Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Codziennik
zwyczajne życie w słowach i obrazach
Previous slide
Next slide

Codziennik Zazie • Zwyczajne życie w słowach i obrazach

Why don’t you please yourself?

Od przeszło 12 lat, mniej więcej o tej właśnie porze roku, zastanawiam się, czy warto po raz kolejny inwestować w domenę zazie.com.pl oraz serwer, na którym stoi cały ten mój blogowy bałagan… I choć pięć stów piechotą nie chodzi, to zawsze kapituluję pod naporem jakichś mglistych wyobrażeń, że w końcu rozruszam tę stronę, zostanę influencerką

Czytaj więcej »

zamieszkać w mnogości, falowaniu, ruchu…

Tresuję ostatnio moje nowe zwierzątko, Kreatora Obrazów Bing, podrzucając mu co raz to nowe kawałki literatury – dzisiaj na deser był mój ulubiony fragment z Baudelaire’a: Posiąść tłum – oto jego namiętność i powołanie. Wielka rozkosz dla prawdziwego flâneur’a i rozmiłowanego obserwatora: zamieszkać w mnogości, falowaniu, ruchu, w tym, co umyka, co jest nieskończone. Być

Czytaj więcej »

Księżyc w pełni zawisł nad Pałacem na Wodzie…

O, jakże czule nauczyliśmy się mówić o wielkim bloczysku, które pożarło nasze mokradła, dzikie ptactwo, wiosenny rechot żab i ogłuszające koncerty świerszczowe, których słuchaliśmy nocą, zasypiając zmęczeni lipcowym upałem. O, jakże miło słyszeć z piwnic i podziemnych parkingów jednostajne buczenie pomp, które nie nadążają z wypompowywaniem wody przesączającej się przez nowoczesne mury apartamentowca. Niech wam

Czytaj więcej »

moja głowa potrafi

zniszczyć mi całkiem znośny dzień paskudnym wieczorem. potrafi też w ostatniej chwili uratować go, wyciągając z czeluści pamięci ten absolutnie piękny wiersz Baczyńskiego i rzucając mnie nim na kolana. teraz mam po prostu zachwycająco paskudny wieczór. W skośny stół z matowej czerni księżyc wylał płytką rzeką szumią ciszą w szklany werniks gwiazdy spadłe niedaleko w

Czytaj więcej »

złe bajki

chodzą tu wszędzie głodne wspomnień duchy. zmory, gangreny, rzygi i skuchy. chodzą po mieście słuchy, że mówisz o mnie złe rzeczy. jak o tych, którzy byli przede mną, albo gdzieś zupełnie z boku, ale zawsze na oku. złe rzeczy chodzą po mnie jak dreszcze, jak perskie oko i lisek koło drogi, ten bez ręki i

Czytaj więcej »

but you just don’t believe that I’m sincere

Mam udawać, że nie cierpię, że świat nie zawalił mi się na głowę, że nie opłakuję straty? Otóż cierpię, zawalił i opłakuję. Koniec rzekomo wielkiej sprawy, poczucie odrzucenia, świadomość bycia niezrozumianą, potraktowaną niesprawiedliwie i pogardliwie zamiecioną pod dywan jak okruchy zgarnięte ze stołu – są dla mnie druzgocące. Ale co z tego, o chuj mi

Czytaj więcej »

Monadologia

Wyszedłszy z nory i opuściwszy strefę rzekomego komfortu, doznałam wyzwalającego poczucia, że tu wcale nie chodzi o mnie. Przeważnie nie chodzi o mnie. A dokładniej: w większości międzyludzkich interakcji, w których przychodzi mi uczestniczyć, w większości wydarzeń, które stają się moim udziałem, zupełnie nie chodzi o mnie. Niby tam jestem, stoję, wydaję dźwięki, wykonują jakieś

Czytaj więcej »

Step beside the piece of the circumstance

Druga połowa listopada to jest bardzo nieodpowiedni czas na kawałek, którego w 1997 słuchałam o tej porze roku praktycznie bez przerwy. Splot wszystkich okoliczności, znaków na niebie i ziemi, złej i dobrej karmy, losu i rodowych klątw – doprowadził w końcu do grudnia i momentu, który na zawsze zmienił mnie i moje życie. Od tej

