Blog o ADHD/ADD, nawracającej depresji i upartych próbach wychodzenia z chaosu i smutku, o poszukiwaniu motywacji do działania i sposobów na radzenie sobie z codziennością
Są dni, kiedy czuję się gorzej. Albo po prostu źle. Wydaje mi się wtedy, że dni, w które czuję się lepiej albo po prostu dobrze – nie istnieją. I tak naprawdę nigdy nie istniały. I istnieć nie będą. Nauczyłam się jednak, aby w takich momentach nie traktować siebie zbyt serio, nie wierzyć sobie ani przez chwilę, nie stawiać pod ścianą i nie odbierać nadziei… [czytaj dalej]
każdy sopel ma dwa końce
a Zazie ma grzywkę na pożyczkę. wysoko oprocentowaną. bez okresu karencji. przeprowadzka blogusia na nowy serwer przebiegła bez większych fajerwerków – nie nastąpiła żadna porażka, bo od czegóż mam Ukaszka – najlepszego webskiego majstra ever! :* posypało mi się co prawda trochę zdjęć, ale to dlatego, że je swego czasu po partyzancku umieściłam w złych
wszystko ci minie po wenlafaksynie
– czytam na forach internetowych o tym, jak po 75 mg ludzie osiągają stan życiowej euforii. ja po 225 mg ledwo wstaję z łóżka. nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że wpadłam tak głęboko. what went wrong? i kiedy? oraz dlaczego, skoro cały czas byłam na lekach? fluoksetyna, paroksetyna, escitalopram… i chuj. ot, taki
break my body. hold my bones.
I’m a building jumper. roof to roof. you see me flying in the air. czasem zastanawiam się, czy świat na mnie poczeka. i czy będę miała do czego wracać, kiedy w końcu obudzę się z tego męczącego letargu. póki co uciekam od rzeczywistości na wszystkie możliwe sposoby. jeszcze chwila i przestanę rozpoznawać znane
rdza.
są dni, kiedy po prostu nie umiem/nie mogę ruszyć z miejsca. wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku, a mimo to siedzę oddzielona od świata grubą dźwiękoszczelną szybą. i nic nie mogę. nic. wszystko mam poukładane w głowie. niemal widzę, jak wstaję, idę, dzwonię, rozmawiam, piszę, przemieszczam się. metodycznie, od punktu a do punktu b,
EX MJUZG MI, it ain’t necessarily so
otóż no właśnie, niekoniecznie. mogło być – jak mawiała moja matematyczka – „zupełnie troszeczkę inaczej”. i może być nadal. david was small, but… oh my! w czasach wczesnego liceum, gdy byłam jeszcze cichą wodą, lubiłam sobie powtarzać za Dostojewskim, że ukryte poczucie potęgi bywa nieskończenie rozkoszniejsze niż jawna władza. ale – na boga! – tyle lat
I can move in the right direction
uparcie przywracam się do życia. reanimuję. resuscytuję. sama sobie głowę podtrzymuję. wkurwia mnie własna słabość. oraz przewlekłość tego stanu. a także nikłe szanse na wyeliminowanie raz na zawsze problemu depresji, obsesji i deficytów uwagi. będę się z tym pierdolić aż do później starości, kiedy to pewnie chwyci mnie alzheimer i odlecę mentalnie na inna planetę,
punkt wybicia. odbicia. dobicia.
pozbierać się. pomalować pazury. chociaż u jednej ręki. dokończyć tekst. zamknąć projekt. wysłać. odznaczyć, że zrobione. zrobić kreski na powiekach. iść do lekarza na ósmą rano. zwiększyć dawkę. kupić żywicę. epoksydową lub akrylową. ale zastanowić się najpierw. przemyśleć. wyczyścić buty. odpisać na zaległe maile i zamówienia. nie reagować na zaczepki. uspokoić się. wziąć głęboki oddech.
figure it out
już wiem. potrzebny mi jest system. schemat. rygor. rutyna. stabilne rusztowanie dnia, niewzruszony maszt, na którym będę mogła rozpinać te swoje szmaty, którymi zazwyczaj powiewam w amoku, dramie, chaosie i zgiełku. szaloną corridę zamienić na sznur schnącego prania. rollercoaster na nudę. nieprzewidywalność na powtarzalność. impulsywność na upierdliwą analizę. od czego zacząć. wiem. od wyspania się.
special ability to emotional lability – czyli: Zazie znów próbuje wyjść na prostą
nie zasłaniam się tym, że choruję. ale też nie ukrywam, że nie jest mi łatwo. nie, to się nigdy nie skończy. przestałam już wierzyć w cuda. oczywiście, że z medycznego punktu widzenia, ani ADD ani depresja nie jest chorobą śmiertelną. oczywiście, że się cieszę, mając dwie zdrowe nogi i dwie zdrowe ręce. jasne, że powinnam zebrać
autosabotaż
ogarnął mnie absolutnie bezpodstawny smutek, znużenie i apatia. próbuję się przed tym bronić wszelkimi możliwymi sposobami. całe szczęście, że nie muszę dzisiaj nikogo oglądać. będę milczeć przez cały dzień. usiłuję także powstrzymać się od przeżywania cudzego lęku i cierpienia. to dla mnie zbyt wiele. owszem, skrajny egoizm, wiem. ale nie mogę po raz kolejny zatracić
z ciemności w słońce. z ciszy w krzyk.
