Święta Brygida, patronka dobrej śmierci

Ponieważ chciałam zacząć dzisiaj – szczególnie dzisiaj, w Imbolc, kiedy mrok ustępuje miejsca zbliżającemu się światłu wiosny – ale zupełnie nie mam mojo, ani wiary w to, że cokolwiek ma sens – napiszę to po prostu, bez zbędnych figur retorycznych: dosyć milczenia, koniec półsłówek i aluzji, wystarczy już zamiatania pod dywan krępujących i niewygodnych spraw.

Jakich?
No cóż, stwierdzenie, że na własne życzenie zjebałam sobie 10 lat życia z kimś, kto nie był tym, za kogo podawałam go tu na blogu – nie jest czymś, czym jakoś szczególnie chciałabym się chwalić, jakkolwiek fakt nadal pozostaje faktem. Tak bardzo chciałam tego kogoś chronić, że zamiast w maju 2008 roku nazwać sprawy i ludzi po imieniu, a następnie zamknąć temat i mieć to z głowy – zaczęłam się, głupia, gimnastykować w jakichś stylistycznych niedopowiedzeniach i rozpaczliwie eufemizować coś, co wśród ludzi zwykło się nazywać po prostu zdradą, kurewstwem i podłością. A ponieważ winni nie zostali wskazani palcem, a nienazwane w zasadzie nie istnieje – nic dziwnego, że wybaczenie nastąpiło niejako defaultowo, a wściekłość, rozpacz i upokorzenie ustąpiły miejsca pokornemu zgadzaniu się na osobliwą rzeczywistość, która trwała przeszło dekadę i poskutkowała na tyle skutecznym mindfuckiem, że do dziś nie mogę się z niego otrząsnąć.

Mówiąc wprost: na pytanie, czy dziś wybaczyłabym zdradę – podwójną zdradę z udziałem dwóch najbliższych mi osób (które doskonale znacie z tego bloga – tak, właśnie tych uroczych i roześmianych, które bez mrugnięcia okiem potrafiły mi wbić nóż w plecy, a potem jak gdyby nigdy nic, wrócić do mnie w podskokach, twierdząc, że przecież nic się nie stało); zdradę zarówno w przyjaźni, jak i w miłości – to po dwakroć odpowiadam, że nie. I nie będę już dłużej na ten temat milczeć.

A ponieważ pisanie jest dla mnie od przeszło 25 lat najlepszą terapią – nie odbiorę sobie tej ostatniej szansy na wyzdrowienie, a tym samym uśmiercenie wszystkiego, co już dawno powinno zniknąć z mojego życia, głowy i serca. Zatem będzie pisane.

Kobiety w mojej rodzinie zwykły mawiać: „Zaciśnij zęby i do przodu!”.
Tymczasem moje zęby już popękały od tego zaciskania i gryzienia się w język.
Milczenie mi szkodzi.

Od kilku tygodni – podczas terapii ze specjalistą – próbuję ogarnąć moje zaburzenia odżywiania (kompulsywne objadanie się) i totalnie niekontrolowany przyrost wagi. Okazuje się, że zaczęłam tyć właśnie od momentu, gdy „przebaczyłam” (nie usłyszawszy nawet głupiego „przepraszam”) i uznałam, że „nie ma sprawy”, tłumiąc tym samym wszystkie gwałtowne i dramatyczne emocje, które wtedy przeżywałam. Przez tyle lat nigdy nie było mi dane powiedzieć, co czuję i jak bardzo to wszystko mnie zraniło. Bo żadna z osób tego żenującego dramatu nie była gotowa słuchać, ani tym bardziej przepraszać. Zaś moje emocje zamiecione pod dywan i zastawione ciężką „komodą” w postaci 10-letniego związku z wiarołomcą – z czasem zaczęły gnić i śmierdzieć. Muszę się ich pozbyć, jeśli chcę wyzdrowieć.