Czytaj więcej »

przełamanie schematu i glitch w matrixie

Marcin zawsze powtarza, że wystarczy przełamać swój schemat i zrobić coś niespodziewanego, a reszta zmian pojawi się sama, nagle i znikąd. I tak było i tym razem! Coś mnie tknęło w sobotę, by jednak iść na siłkę i – pomimo lekkiego zatłoczenia pakerni – zrobić swój trening. Done! 1,5 godziny upłynęło znakomicie – wyszłam stamtąd

Czytaj więcej »

stan nieważności

Mogłabym powiedzieć: Nawet nie wiem kiedy minął ten tydzień! Ale wiem. Wiem doskonale. Bo choć robiłam, co do mnie należy i choć milczałam, to jednak czekałam. Że jednak. Że a nuż. No jednak nie. Czas nieustannie żłobi między nami coś na kształt Rowu Mariańskiego, który wciąż pogłębiamy, każda ze swojego – nomen omen – końca.

Czytaj więcej »

now I’m just somebody that you used to know

  You can get addicted to a certain kind of sadnessLike resignation to the end, always the end   Droga Pani, Niniejszym informuję, z nieskrywaną satysfakcją i dumą towarzyszącą poskromieniu własnych emocji, że mnie już nie ma. Zabrałam swoje nieświeże afekty, przeterminowane pretensje, wypłowiałe oczekiwania, zasuszone wyznania i zwietrzałe argumenty. Wróciłam do siebie, tam gdzie

Czytaj więcej »

Śnił mi się dzisiaj koniec świata i totalny kataklizm.

Zaczęło się od torsji pana menela na rynku jednej z europejskich stolic, potem na arenę wjechał Marek Kondrat i Ralph Kaminski, a następnie wszystko uległo widowiskowej demolce. [ilustracja dzięki uprzejmości AI] Na pocieszenie dodam, że większość z nas przeżyła, ale byliśmy lekko pogubieni. Tłumy wygnańców przemierzały kontynenty w scenerii post apo. A potem nastało słońce

Czytaj więcej »

Minus 21 kilogramów

Zupełnie niepostrzeżenie… schudłam. 21 kilogramów, osiągając tym samym wagę dwucyfrową. Owszem, na zastrzykach Saxendy/Victozy, które jednak wcale nie są takie magiczne jak mogłoby się wydawać. Tak, zamierzam o tym wszystkim pisać, bo jeszcze długa droga przede mną i wiele się może wydarzyć, dlatego nie nie ma fanfar, confetti i celebracji wielkiego sukcesu. Jasne, że nie

Czytaj więcej »

w blokach startowych. stojąc w ciszy za firanką.

[grafika dzięki uprzejmości AI] moje pragnienie kontaktu z ludźmi przybiera na sile i obawiam się, że w końcu będę zmuszona zacząć opuszczać swoją samotnię celem bezpośredniego obcowania z realnymi ludźmi. póki co jest mi z tym dosyć nieswojo, acz obserwuję ten proces z nieskrywanym zaciekawieniem. nie mówię jeszcze hop!, przeskakując przez próg mojego pudełka na

Czytaj więcej »

arytmetyka nieprzyjaźni

Naprawdę potrzebujesz dowodów? Wystarczy jeden, matematyczny. Zobacz, z czterech wspólnych dni odjęłyśmy jeden problematyczny wieczór i… pyk! czary-mary! nie została z tego wszystkiego nawet mała niezobowiązująca kawa, wypita wspólnie gdzieś w przelocie – w centrum handlowym czy na stacji benzynowej. Dlatego nie mów mi, że musimy ratować to, co jeszcze między nami. Możesz co najwyżej

Czytaj więcej »

distorted

Ile jeszcze razy musisz się przekonać, ile razy sparzyć, rozczarować, zawieść, trafić kulą w płot, ilu bzdur wysłuchać, ilu kłamstw, wyznań, przeprosin, obietnic i zapewnień, żeby w końcu to zrozumieć: No one. No one. Nobody. Przynajmniej o to możesz być spokojna. I wszyscy razem: No one. No one. Nobody.   The Cardigans, Sabbath Bloody Sabbath