często rozmawiam z moim lekarzem, jak to możliwe, że mojej pasji życia i ADD towarzyszy nerwica natręctw i depresja. dlaczego energię i radość dręczy chaos, lęk i niemoc. miotam się pomiędzy biegunami, każdy z nich zaliczając po kilka, kilkanaście razy dziennie. okazuje się, że to osobliwe połączenie – choć niezbyt częste – jest charakterystyczne dla
si la muerte
nie mieć siły do życia to ciężki grzech. chyba nawet śmiertelny. zastanawiam się, czemu żyję. i czuję się winna. jest mi po prostu głupio. if death… if death comes and asks for me do me a favor and tell it to come back tomorrow because my debts haven’t been canceled nor have I finished
money don’t matter 2 night
a poza tym byłam w lublinie na konsultacji. od 4 dni oprócz serotoniny hamujemy także wychwyt zwrotny noradrenaliny. jest lepiej. usiadłam do pracy. nadganiam zaległości. ponadto rozstałam się z moim księgowym, który od 20 miesięcy źle naliczał składki mojego ubezpieczenia, przez co naraził mnie na 9.000 zł (słownie: dziewięć tysięcy złotych) długu w ZUSie. jeśli
Zazie wychodzi na prostą [002]: zacząć dzień
wstałam o 7.00 po 6 godzinach snu. bez koszmarów. nie jest źle. krzywiąc się niemiłosiernie, zjadłam owsiankę i usiadłam do pracy. jest mi znośnie, więc muszę to wykorzystać i wyrobić jak najwięcej dziennego limitu roboty. po południu jedziemy do lublina na konsultację. jeszcze wczoraj nie chciałam, ale dostałam w łeb i jednak chcę. chcę chcieć.
Zazie wychodzi na prostą [001]: nabrać powietrza, zatrzymać, nie oddychać, wypuścić…
zmusiłam się do wyjścia z domu. z muzyką na uszach ruszyłam w miasto. w opadających spodniach, bezmyślnie odsłaniających nerki, dałam się wysmagać po dupie jesiennemu wiatrowi. wyciągnęłam telefon i zaczęłam pstrykać, obrabiając potem zdjęcia w moich najekstrasiejszych darmowych appkach androidowych. muszę się czymś bawić. zawsze i wszędzie. coś czytać, dłubać, pstrykać, pisać, kombinować. inaczej zaczynam
Zazie wychodzi na prostą [cz. 000] – wstęp
patrzcie, jaki miły różowy blog z mnóstwem obrazków, gadżetów i słodkości. cała ja! jestem urocza, zabawna i mam cudowną dziewczynę, kochane mopsiki i ładne laleczki. oprócz tego mam ADHD, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne i epizody depresji. jestem organicznie smutna. czasem jest mi ciężko skupić się na pracy i codziennych obowiązkach. nie radzę sobie z rzeczywistością. ważę 76
tysiąc niezawodnych sposobów na chandrę, depresję i niemoc życiową
oczywiście nadal zamierzam być super-ekstra-zadowolona-z-życia, ale pomyślałam sobie, że może przy okazji warto byłoby wyjść z depresji, co nie? 20 mg escitalopramu dziennie nie pomaga. może gorące mleko? kąpiel w pianie? film o miłości? tulenie mopsów? maseczka na twarz? seks? czekolada? dużo czerwonego wina? mycie okien? telefon do przyjaciela? co wam pomaga na depresję,
ja, kochanie, chcę mieć wszystko…
Nie mów mi: „Bądź realistką” Ja, kochanie, chcę mieć wszystko! nie słucham nikogo, wiem swoje, pędzę na oślep z rozwianym włosem, trzydzieści centymetrów ponad chodnikami. jak spadam, to z wysoka i prosto na twarz. osiągam dno w wielkim stylu, z towarzyszeniem orkiestry dętej i ślicznej sekcji rytmicznej. dziś po raz kolejny wpakowałam się w kłopoty,
never let me down again
no dobra, histeria ze smarkiem na klawiaturze i zgrzytaniem zębami o monitor już dzisiaj była, to teraz powolutku i na spokojnie: zrobiłam sobie kawę, przetarłam stoliczek, przeczesałam nieumytą grzywkę, wzięłam głęboki oddech i powiedziałam to na głos: – otóż, droga Olgo, musisz wiedzieć, że spierdoliłaś w wielkim stylu kilka naprawdę ważnych rzeczy, masz je tu
I don’t belong here
When you were here before, couldn’t look you in the eye. You’re just like an angel, your skin makes me cry. You float like a feather, in a beautiful world I wish I was special, you’re so fucking special. nie mam już siły na to wszystko. But I’m a creep, I’m a weirdo. What the