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest

32 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Eve Technicolor

Od czasu do czasu zaglądam na Twój blog, Zazie, ale żaden post tak mnie nie walnął jak ten. Przeszłam to. 8 lat gaslightingu. 8 lat wybaczania wszystkiego bo druga osoba chce dobrze, że ja tak wszystko źle, że muszę wszystko zmienić w sobie żeby godną być. 8 lat znoszenia huśtawek umysłu osoby najzwyczajniej, klinicznie chorej psychicznie i uzależnionej od substancji psychoaktywnych, osoby która beze mnie nie mogłaby normalnie funkcjonować, choć przecież nigdy nie byłam wystarczająco dobra. 8 lat znoszenia kolejnych fascynacji i relacji tej osoby z tymi „lepszymi”, debilnie ukrywanych tak że tylko przedszkolak by się nie domyślił. Związek który złamał mi kręgosłup moralny, bo nigdy nie spodziewałabym się kiedyś po sobie, że będę prowadzić podwójne życie. A tak – żyłam z tą osobą, znosiłam wszystko, każde upokorzenie, wspierałam, organizowałam życie, a po drugiej stronie zdradzałam na potęgę, bo nic mnie tak dobrze nie odrywało od tej pojebanej codzienności. Skończyło się patologią dwojga de facto współlokatorów, gdzie jedno nie pozwala odejść drugiemu bo potrzebuje przecież niańki… W końcu pierdolnęło, odeszłam – i żadne groźby się nie spełniły, nikt sobie krzywdy nie zrobił, nikt się nie zabił. Odeszłam i to była najlepsza decyzja w moim życiu. Opowiadam tę historię pierwszy raz w życiu i pewnie ostatni, bo jest bardzo prywatna i bolesna – ale dziękuję Ci za ten wpis.

Basia

Zazie! Może i ja zdobędę się na taką odwagę, dzięki Tobie. Zamiotłam pod dywan i siedzi tam od prawie 40 lat -poniżanie, zdrady, okradanie nie tylko z kasy ale i co cenniejszych pamiątek rodzinnych,wyzwiska , upokarzanie a nawet …bicie. Nikt o tym nie wie, tylko ja i on. Uwierzyłam, że na to zasłużyłam, że powinnam być wdzięczna, bo…Po próbie samobójczej odeszłam, ale po paru miesiacach wróciłam! Jak ćma do świecy… Dopiero wyjazd, nowi ludzie uwolnił mnie . A wspaniały człowiek, który jest ze mną do dziś -od 38 lat – uświadomił, jak wygląda prawdziwa miłość. A o tamtym- wstydziłam sie powiedzieć komukolwiek. Nawet przyjaciółce. Ale czasem wraca we snach , jako koszmar. Dzięki, Zazie, może to spiszę i…nie wiem- zakopię ale wyrzucę z siebie…Pozdrawiam Was najserdeczniej!

Znam tę historię od podszewki

W końcu!
Nareszcie!
Doczekałam się!

Maci

Ja bym się chyba tak samo zachowała 12 lat temu, bo bym się wstydziła, że tak mi zrobiono.
Zostałam zmanipulowana i okradziona z pieniędzy, nikomu nie powiedziałam, tylko się sama w sobie wstydziłam.
Czuję fizycznie, że ciężko jest takie rzeczy opowiadać.

MK

A ja rozumiem Twoje milczenie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Też przez prawie 11 lat ochraniałam kogoś, kto mnie niszczył totalnie – psychicznie, fizycznie, zawodowo. Bo przecież ona w środku jest dobra… Choć u nas nie chodziło o zdradę, a o alkoholizm i przemoc.
I też zbieram żniwo w postaci choroby, z której nie wyzdrowieję, problemów z komunikacją (bo udawanie, że wszystko jest ok, bardzo weszło mi w krew) i zawodowych (bo przy każdej trudności słyszę jej głos „jesteś gównem”, „jesteś zerem”).
Teraz jestem w szczęśliwym związku z kimś, komu – wreszcie! – opowiedziałam o wszystkim, kto zrozumiał i kto pomaga mi zbudować SIEBIE na nowo. Za Ciebie też mocno trzymam kciuki.

Ewa

12 lat milczenia, ukrywania i tuszowania czyjegoś zachowania? Olga, wiedziałaś, że tak się zachowują żony alkoholików albo domowych tyranów? Zdajesz sobie sprawę, że jesteś ofiarą przemocy psychicznej? Napisałam do Ciebie mail.