Czytaj więcej »

piękne wonie. poorane skronie. spierzchnięte usta. zaczerwienione oczy. przesuszone dłonie.

kolekcjonuję perfumy. kupuję je sobie z powodu odczuwanego smutku i żalu, na okoliczność niespełnionych marzeń, zawiedzionych oczekiwań i niedotrzymanych słów. mam wielką kolekcję oszałamiających zapachów i pięknych flakonów, z której wcale nie jestem dumna. to taka moja wstydliwa przypadłość. ot, pocieszanie wonnościami złamanego serca.   [obrazek dzięki uprzejmości AI]

Czytaj więcej »

Przeważnie milczę.

obrazek powstał dzięki uprzejmości AI Milczę uparcie, notorycznie i z premedytacją. Czasem wręcz milczę zuchwale, ostentacyjnie i bezczelnie. Ale kiedy milczeć przestaję – a zdarza się to rzadko, na skutek dziwnego splotu okoliczności, specyficznej osobowości domniemanego słuchacza, przelotnego kaprysu lub glitcha w matrixie – słowa wylewają się ze mnie w sposób niekontrolowany. Jak ze starej

Czytaj więcej »

Albo i nie.

Śnię, siedząc z otwartymi oczami, uśmiechając się do ludzi i dla niepoznaki pierdoląc trzy po trzy. Nie ma mnie tutaj tak bardzo, że aż czasem – po to tylko, by utrzymać się powierzchni – łapię rozpaczliwie czyjąś rękę i ściskam ją zachłannie dopóki ten ktoś nie wyszarpie jej z mojego potrzasku. Uważnie przyglądam się mijanym

Czytaj więcej »

Moon, a hole of light

Tego bloga w zasadzie nikt już nie odwiedza, więc na powrót mogę czuć się bezpiecznie. Po raz kolejny przywiódł mnie tu wstydliwy przymus rejestrowania własnych upadków emocjonalnych. Marnuję czas i przestrzeń, liczę straty. Kiedyś po prostu zdechnę z tego smutku i zachwytu nad światem. Jak my wszyscy.        

Czytaj więcej »

strzeż się, strzeż.

Przejechałam się na tak zwanej przyjaźni. I to grubiutko. Na pełnej kurwie wbiłam z deszczu pod rynnę, biorąc zakręt zbyt ostro i kończąc widowiskowym poślizgiem. Refleksje w przydrożnym rowie, tuż po dachowaniu, mam raczej gorzkie. Ale wmawiam sobie, że odrobiłam jakąś tam lekcję, o którą teraz będę mądrzejsza. Niby co innego mam powiedzieć? Przecież nie:

Czytaj więcej »

Czego na tym blogu jeszcze nie było?

Chyba raka podstawnokomórkowego skóry. Dlatego ziomeczki, badajcie się! Wczoraj dostałam wyniki hist-patu. Jestem bardziej niż zaskoczona, serio. Poszłam prywatnie do dermatologa z jakąś pierdółką, ale lekarka była na tyle przytomna, że sama zainteresowała się inną ZUPEŁNIE NIEPOZORNĄ zmianą na skórze i zdecydowała, że trzeba ją natychmiast wyciąć! „Oeza, no dobra…” – pomyślałam i trochę mimo

Czytaj więcej »

terminologia zastępcza

Nie mam szans na lifting, botoks, laser i wypełniacze, więc jesień życia zmuszona jestem przyjmować z pogodną rezygnacją, starzejąc się z rigczem i od czasu do czasu plując się, że ageizm, chore standardy i kult młodości. Chudnę bardzo opornie, więc nie pozostaje mi nic innego jak zawieszenie broni i ciałopozytywność. Wciąż nie mam kasy, by

Czytaj więcej »

schron z widokiem na kosmos

21 lat temu, zakładając boga Zazie, napisałam: „moja bezdomność, bezpańskość i nieokreśloność zapragnęły nagle MIEJSCA. właśnie tego miejsca w bez-czasie i bez-przestrzeni, gdzie nikt mnie nie znajdzie, gdzie mogę się schronić.” Przybiegłam wtedy na bloga oszołomiona mnogością bodźców płynących ze świata, przytłoczona chaosem zdarzeń i międzyludzkich sytuacji, których do końca nie rozumiałam i nie potrafiłam

