nie miał wtedy pojęcia, że się w nim kocham na zabój, i chyba do dziś nikt tego nie wie. łącznie z nim samym. no więc niniejszym – wojtek. tę moją...

keep your mouth shut

z mych rozlicznych wspomnień muzycznych wybieram dziś jedno – z roku bodajże 1993 – kiedy mój ówczesny chłopiec puszczał mi na magnetofonie kasetowym nagrania zespołu Ziyo – podniecony i zachwycony swym odkryciem tej jakże alternatywnej i oryginalnej muzyki: posłuchałam chwilę, bardziej przez grzeczność niż zainteresowanie, po czym wtrąciłam nieśmiało, że… – i tu popełniłam wielki...

rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty czwarty

dziś rano zobaczyłam na fejsbuniu współczesne dzieciaki grające symfonicznie Rage Against The Machine oh, boy! to był jeden z moich ulubionych kawałków – tyle że… eee… 20 lat temu. kolejny dowód na to jak bardzo czas mnie posunął. rok 1994. był ważny. nie tylko w muzyce. miałam 16 lat, chodziłam do ogólniaka, nosiłam na gołej...

no place I’d rather be

wszyscy się rozwijają, a ja się zwijam. pakuję ten swój lichy mandżur do podniszczonych reklamówek i odchodzę w dal, ku zachodzącemu słońcu, kiwając się miarowo na boki jak stara baba z chińskiego targowiska. no po prostu serce pęka, przedwieczorne cienie osuwają się po ścianie, a inszy trup ściele się równie gęsto.       wiem,...

music gets the best of me

kiedy myślę o tym, co mnie w życiu nakręca, pobudza, nastraja, rozgrzewa, wzrusza, otwiera, zamyka, zamraża, spina, rozluźnia, podnieca, studzi, doprowadza do euforii, ekstazy, łez i stuporu – myślę o muzyce. jestem totalnie dźwiękowo-zewnątrzsterowna, można mnie koncertowo zmanipulować przez uszy. jestem uzależniona od muzyki i nie potrafię bez niej żyć – ot, banał wypowiadany przez...

omujborze!!! … czyli resztki topniejącego śniegu w technikolorze

w tym roku przede wszystkim miało być blisko. oraz tanio. ale takie rzeczy to tylko w Lidlu, jak się okazuje… Terchova w słowackich Tatrach zaprezentowała nam się na pierwszy rzut oka całkiem zacnie – omiatałam okolicę wzrokiem na tyle dyskretnie, by nie zauważać szarozielonych połaci krajobrazu o konsystencji rozmoczonego gówna, a tym bardziej nie pozwolić...

mistrz ślizgu w przykucu sposobi się do akcji

chodzę grzecznie do pracy, pełna nadziei łykam spalacze tłuszczu, a moje bawełniane spodnie dresowe mają tę cudowną właściwość, że niepostrzeżenie i dyskretnie ulegają miłemu procesowi rozciągania, co sprawia, że z dnia na dzień czuję się coraz chudsza i jędrniejsza. niezły trik, sami przyznacie. oprócz tego jestem w strasznym niedoczasie, bo za chwilę jedziemy z Sydem...

zakaz chamstwa, debilizmu i nienawiści

Dzisiejsza notka miała być o kawie, jako że po miesiącu diety stwierdziłam, iż bez słodyczy da się żyć, lecz bez gorzkiej czarnej kawy – nie bardzo. Niestety z samego rana – zamiast kawy – ciśnienie podniosło mi coś innego. Otóż była sobie taka knajpa – Zakątek – przy Chmielnej. Chadzałam tam przed laty ze znajomymi....

Scroll to top