Paulina

„Cały problem polega na tym, że się boję.
po prostu boję się, że pisząc tego bloga, nie wytrzymam i popłynę,
wylewając z siebie cały ten żal, ból i resztę badziewia, które w sobie noszę.” – to napisałaś w jednym ze swoich wpisów ponad rok temu. I tak powinno być, jak wylejesz z siebie wszystko to będzie Ci łatwiej, poczujesz ulgę. Możesz być z siebie dumna, nie każdy ma odwagę stanąć twarzą w twarz z prawdą. Trzymam kciuki, żeby udało Ci się poukładać emocje.

Anonimowo

Pamiętam to lato.stadne lato namiętności.

dzbanek

a co uważasz że nie ma prawa tego opisać??

Xj

Tylko sie tak nie biczuj dziewczyno. To juz za Tobą, teraz jestes w innym.miejscu. sciskam!,

basinek

Wiem, jak wkurwiają banały i komunały, ale nie mogę pozbyć się z głowy wyświechtanego „prawda was wyzwoli”.
Wierzę, widzę, że jesteś w drodze. Do siebie, do spokoju, do prawdziwej zgody, bez zaprzeczania, bez markowania.

sr56

Pociesz się tym, że osoba, o której mowa, i tak ma dużo gorzej. Żadne świństwo nie zaspokoi jej dojmującego głodu prawdziwego istnienia, nie wypełni bolesnej pustki ziejącej w sercu – i pewnie dopiero śmierć przyniesie ukojenie :)

Lilav.

Bo każdy sądzi po sobie. Jesteś dobrym człowiekiem. Uważasz, że każdy zasługuje na szansę, że ludzie się zmieniają i że wszyscy też są dobrzy, wrażliwi, uczuciowi… A tu dupa… Wielu to po prostu egoiści, myślący o tym, jak uprzyjemnić SOBIE życie, pofolgować SWOIM zachciankom i mają innych tam, gdzie piękny Marian Kowalski ma prawa człowieka. 10 lat to jest część życia… Ale niektóre babeczki po nieudanych związkach zostają jeszcze z długami, nieletnimi dziećmi pod opieką i srającym mądrościami niedzielnym tatusiem, któremu wydaje się, że za 400 zł alimentów funduje swej byłej raj na ziemi. Wiem, że raczej nie podbuduje Cię świadomość, że inni mają gorzej;) Ale jesteś atrakcyjną babką (wbrew temu, co o sobie piszesz), bez większych życiowych zobowiązań, z szansą na udany związek – nic tylko korzystać z życia:))) Olej przeszłość. Karma wraca. Żeby jeszcze Twoja poprzednia miłość nie dostała kiedyś po dupsku od życia, jak trafi swój na swego…

Taleyah

Jeśli tylko czujesz, ze to będzie dla Ciebie dobre to you go girl!

Sasanka

Jesteś za dobrą Zazie.
Bronilas kogos, kto zrobił Ci takie świństwo..

dzbanek

to prawda jest co pisze anonim?? syd zrobila ci cos takiego?? a ta iga to quentin z bloga? ta od czmudy????

Anonimowo

Przecież wszyscy wiemy, że tak. Ale znając Zazie to nigdy nie poda na blogu personaliów tych osób, a szkoda bo na to zasługują.

Anonimowo

Zaz znamy się z reala, ale zapytam anonimowo bo nigdy nie miałam odwagi zapytać cie o to bezpośrednio. Dlaczego po tym co zrobiła ci Syd z Igą pozwoliłaś tej pierwszej wrócić do siebie, a ten drugiej nadal udawać waszą przyjaciółkę? Sorry ale jest jakiś masochizm w Twoim wykonaniu i przez tyle lat nie mogło mi się to pomieścić w głowie, że obie te osoby funkcjonują w Twoim życiu jak gdyby nigdy nic. Tak jakbyś nie miała instynktu samozachowawczego. Przecież tacy ludzie jak raz zrobią coś takiego, to wiadomo że drugi raz też nie będą miały oporów przed zrobieniem ci swinstwa

Scroll to top
32
0
Would love your thoughts, please comment.x