Blog o ADHD/ADD, nawracającej depresji i upartych próbach wychodzenia z chaosu i smutku, o poszukiwaniu motywacji do działania i sposobów na radzenie sobie z codziennością
Są dni, kiedy czuję się gorzej. Albo po prostu źle. Wydaje mi się wtedy, że dni, w które czuję się lepiej albo po prostu dobrze – nie istnieją. I tak naprawdę nigdy nie istniały. I istnieć nie będą. Nauczyłam się jednak, aby w takich momentach nie traktować siebie zbyt serio, nie wierzyć sobie ani przez chwilę, nie stawiać pod ścianą i nie odbierać nadziei… [czytaj dalej]
jeżeli mówisz, że nie chcesz – to właśnie chcesz!
myślę sobie teraz, że to wszystko jest jednak prostsze niż sądziłam do tej pory. depresja depresją, euforia euforią, ale przecież nie jestem bezwolną marionetką sterowaną odgórnie przez jaśnie- i niemiłościwie panujący mózg. chyba. może… większość rzeczy w moim życiu powinno zależeć nie mojej choroby, lecz być kwestią moich świadomych decyzji oraz konsekwencji w egzekwowaniu od
chód. chłód.
tyle bym chciała napisać, ale nie mogę. po prostu nie mogę. zamiast słów i zdań przemierzam alejki pobliskiego parku, pokonując kolejne kilometry. aktualnie tylko to daje mi siłę i namiastkę dawno utraconej pewności siebie. chodzę, idę, zmierzam, ani na krok nie zbliżając się do celu. uświadomiłam sobie ostatnio, że po każdym kolejnym epizodzie depresji,
euphoria mode on
znów wdrapałam się na szczyt. nawet nie wiem kiedy i jak. nie wiem też, jak długo tu zabawię oraz o co zahaczę, spadając. i jak nisko upadnę następnym razem. staram się jednak o tym nie myśleć. depresja nie jest cechą mojego charakteru. depresja to nie jest mój zły humor, moje zmęczenie czy lenistwo. depresja to
Zazie portret własny
chciałam to mam. wiadomo – uderz w stół, a odezwą się nożyce, grzebień, grabie oraz widły do przerzucania internetowego gnoju. zacnie jest mieć hejterów, którzy – gotowi na każde wezwanie – usłużnie dopierdolą ci w komentarzach, bezinteresownie zmieszają z błotem w mailach albo zaspamują bloga swoim badziewiem. po ostatniej notce na chwilę włączyłam moderację komentarzy,
kryzys blogera trochę mi doskwiera
chcę napisać kolejną notkę na bloga, ale kompletnie mi nie idzie. nie, bo nie. nie i już. zazwyczaj jest tak, że po prostu siadam i piszę – szybko i bez zbytniego namysłu – zwłaszcza wtedy, gdy mam coś innego do roboty. zwłaszcza wtedy, gdy to coś jest pilne. owszem, wisi mi nad głową kilka pilnych
dobre rady zawsze w cenie
nie zaglądałam tutaj przez ostatnie tygodnie. chyba nie miałam nic do napisania. no dobra, miałam, ale z jakichś nieznanych (albo i znanych) sobie powodów – postanowiłam na ten temat milczeć. tak jak na większość innych tematów. ostatnio poczułam się lepiej, wyszłam na powierzchnię, do ulubionych ludzi, zaczęłam oddychać, rozmawiać, śmiać się i czerpać energię. z
jesienna deprecha vs. jesienna zaduma
jestem dokładnie pośrodku, w połowie drogi, tkwiąc przeważnie w epicentrum swojej egzystencjalnej sraczki. upaskudzona po kokardę próbuję jeszcze recytować jakieś szatańskie wersety i obrazoburcze manifesty, ale wychodzi mi to raczej marnie. chuja tam. Mam znowu doła, znów pragnę śmierci. Wszystkie formy samobója przed oczyma stają mi. Nic nie mam, tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
sięgnąć dna nic nie znaczy (IX) – czyli: odpowiedź na pytanie o sens trwania w bezwładzie
oto koło, które zataczam raz po raz: I, II, III, IV, V, VI, VII, VIII by wrócić do punktu wyjścia – tyle że po drugiej stronie Georges Perec & Bernard Queysanne „Un homme qui dort” (1974) „Nie umarłeś ani nie jesteś mądrzejszy. Nie wystawiłeś oczu na
jarzmo nieugiętej dyscypliny (VIII)
„Próbujesz czasem w rozpaczy narzucić swej chwiejnej egzystencji jarzmo nieugiętej dyscypliny. Sprzątasz, porządkujesz swój pokój, ustanawiasz rygorystyczny budżet (…). Regulujesz sobie życie jak zegarek, zupełnie jakby najlepszym sposobem na to, aby nie zginąć, aby do reszty się nie pogrążyć, było wypełnianie śmiechu wartych zajęć, decydowanie o wszystkim z góry, niezdawanie się na przypadek. Twoje
jak doręczyciel listu bez adresu (VII)
„Do twojego życia wtargnęły potwory, szczury, twoi bliźni, twoi bracia. Dziesiątki, setki tysięcy potworów. Wykrywasz je, rozpoznajesz po nieuchwytnych znakach, po ich milczeniu, po ukradkowych zniknięciach, niepewnym wzroku, zagubionym, wystraszonym, który odwraca się, gdy napotykają twoje spojrzenie. Światło jaśnieje w samym środku nocy w mansardowych oknach ich odrażających pokoi. Ich kroki rozbrzmiewają nocą. Szczury
nie wydarzy się cud, nie objawi się żadna prawda (VI)
„Wolny jak krowa, jak ostryga, jak szczur! Ale szczury nie szukają całymi godzinami schronienia. Szczury nie zrywają się ze snu ogarnięte paniką, mokre od potu. Szczury nie śnią, a co ty poradzisz na swoje sny? Ale szczury nie obgryzają sobie paznokci, zwłaszcza nie metodycznie, całymi godzinami, aż końce ich pazurów staną się jedną wielką raną.