Czytaj więcej »

Kraina Traw i Jezior Małego Czuczu

Kocham tu mieszkać… Już nigdy nie wrócę do Warszawy. Tuż za naszym blokiem rozciąga się Kraina Traw i Wód. Leżąc w łóżku słyszę przez otwarte okno żaby rechoczace o zmierzchu i ptaki o świcie… Oto poranna audycja ptasiego radia w Krainie Traw                          

Czytaj więcej »

kipiąc bezgłośnie dziką furią

Pamiętam z dzieciństwa pewną radiową piosenkę . Nie pomnę, kto ją śpiewał i na jaką melodię, ale jej tekst zapadł we mnie głęboko i na lata, a szedł on mniej więcej tak: „nie będę cicho, nie będę cicho, będę krzyczała, gryzła, drapała…” – i wyrażał mniej więcej to, jak się czułam nie tylko w okresie

Czytaj więcej »

– Ale musiałem się namęczyć z tym pani brzuszyskiem!

– Ale musiałem się namęczyć z tym pani brzuszyskiem! – wesoło zagaił podczas obchodu sympatyczny i naprawdę świetny chirurg, który mnie operował. Pielęgniarki pokiwały głowami, a ja zaniemówiłam na chwilę, uśmiechajac się bezradnie. W końcu przeprosiłam za bycie grubą i podziękowałam za udaną operację, bo chirurg i jego ekipa naprawdę zrobili to po mistrzowsku. Owszem,

Czytaj więcej »

oszczędź sobie złego.

Olga, przeczytaj to sobie kilka razy i zapamiętaj. Oszczędź sobie złego.   Narcystyczna przyjaźń może być równie wyniszczająca jak relacja romantyczna, pozostawiając w nas bardzo głębokie rany i zdeptane poczucie własnej wartości. Kobiety o zaburzeniu narcystycznym bazują na przyjaźni z osobami, które mają zaniżone poczucie własnej wartości ponieważ taka osoba pozwala sobą manipulować i kierować.

Czytaj więcej »

I am enough

Mam za sobą wiele relacji, w których byłam dla kogoś NOT ENOUGH: kiedy byłam w czyichś oczach niewystarczająco mądra, wrażliwa, czuła, domyślna, rozumiejąca, empatyczna czy dobra. Kiedy według kogoś starałam się za mało, mówiłam za dużo albo nieodpowiednim tonem, kiedy reagowałam niezgodnie z oczekiwaniami i w ogóle byłam nie taka, jaka być powinnam, żeby dało

Czytaj więcej »

I can buy myself flowers (oraz Currarę)

I po problemie! Wszyscy zadowoleni!     PS. [POSZUKUJĘ, kupię, przygarnę] ☠️ CURRARA ☠️ perfumowy psycho-killer czasów PRL, ☠️rodzima odpowiedź na „Poison” Diora, ☠️wiekopomne dzieło przedsiębiorstwa polonijno-zagranicznego Comindex, ☠️zatruta strzała sanatoryjnych dancingów, ☠️czarna perła sylwestrowych nocy, ☠️przyczyna arytmii i asystolii niewiernych mężów i zdradzanych żon przełomu lat 80. i 90. Spytajcie swoich Mam i Babć,

Czytaj więcej »

dzień kobiet

Od zawsze obchodziłam Dzień Kobiet, ale tegoroczny celebruję w sposób szczególny, bo w moim życiu raptem tydzień temu zdarzyło się coś, czego nigdy nie chciałam, a już z pewnością nie planowałam, zuchwale przekonana o swoim końskim zdrowiu. Oto w wieku 44 lat zostałam “syrenką” (bo tak mówią o sobie kobiety po histerektomii, pozbawione macicy w

Czytaj więcej »

with or without

czyli Na górze róże, na dole donica – Na chuj mi była ta cała macica? Nie dość, że nie skorzystałam z niej przez cale życie, to jeszcze zafundowała mi taki krwawy finał swojej egzystencji w moim ciele. I na pamiątkę – wątpliwej urody dyptyk pt. „with or without” Nie widzę różnicy, więc po co było

Czytaj więcej »