(niepo-)jętka ephemeroptera
są dni, kiedy czuję się gorzej. albo po prostu źle. wydaje mi się wtedy, że dni, w które czuję się lepiej albo po prostu dobrze – nie istnieją. i tak naprawdę nigdy nie istniały. i istnieć nie będą. nauczyłam się jednak, aby w takich momentach nie traktować siebie zbyt serio, nie wierzyć sobie ani
nie śpisz, ale sen już nie nadejdzie (V)
„Znasz tylko to, co jest dla ciebie oczywiste: swoje życie, które toczy się dalej, swój oddech, swój krok, swoje starzenie się. (…) Twoje ciało w trzech czwartych schroniło się w głowie; twoje serce usadowiło się na brwi, gdzie też całkiem dobrze się miewa, gdzie bije jak coś żywego, może tylko trochę za szybko. Musisz
szary człowiek, któremu szarość nie przywodzi na myśl szarzyzny (IV)
„Nie mówisz sam do siebie, jeszcze nie. Nie krzyczysz, przede wszystkim nie krzyczysz. (…) Obojętność nie ma początku ani końca: jest stanem niezmiennym, ciężarem, bezwładem, którym nic nie może zachwiać. Komunikaty ze świata zewnętrznego niewątpliwie docierają jeszcze do twoich ośrodków nerwowych, ale nie mogą się przełożyć na żadną wyczerpującą odpowiedź, która wciągnęłaby do gry cały
błogosławiony nawias, pustka pełna obietnic (III)
„Wraz z upływem godzin, dni, tygodni, pór roku wyzbywasz się wszystkiego, od wszystkiego się odrywasz. Czasami, nawet w niejakim upojeniu uprzytamniasz sobie, że jesteś wolny, że nic ci nie ciąży, nic ci się nie podoba ani nic cię nie drażni. W tym życiu, które się nie zużywa (…) zaznajesz całkowitego odprężenia, każda chwila cię
czekam, aby nie było już na co czekać (II)
“Niczego nie chcieć. Czekać, aby nie było już na co czekać. Włóczyć się, spać. Pozwalać, aby tłum cię unosił i aby unosiła cię ulica. Wędrować wzdłuż rynsztoków, ogrodzeń, kanałów. Iść nabrzeżem, skradać się pod ścianami. Tracić czas. Porzucić wszelkie plany, zawiesić wszelką niecierpliwość. Być bez pragnień, bez urazy, nie odczuwać buntu. Przed tobą,
gesty, których robienia unikam (I)
” (…) kiedy nadchodzi dzień egzaminu, ty nawet nie wstajesz z łóżka. To nie jest gest premedytacji, to w ogóle nie jest żaden gest, lecz brak gestu, to gest, którego nie robisz, to gesty, których robienia unikasz. (…) Nie ruszasz się. Nie ruszysz się. Ktoś inny, twój sobowtór, widmowy dubler, wykonuje być może zamiast ciebie, jeden
gdzie jest niemo
zablokowałam się na amen. nie mogę mówić. jestem jak ryba, która bezgłośnie otwiera usta i uderza głową w szklaną taflę. i nikt nie wie, o co mi kurwa chodzi. ludzie do mnie machają, stukają palcami w szybę, wrzucają papierki i drobne przedmioty, a ja się szamoczę, literując niemo : t-u-n-i-e-m-a-p-o-w-i-e-t-r-z-a-j-a-u-m-i-e-r-a-m. nie
ultra rapid cycling
przedwczoraj chciałam umrzeć, dzisiaj jestem szczęśliwa i znów mogę wszystko. jak długo tym razem? nie wiem, możemy obstawiać. przyjmuję zakłady. a) rozpocznę budowę kolejnej planety wypełnionej lalkowymi mikroświatami, a następnie padnę gdzieś pod stołem z piłą i obcęgami w dłoni b) podejmę się napisania 7-tomowej powieści kryminalnej, a po miesiącu oznajmię wszystkim, że jednak jestem
skończyłam 36 lat i mam marzenie.
obsesjo, depresjo, frustracjo, imaginacjo, tęsknoto, nienasycona żądzo – odpuść mi. opuść mnie, porzuć, zostaw. i nigdy nie wracaj. daj mi żyć. ty także, powyższa egzaltacjo, jodłująca na wysokim C, pełna wielkich słów, równie wielkich kwantyfikatorów ogólnych i pretensjonalnych metafor – wypierdalaj. chcę być spokojna. najbardziej na świecie brakuje mi pokory wobec rzeczywistości i szacunku